14 września 2015

Zgoda domniemana czy wyłudzona?

(Fot. beesnail / sxc.hu)

W zasadzie domniemanej zgody, pozwalającej wycinać organy osobom, które się temu nie zdążyły sprzeciwić, górę nad etyką bierze pragmatyzm, wyrażający się w dążeniu do szybkiego i jak najliczniejszego pobierania narządów.

 

Na fali medialnego zainteresowania transplantologią pojawiło się wiele ważnych argumentów przeciwko dotychczasowym praktykom stosowanym w tej dziedzinie. Wydaje się jednak, że w całej debacie umyka jeszcze jeden aspekt. Chodzi o prawo do poszanowania integralności ciała, przysługujące z natury każdemu ciężko choremu człowiekowi, nawet jeśli został uznany za martwego zgodnie z kryteriami tzw. śmierci mózgowej.

Wesprzyj nas już teraz!

Dawcy z przymusu


W naszym kręgu cywilizacyjnym opartym na klasycznej filozofii oraz na etyce wypływającej z Dekalogu ukształtowała się bezcenna tradycja pieczołowitego dbania o prawo do własności oraz wolności dysponowania nią. Znamienne, że prawo to nie ustaje także po śmierci właściciela. Manifestuje się ono wtedy w postaci procedury spadku. Nawet najbliższa rodzina nie może przejąć żadnego istotnego składnika majątku tak po prostu, bez testamentu, albo bez postępowania spadkowego. Przykładowo, nikt nie może z pozostawionego przez zmarłego samochodu wymontować silnika czy skrzyni biegów i nimi dysponować.

Jakąś analogią może być także dobrowolne oddawanie krwi, nerki bądź szpiku kostnego przez zdrowych i świadomych dawców. Nikomu nie przyjdzie do głowy, by nawet w imię najszczytniejszych celów zmuszać do krwiodawstwa.

Tymczasem, jak się okazuje, prawo to nie działa w przypadku pobierania organów od osób po ciężkich urazach, zakwalifikowanych przez komisję do przeszczepu. Jednak na potrzeby tego krótkiego rozważania pozostawiam na boku niezwykle ważną, a zarazem mocno wątpliwą kwestię tzw. śmierci mózgowej, by skoncentrować się na problemie prawa do dysponowania czymś tak podstawowym dla człowieka, jak jego własne ciało.

Pragmatyzm ponad etyką


Chodzi o obowiązującą w Polsce zasadę domniemanej zgody na oddawanie organów. Zasada ta, jak się okazuje, jest najbardziej liberalną ze wszystkich stosowanych na świecie.

Ciekawe, że w USA, Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Holandii – czyli, jak to się mówi, w „o wiele bardziej dojrzałych demokracjach” – dawca musi wyraźnie zaaprobować oddanie swoich narządów do przeszczepu. W przypadku braku jego akceptacji w krajach tych niezbędna jest zgoda rodziny. Istnieje jeszcze pośrednia forma między owymi dwoma procedurami, zakładająca udzielenie pozwolenia przez osoby bliskie. Dziwi zatem dość apodyktyczny ton polskiego środowiska transplantologów, wyrażony choćby w niedawnym liście do magazynu „Polonia Christiana”.

Okazuje się że w Polsce toczyła się debata na ten temat, ale było to 20 lat temu, przy okazji tworzenia ustawy o transplantologii z 1995 roku. W trakcie naukowych konferencji, np. zorganizowanej przez Polską Akademię Umiejętności w Krakowie, uczeni mocno krytykowali z punktu widzenia etyki zasadę domniemanej zgody. Wskazywali, że zgodnie z jej logiką dochodzić musi do „zawłaszczania zwłok ludzkich przez państwo”. Podkreślali, iż nad etyką przeważa w owej zasadzie pragmatyzm, wyrażający się w dążeniu do szybkiego i jak najliczniejszego pobierania narządów. Zasadę domniemanej zgody skrytykował wtedy np. teolog moralista, ks. biskup Józef Wróbel. Przytoczył on przykład brytyjskiej Izby Gmin, według której stosowanie zasady domniemanej zgody podważyłoby zaufanie do instytucji państwa oraz do służby zdrowia.

Zatem wciąż nasuwają się niepokojące pytania o to, czy aby na pewno szanowane są w wystarczającym stopniu prawa polskich dawców. Czy właściwa jest zasada, że bez specjalnego oświadczenia, wyrażającego sprzeciw wobec pobierania organów, medycy mogą decydować o pobraniu niezbędnych dla życia części ciała? Co prawda, w polskim systemie oświadczenie takie może złożyć każdy, ale co warto podkreślić – wymaga to powszechnej świadomości i  wiąże się z pewnym wysiłkiem.

Tymczasem zachodzi uzasadniona obawa, że wielu naszych rodaków zwyczajnie nie wie o takiej możliwości, a przede wszystkim nie zdaje sobie sprawy, że takie oświadczenie jest koniecznością, jeśli chcemy się zabezpieczyć przed niechcianym przez nas czy naszych bliskich pobraniem organów. Czy patrząc na kwestię realnie możemy zakładać, że przykładowo rodzice, nieprzywykli przecież do myślenia o swoich dzieciach jako o potencjalnych dawcach narządów, zadbają o stosowne oświadczenia, by kiedyś z powodu proceduralnego niedopatrzenia nie doszło do pobrania organów ich synów czy córek? Czy naprawdę godzi się zakładać, że każdy, kto nie nadesłał w odpowiednie miejsce poprawnie wypełnionego formularza zgadza się na wycięcie swoich narządów? Równie dobrze można by kwestię doprowadzić do absurdu i założyć, że urzędnicy w końcu zażądają od nas składania innych analogicznych oświadczeń, np. w sprawach własnościowych.

„Państwowe zawłaszczanie zwłok”


Procedura obecnie funkcjonująca w Polsce, może więc jawić się jako wręcz nieludzka, stanowiąca de facto rodzaj prawnej i administracyjnej pułapki zastawionej na nieświadomych obywateli.

Czy nie jest absurdem, że państwo chroni prawo do posiadania roweru i nie domaga się specjalnego dokumentu z oświadczeniem, że po śmierci obywatel zastrzega sobie, iż nie chce oddawać go państwu, a wymaga takiego zaświadczenia w materii tak ontologicznie, integralnie związanej z istnieniem człowieka jako osoby, jak własne ciało i jego organy?

Na internetowej stronie serwisu Medycyna Praktyczna dostępne jest rozważanie o. Tadeusza Biesagi, salezjanina, profesora etyki z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie.

Komentując obowiązujące w Polsce prawo w tym zakresie autor pyta: „czy tego typu pragmatyzm transplantacyjny w ustawie nie łamie właściwych relacji antropologicznych między jednostką a społeczeństwem, czy nie ogranicza praw moralnych dawcy narządów na rzecz poszerzania praw państwa i społeczności, czy nie prowadzi do nieuzasadnionego etycznie zawłaszczenia zwłok ludzkich przez państwo i instytucje medyczne?”.

W istocie debata ta dotyczy przestrzeni wolności obywatela oraz zakresu władzy państwa nad nim. Podczas krakowskiej konferencji przywołanej przez o. Biesagę jeden z prelegentów, Helmut Juros skrytykował prawo portugalskie, które tak jak w Polsce przyjęło zasadę domniemanej zgody: „Odwołano się do państwa z jego narzędziami aby wymusić dawstwo organów. Prawem chce się zastąpić uświadomienie społeczeństwa, etykę, Kościół, media. Za wiele tu państwa przeciwko jednostce. Określony typ moralności chce się wymóc prawem. Papież nie bez powodu mówi o pełzającej tyranii demokratycznego państwa (Evangelium vitae)”.

Etyczny problem owej domniemanej zgody doskonale rozumieją – dzięki Bogu – pracownicy służby zdrowia w Polsce. Krytykując zasadę domniemanej zgody o. Tadeusz Biesaga SDB zauważa: „Słusznie lekarze w Polsce w praktyce odrzucili proponowaną im przez ustawę niewłaściwą formę pozyskiwania narządów. Mimo propozycji uczestnictwa w państwowym zawłaszczaniu zwłok ludzkich, zwracają się do rodzin zmarłych z pytaniem o ten właśnie gest miłości darowania narządów przez tego, który odszedł. Wyczuwają oni, że nie mogą wystąpić wobec rodzin jako agenci państwa, które w momencie śmierci natychmiast zarekwirowało czyjeś ciało. Działają oni niejako wbrew ustawie, w której rodzina jest ubezwłasnowolniona, ale zgodnie z wyczuciem darczyńcy i daru, o który chodzi. Wiedzą, że źródłem takich decyzji powinna być za życia najpierw osoba darczyńcy, a w razie jej braku, jego najbliższa rodzina. To rodzina jest najbliższą wspólnotą naturalną, później dopiero jest nią naród i państwo. Ten naturalny porządek został w ustawie przekreślony”.

Wątpliwości moralne i prawne


Rzeczywiście, nawet intuicja podpowiada, że proceder domniemanej zgody wszystkich, którzy uprzednio nie wyrazili sprzeciwu wobec pobierania organów jest niezgodny z obowiązującymi normami etycznymi w cywilizacji ludzi wolnych. Co więcej, jawić się może także jako głęboko sprzeczny z duchem i literą Konstytucji RP. Ustawa zasadnicza już w preambule podkreśla „poszanowanie wolności i obowiązek solidarności z innymi”. Szczególnie dobitnie brzmi Rozdział II poświęcony „wolności, prawom i obowiązkom człowieka i obywatela”. Art. 31.1 mówi: „Każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.”
I tu aż ciśnie się pytane o proceder pobierania narządów: czy pobranie wątroby np. tylko na podstawie faktu, że w odpowiednim urzędniczym rejestrze nie ma dokumentu wyrażającego brak zgody potencjalnego dawcy na oddanie narządów, zgodny jest z wspomnianym wyżej fundamentalnym prawem konstytucyjnym? To pytanie kieruję do polskich polityków, prawników i konstytucjonalistów.

Arkadiusz Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij