Czy jesteśmy świadkami małego otrzeźwienia związanego ze ślepym stawianiem na „zieloną energię”? Być może. Właśnie pojawił się raport UE i NATO, w którym czytamy, że energia odnawialna nie daje stuprocentowych gwarancji bezpieczeństwa energetycznego.
W tym kontekście nie chodzi o samą stabilność produkcji – czyli zależność o warunków pogodowych (słońca i wiatru), ale o wysokie ryzyko w zapewnieniu ciągłości dostaw niezbędnych komponentów do produkcji urządzeń wytwarzających i magazynujących prąd. Raport zawraca uwagę, że w tym zakresie istnieje duże uzależnienie od dostawców surowców, którzy nie są częścią UE czy NATO.
I tak np. do wyprodukowania akumulatorów używa się niklu, litu i kobaltu. A są to pierwiastki, które pozyskuje się np. w Demokratycznej Republice Konga, Indonezji, na Filipinach czy w Rosji.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem Komisja Europejska naciska na transformację energetyczną i upycha kolanem pakiet Fit for 55. A jako pretekst do przyspieszenia zmian wykorzystano wojnę na Ukrainie, a co za tym idzie sankcje nakładane na agresora i minimalizowanie dostaw węglowodorów z Rosji. I o ile rezygnacja ze współpracy z Rosją i zmniejszanie uzależnienia od jej dostaw jest krokiem uzasadnionym, to już obrany przez UE kierunek transformacji energetycznej może spowodować skoki cen energii i problemy z jej dostawami.
Źródło: radiomatyja.pl
MA