Nad norweskim przemysłem naftowym gromadzą się czarne chmury. Przyczyną są zbyt wysokie zarobki, i to nie szefów koncernów, a zwykłych pracowników. W wyniku tego nadmiernie wzrosły koszty pracy, a co za tym idzie norweska ropa i gaz stają się coraz mniej konkurencyjne na świecie. W ciągu ośmiu lat wydobycie tych surowców nad fiordami spadło aż o połowę.
Firmy naftowe wpadły w tak zwaną kwadraturę koła. Z jednej strony wysokie wynagrodzenia pogrążają przemysł, z drugiej przedsiębiorstwa nie mogą sobie pozwolić na ich obniżanie, ponieważ konkurencja już czyha na specjalistów, którzy ewentualnie mogliby zasilić ich szeregi. Chodzi tu o Australię, która również jest bogata w surowce, a przemysł naftowy prężnie się tam rozwija.
Wesprzyj nas już teraz!
Ogólnie norwescy pracownicy w tej branży nie mogą narzekać. Przeciętne roczne wynagrodzenie wynosi bowiem 180 300 dolarów (602 tys. zł). To ponad dwa razy więcej niż w Wielkiej Brytanii, gdzie zarobki wynoszą równowartość 87 tys. dolarów i o połowę więcej niż w USA, gdzie zarabia się w tej branży średnio 124 tys. dol. Nawet amerykański prezes firmy naftowej zarabia mniej, bo „zaledwie” 174 tys. rocznie. Pracownicy nie są jednak zadowoleni (nic dziwnego, w końcu podatki są tam strasznie wysokie), dlatego też w lipcu strajkowali przez ponad dwa tygodnie, aby wymusić na władzach podwyższenie wynagrodzeń i prawo do wcześniejszej emerytury. Mało brakowało, aby do strajku doszło po raz drugi w ubiegłą niedzielę. Na szczęście władze doszły do porozumienia z pracownikami. Zgodzili się oni na podwyżkę płac w wysokości 4,5% oraz jednorazowy dodatek w wysokości 3641 koron (2090 zł).
To jednak nie wszystkie korzyści wynikające z pracy w przemyśle naftowym. W przeciwieństwie do swoich odpowiedników na świecie mają też bardziej dogodny system pracy: dwa tygodnie na morzu i cztery odpoczynku. W innych krajach pracuje się zwykle w systemie: 2 tyg. na morzu – dwa, maksymalnie trzy tygodnie przerwy.
Niestety wszystko to sprawiło, że w ostatnich siedmiu latach o ponad połowę wzrosły koszty pracy na platformach wiertniczych. Według wyliczeń, dzienny koszt wydobycia jest o 75 tys. dol. wyższy niż w Wielkiej Brytanii. Żeby chociaż wysokie zarobki przekładały się na większą wydajność pracy… Niestety tak nie jest. Dlatego od 2004 roku wydobycie surowców spadło o połowę. Sprawę pogorszył jeszcze niedawny strajk, w wyniku którego miesięczna produkcja ropy była najniższa od 21 lat. Coraz gorsza kondycja finansowa firm naftowych sprawiła, że ograniczone zostały inwestycje, co może mieć poważne konsekwencje w przyszłości. Dla Norwegów nadchodzą więc ciężkie czasy, bowiem przemysł naftowy wytwarza tam aż 20% PKB kraju, które wynosi 480 mld dol. Na nieszczęście o podwyżki walczy coraz więcej grup zawodowych, korzystając z fantastycznych wyników, jakie obecnie notuje budżet państwa. Budżet w tym roku wypracował nadwyżkę, dług jest niewielki, a wzrost gospodarczy w drugim kwartale wyniósł 5%.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.forsal.pl