„Cokolwiek sądzić o Romanie Giertychu, w jego gorliwym akcesie do obozu lewicowo-liberalnego był, poza oczywistą chęcią zemsty na Jarosławie Kaczyńskim i szukaniem osobistych korzyści, pewien polityczny plan. Giertych miał dla tego obozu ofertę dobudowania do formacji lewicowo-liberalnej skrzydła narodowo-katolickiego”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
W ocenie publicysty obecność Giertycha, Sikorskiego czy Komorowskiego przy Tusku miała być czymś na wzór Stowarzyszenia Pax przy komunistach, czyli „pozorem szerokiego konsensusu narodowego oraz przykładem, że Europę i praworządność można popierać też z pozycji umiarkowanie tradycjonalistycznych”.
Właśnie dlatego, jak zauważa RAZ, razem ze wściekłym „antypisizmem” Giertych nie dokonał wolty ideologicznej. Przeciwnie – Giertych w swojej antypisowskiej „bańce” lansował pseudopatriotyczny i pseudo-katolicki przekaz, ponieważ zdawał sobie sprawę, że opozycja nigdy nie wygra z PiS, jeśli będzie dryfować ku agendzie skrajnie lewicowej.
Wesprzyj nas już teraz!
„Tyle że Tusk (…) wziął Giertycha na listę wyłącznie jako internetowego trolla, przetrąciwszy go i zmusiwszy do deklaracji, że będzie głosować wraz ze skrajną lewicą, wbrew deklarowanym zawsze poglądom. I publicznie oznajmił jeszcze, że w sumie się nim brzydzi i traktuje jak, za przeproszeniem, kupę, którą wrzuca Kaczyńskiemu do studni”, podsumowuje Rafał Ziemkiewicz.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”