„Rzeczywistość społeczna i kulturowa się zmienia. W jakiś sposób dostosowuje się do niej Kościół. Jeśli potrafi zaproponować nowe formy w miejsce tych, które zdają się trącić myszką, ludzie chętnie w nich uczestniczą. Od czegoś odchodzimy, ale nie idziemy donikąd. Pojawiają się nowe sposoby przeżywania doświadczenia religijnego. Przez te prawie 30 lat nasi biskupi i kapłani nigdy nie wywieszali białej flagi” – mówi w wywiadzie opublikowanym na łamach „Gościa Niedzielnego” ks. prof. Piotr Mazurkiewicz.
Na początku rozmowy, której tematem jest „jakość naszej wiary” ksiądz profesor odnosi się do badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC za rok 2015. Analiza wyników pokazuje, że w latach 1989 – 2015 liczba Polaków uczestniczących w niedzielnej Mszy św. zmniejszyła się o niecałe 7 proc.
Wesprzyj nas już teraz!
Ksiądz profesor odniósł się do prognoz ekspertów sprzed 25 lat, które zapowiadały „przemianę” Polski na wzór Francji – liczba wiernych na niedzielnej Eucharystii miała spaść do poziomu 5 proc. Jego zdaniem, fiasko tych „ekspertyz” wiąże się odmiennym przebiegiem procesów laicyzacyjnych w naszej ojczyźnie.
– W 1989 roku doszło u nas do zderzenia dwóch różnych procesów. Z jednej strony zostaliśmy włączeni w zachodnie prądy kulturowe, w tym także w proces sekularyzacji, który oznacza „wypychanie” religii i Kościoła ze sfery publicznej. Z drugiej zaś mieliśmy do czynienia z procesem „rechrystianizacji” – mówi kapłan.
Zdaniem duchownego wielu Polaków przeciwstawia się tzw. spontanicznej sekularyzacji, czego dowodem są miliony osób zaangażowanych w działalność Caritas oraz ponad 60 tys. innych organizacji katolickich.
Ksiądz profesor nie ukrywa zadowolenia ze stale rosnącej liczby osób głęboko wierzących (z 10 do 20 proc. w latach 1991-2012) oraz osób przystępujących do Komunii św. (z 8 do 17 proc. w latach 1980-2015).
Niepokojącym, zdaniem ks. Mazurkiewicza, faktem jest niewielkie, ale stałe zwiększanie się grupy niezdecydowanych, obojętnych i niewierzących (z 10 do 18 proc. w latach 1991-2012) wśród których, coraz częściej obserwowane jest zjawisko „otwartej wrogości wobec Kościoła.
– Czasem przybiera ono formy polityczne, jak np. Ruch Palikota czy „czarne marsze”. Mobilizują się także środowiska apostatów. Jest to niewielki, ale głośny margines. Wcześniej takie postawy były traktowane jako obce naszej kulturze i tradycji, w której wizerunek Kościoła był bardzo pozytywny nawet wśród tych, którzy formalnie do niego nie należeli – ocenia duchowny.
Kapłan odnosi się również do wysokiej liczby rozwodów wśród Polaków, przy ich jednoczesnej deklaracji dotyczącej tradycyjnego stosunku do małżeństwa. Jego zdaniem spowodował to „głęboki kryzys kulturowy, który uderza między innymi, w katolickie rozumowanie rodziny czy etyki seksualnej”. – W obliczu tej kultury także rodzice często czują się bezradni, „abdykują” z obowiązku wychowania, zwłaszcza w sferze życia moralnego – mówi ksiądz.
Przeciwwagą dla ideologii carpe diem, którą próbuje się zaserwować coraz większej grupie ludzi jest, według księdza profesora, powrót do Jezusa Chrystusa. Wraz z nim jest możliwy powrót nadziei oraz nawrócenie Europy. Nie można jednak przedkładać Europy ponad Polskę. – Według mnie wezwanie Jana Pawła II nie oznacza, że mamy opuścić Polskę i ruszyć nawracać Zachód. Na pewno Europa potrzebuje Kościoła, który żyje wiarą, ale po pierwsze w Polsce, tu na miejscu. Już sam fakt istnienia takiego Kościoła i takiego społeczeństwa zmienia Europę. Chodzi o pokorne świadectwo wierności w tym miejscu, w którym Pan Bóg nas postawił – konkluduje ks. Mazurkiewicz.
źródło: „Gość Niedzielny”
TG