Unia Europejska pragnie udawać państwo europejskie nie mając do tego żadnych podstaw traktatowych, ale bazując na tym, że Komisja Europejska będzie się zachowywała jakby była rządem, Parlament Europejski, jakby był parlamentem, a TSUE jakby był sądem najwyższym – ocenia Rafał Ziemkiewicz, odnosząc się do ostatnich nacisków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej na polski rząd.
Publicysta odniósł się do listu europejskiego komisarza ds. sprawiedliwości Didiera Rayndersa, wystosowanego do premiera Mateusza Morawieckiego. Komisarz zwrócił się z żądaniem o wycofania wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, w którym premier prosi o wyjaśnienie charakteru niedawnego orzeczenia TSUE przeciw Polsce. – W dużym skrócie, czy wyrok TSUE jest ważniejszy od naszej Konstytucji, czy nie? – wyjaśnia Ziemkiewicz.
– Pan Komisarz napisał ten list z pozycji; „oczywiście, że prawo unijne jest nadrzędne nad prawem krajowym, dlatego proszę się o to w ogóle nie pytać, proszę się nad tym nie zastanawiać, bo MY – Komisja Europejska, oligarchia europejska mówimy, że prawe UE jest nadrzędne – podkreśla.
Wesprzyj nas już teraz!
Raynders opiera swoją pozycję o przepisy Traktatu Lizbońskiego, zawierającego zdaniem publicysty „mętne zapisy” o wolności i solidarności europejskiej. – Ponieważ te zapisy nie wiadomo co znaczą, znaczą dokładnie to, jakie znaczenie chce im nadać ten, kto ma odpowiednią siłę do ich wyegzekwowania – ocenia. – Czy p. Raynders rzeczywiście ma taką siłę? – pyta publicysta, sugerując, że przecież „nie zaszkodzi mu blefować”.
W ocenie Ziemkiewicza, premier Morawiecki nie musi wysyłać żadnych listów do Trybunału, gdyż ten już wielokrotnie wypowiadał się w tej sprawie. – Z poprzednich orzeczeń wynika, że sytuacja prawna jest absolutnie jasna; traktaty unijne polegają na delegowaniu poszczególnych kompetencji przez państwa narodowe na rzecz organizacji międzynarodowych, jaką jest Unia Europejska. W ramach tego cośmy delegowali, podlegamy orzeczeniom TSUE, bośmy się na to zgodzili, co dotyczy wspólnych polityk europejskich. W ramach tego czegośmy nie delegowali, to orzeczenia nie dotyczą. Nie ma wspólnej europejskiej polityki w kwestiach sądownictwa, obyczajowych czy ideologicznych. I w tych kwestiach TSUE może się … – zauważa Ziemkiewicz.
Natomiast powodem takiego działania, jak np. list komisarza Rayndersa do premiera Morawieckiego jest, w opinii publicysty, tocząca się próba sił w walce o władzę w Europie. Zarówno Komisja Europejska, TSUE czy Parlament Europejski „prawem Kaduka” oraz „pohukiwaniem” i karceniem chcą wywołać wrażenie, jakby to na nich ciążyły kompetencje najważniejszych organów władzy w Europie, mimo, iż nie posiadają wystarczającej legitymacji.
– Tutaj dotykamy tej całej konstrukcji, którą Unia Europejska nie jest, a którą usiłuje udawać, czyli udawać państwo europejskie nie mając do tego żadnych podstaw traktatowych, ale bazując na tym, że Komisja Europejska będzie się zachowywała jakby była rządem, Parlament Europejski, jakby był parlamentem, a TSUE jakby był sądem najwyższym (…) a skorumpowane, zastraszone, czy w inny sposób spacyfikowane elity państw członkowskich będą się na to zgadzać. Taki jest plan na Unię Europejską – wyjaśnia.
Na podstawie swojej książki „Cham niezbuntowany”, publicysta przypomina polskie doświadczenia prób federalizacji na przykładzie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. – To doświadczenie pokazało wyraźnie, że taka konstrukcja – która fajnie działa dopóki jest dobrze – w momencie kryzysu albo się rozpada, albo zmienia w klasyczne imperium kierowane przez jedno, silne państwo, które wszystkie inne bierze za twarz – analizuje.
Zdaniem publicysty, nasi sarmaccy przodkowie nie chcieli, aby Rzeczpospolita Obojga Narodów przekształciła się w ten drugi twór, dlatego upadła. – Natomiast drugi wariant obecny jest dzisiaj w Unii Europejskiej i Niemcy go próbują – ocenia publicysta.
Źródło: Rafał Ziemkiewicz / YouTube
PR