Przydomowe ładowarki do samochodów elektrycznych stają się coraz bardziej łakomym kąskiem dla złodziei. Ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii dochodzą sygnały o falach kradzieży dokonywanych ze względu na cenne pod względem materialnym miedziane kable.
Jak podaje motoryzacyjny dział serwisu Interia, obecnie plagi kradzieży ładowarek doświadczają Brytyjczycy. Wcześniej podobne informacje płynęły ze Stanów Zjednoczonych. Ze względu na politykę zwalczania samochodów spalinowych na rzecz elektrycznych, problem może bardzo się rozpowszechnić.
Sprawa stała się głośna dzięki niedawnemu posiedzeniu Komisji Transportu Parlamentu Brytyjskiego. Radny miasta Hungerford poinformował, że tylko na jednym osiedlu mieszkańcy stracili na rzecz złodziei 15 przydomowych ładowarek do „elektryków”. Ginęły zarówno urządzenia zamontowane na miejscach parkingowych, jak i znajdujące się w garażach.
Wesprzyj nas już teraz!
Reporterzy branżowego serwisu Autocar postanowili zweryfikować problem i potwierdzili podejrzenia, że tego typu kradzieże stają się już nagminnym procederem.
Na rynku brytyjskim nowa ładowarka może kosztować nawet 550 funtów, czyli blisko 3 tysiące złotych. To wystarczający poziom opłacalności dla amatorów nieuczciwego zysku. Złodzieje bez problemu znajdują na internetowych aukcjach chętnych, którzy nie pytają o pochodzenie podejrzanie taniego towaru.
Źródło: motoryzacja.interia.pl
RoM
Kolejne problemy z e-autami. Wielopoziomowe parkingi mogą nie wytrzymać pod naporem ich masy
Auta elektryczne jednak nie takie ekologiczne? Znamy wyliczenia ekspertów
Wioska potiomkinowska na sesji klimatycznej ONZ. Elektryczne auta będą ładowane dzięki… Dieslowi