Po okresie zachłyśnięcia się źle pojmowaną wolnością, po latach nachalnej promocji dewiacji seksualnych oraz wmawianiu, że niemal każdy problem człowieka można rozwiązać poprzez „zmianę płci” i tak osiągnąć szczęście w życiu przychodzi powiedzieć SPRAWDZAM. Kraje Zachodu już borykają się z problemami osób, które szukają sposobu, by powrócić do swej biologicznej płci. Zdaniem prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza, zjawisko to nadciąga także nad Polskę i „czeka nas fala detranzycji”.
Zmiany w Polsce – z oczywistych względów – przebiegają wolniej niż w świecie Zachodu. Podobnie jest ze zmianami w sferze kultury i obyczajów. Nad Wisłą przeżywamy (z opóźnieniem) entuzjazm związany z tzw. korektą płci, trwa promocja transpłciowości. Tymczasem Zachód już zbiera zgniłe owoce tego procesu. Powtarzając błędy świata, trzeba się spodziewać, że przyjdą do nas te same problemy. A jak zauważył seksuolog i psychiatra w rozmowie z wprost.pl, czeka nas fala detranzycji.
Prof. Lew-Starowicz przyznał, że problem detranzycji w jego praktyce pojawił się już 3 lata temu. A obecnie ma już 14 takich przypadków. Chodzi o osoby, które postanowiły, że „zmienią płeć” w bardzo młodym wieku – ich historie zaczynają się na początku XXI wieku. Była to zatem pierwsza fala zachłyśnięcia się możliwościami „korekty płci”.
Wesprzyj nas już teraz!
Co dziś o tamtych wydarzeniach mówią sami pacjenci? Okazuje się, że „mają w sobie bardzo dużo goryczy w stosunku do terapeutów”. Mają żal, że zostali źle zdiagnozowani, że nie pochylono się nad realnymi źródłami ich problemów.
– Osoby detrans żałują, że terapeuta zaakceptował i afirmował ich wątpliwości, zamiast dokładniej szukać przyczyn stanu, w jakim się znaleźli. I nie mówimy teraz o sięganiu do głębokiej przeszłości czy psychopatologizowaniu, ale o uczciwej diagnozie, która wykluczyłaby np. autyzm, depresję czy inne przyczyny, których poczucie „obcości w ciele” mogły być tylko objawem – wskazał prof. Lew-Starowicz.
Warto dodać, że o tym od dawna grzmią psychologowie i psychiatrzy, którzy biją na alarm i wskazują, że „korekta płci” stała się panaceum na wszelkie zło współczesnego świata. Specjaliści ci podkreślają, że piewcy ideologii gender nie dość, że znajdują medialny poklask, to stawiają pod murem – z szyldem „transofia” – wszystkich tych, co próbują traktować pacjenta tak jak należy, nie idąc na skróty przywrócić i zdorowie psychiczne, nie ingerując w biologię.
Profesor nieco tłumaczy lekarzy tym, że transseskualizm był wówczas pewną nowinką, egzotyką, „więc duża część terapeutów raczej ich wspierała niż zastanawiała się nad etiologią zaburzenia”. Opisuje też rodzaj pacjenta „detrans”, który powraca „na kozetkę”. Mechanizm jest zwykle ten sam: osoba dojrzewająca, ma problemy z tożsamością. Część z nich trafia na fora, gdzie umacnia się w przekonaniu, że jedynym wyjściem jest tranzycja. Zapada decyzja o „korekcie płci”, a kontakt ze specjalistą (oczywiście polecanym w środowisku) odbywa się już na etapie postrzegania siebie jako osoba transpłciowa. W gabinecie odbywał się proces afirmacji, część pacjentów sięgała po hormony „na własną rękę”… I tak aż do metrykalnej zmiany płci.
Dziś tacy pacjenci zakładają sprawy w sądach, bo chcą powrócić w dokumentach do dawnej płci. – Po pewnym czasie życia po korekcie płci uznają, że wcale nie znajdują szczęścia. Co więcej: u wielu z nich następuje totalne rozczarowanie takim życiem – relacjonuje prof. Lew-Starowicz. Jak wskazuje, pacjenci mówią, że była to „fatamorgana”, bo liczyli, że zmieniając płeć odniosą sukces, czy to w życiu zawodowym, czy uczuciowym. – Korekta płci wydaje mi się drogą rozwiązania problemu. Bywa jednak, że po drugiej stronie jest jeszcze gorzej. Że problemy się mnożą, że żyje się ciężej niż przed, że nastrój wcale się nie poprawia – dodaje rozmówca wprost.pl.
Profesor przytacza różne historie pacjentów. Okazuje się, że są to m.in. osoby doświadczone przez los, z problemami związanymi z przemocą, z zawodem miłosnym i rozczarowaniem w sferze seksualnej… I choć są tu nawet przypadki sukcesów życiowych po tranzycji, to pojawia się chęć powrotu do płci biologicznej, bo pacjent nigdy nie czuł się tym kim został po korekcie.
Ekspert dostrzega, że główne media przemilczają problem, bo nie chcą być „oskarżonym o konserwatyzm czy niedostateczny progresywizm”, ale on sam traktowałby fakt pojawiania się osób po detranzycji jako „niepożądaną i bolesną konsekwencję błędnych diagnoz”. Prof. Lew-Starowicz nie jest bowiem zwolennikiem ani całkowitego zakazu zmiany płci, ani też bezkrytycznej jej afirmacji.
Rozmówca „Wprost” stawia też tezę, że należy spodziewać się procesów terapeutów, których pacjenci nie odnaleźli się w „nowym życiu”. Seksuolog na koniec stawia też dość niepokojącą tezę o tym, że czeka nas „świat pomieszania płci” Ale nie to jest najbardziej niepokojące w słowach seksuologa, bowiem ideologia gender dużo już uczyniła na tym polu. Prof. Lew-Starowicz mówi bowiem o utrwaleniu „trzeciej płci” – mowa o osobach transpłciowych z całkowitą tranzycją, bądź tranzycją niepełną. A to oznacza dalsze zamieszanie w toaletach, sporcie, więzieniach… Ekspert sugeruje, że być może zatem nas rewizja poglądów na temat płci.
Czy jednak taka ścieżka rozwiąże problemy wrzucone nam przez ideologię gender?
Źródło: wprost.pl
MA
„Zmiana płci”? Dzieci obcinają sobie części ciała i zażywają hormony. TO JUŻ PLAGA!
Skandal! Oficjalne konto Synodu promuje LGBT i kapłaństwo kobiet