Podczas gdy ruchy lewicowe i aborcyjne w Polsce prowadziły zdeterminowane działania i radykalizowały się, główne ośrodki polityczne zrzeszające katolików i konserwatystów usypiały swoich wyborców. Robiły to posługując się metaforą wahadła i przekonując, że wprowadzenie chrześcijańskiego ustawodawstwa spowoduje odpływ większości obywateli od Kościoła i zanik konserwatywnych inicjatyw społecznych. Tymczasem, jak podkreśla na łamach „Gościa Niedzielnego” Marek Jurek, rzeczywistość pokazała coś całkowicie odwrotnego.
Jak zwraca uwagę w najnowszym felietonie były marszałek sejmu, największa w Polsce partia uważana za prawicową, Prawo i Sprawiedliwość, przez lata marnotrawiła poparcie społeczne dla katolickich postulatów politycznych, nie podejmując prób ich realizacji. „Przywódca Porozumienia Centrum sformułował tezę, że zbyt zaangażowana polityka może być najkrótszą drogą do dechrystianizacji Polski. Tą zastraszającą prognozą chciał odstraszyć katolickich wyborców od popierania prawicy chrześcijańsko-narodowej u początków lat 90. ubiegłego wieku” – pisze założyciel Prawicy RP. „Ta propaganda nie tylko okazała się nieskuteczna, ale przede wszystkim fakty zadały jej całkowicie kłam” – ocenia, przypominając pierwsze lata po zmianach ustrojowych roku 1989.
Zdaniem felietonisty konserwatywne reformy, jakie miały miejsce u zarania III Rzeczpospolitej nie tylko nie osłabiły wiary Polaków, ale wręcz wzmocniły religijną gorliwość. Podkreśla on również, że wprowadzenie do norm prawnych zasad chrześcijańskiej moralności oraz prawicowe inicjatywy obywatelskie, zmierzające ku rozszerzeniu prawnej ochrony życia nienarodzonych i tradycyjnej rodziny, hamowały dążenie postępowców do liberalizacji i laicyzacji kraju.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor tekstu przypisuje odpowiedzialność za odwrócenie tych tendencji społecznych zgodzie na „demoblizację opinii katolickiej”, w czasach gdy lewicowe ruchy rosły w siłę i zaczynały realizować swoje radykalne postulaty. Największą winę ponosi w tym zakresie jego zdaniem rządzące ugrupowanie Zjednoczonej Prawicy. Marek Jurek przypominał postawę polityków partii względem aborcji. Umywali oni przez długi czas ręce od rozwiązania problemu dzieciobójstwa, twierdząc że aborcja to kwestia sumienia i indywidualnego wyboru. W kwestii suwerenności państwa ten „patriotyczny” ruch również nie zamierzał dążyć do realnej obrony niezawisłości kraju, a ulegle cedował kolejne kompetencje do Brukseli.
Dlaczego tak się stało? Jak uważa Marek Jurek, odpowiada za to nie tylko strach przed reakcją lewicowych ruchów, ale również zwyczajny partyjny komformizm i chęć zapewnienia sobie łatwego zwycięstwa elekcyjnego. „Imperatyw społeczny dotyczył wyłącznie poparcia partii, to było kryterium określające przynależność do właściwego sortu Polaków” – podsumowywał autor felietonu.
Źródła: gość.pl
FA