„W ubiegłym roku pracę w europejskim sektorze motoryzacyjnym straciło więcej osób niż w okresie pandemii. Zaostrzanie norm emisji spalin zaczyna wyglądać, jak zaciskanie pętli wokół producentów, którzy chcąc uniknąć płacenia kar, zmuszeni zostali do kupowania prawa do emisji m.in. od amerykańskiej Tesli”, informuje na łamach działu MOTORYZACJA w serwisie Interia.pl Mirosław Domagała.
Z informacji, do których dotarł Domagała wynika, że w roku 2024 w europejskim przemyśle motoryzacyjnym zlikwidowano około 54 tys. miejsc pracy. Co gorsza wszystko wskazuje na to, że w roku 2025 pracę straci podobna liczba osób zatrudnionych w przemyśle motoryzacyjnym. Nic bowiem nie wskazuje, aby w Unii Europejskiej znalazła się większość, która zatrzymałaby eko-szaleństwo lansowane przez Brukselę.
Komisja Europejska zapowiada wprawdzie podjęcie działań i „strategiczny dialog” na temat przyszłości europejskiego przemysłu motoryzacyjnego, ale biorąc pod uwagę, jak w przeszłości wyglądały podobne inicjatywy w przypadku innych gałęzi gospodarki dotkniętych eko-szaleństwem na jakiś sensowny przełom nie ma co liczyć. Wszystko wskazuje na to, że Bruksela opracuje „plan ratunkowy” i „sypnie groszem” dla firm motoryzacyjnych, a od samego odejścia od „zielonej transformacji” nie będzie mowy.
Wesprzyj nas już teraz!
„Europejski przemysł motoryzacyjny zatrudnia ponad 13 milionów osób i stanowi 7 proc. całej gospodarki Unii Europejskiej”, podsumowuje Mirosław Domagała.
Źródło: Interia.pl
TG