Zmartwychwstanie Jezusa jest podstawą nadziei na nasze zmartwychwstanie. Jasno i wyraźnie powiedział przecież Chrystus do pogrążonej w smutku Marty, opłakującej zgon swego brata Łazarza: Zmartwychwstanie brat twój. Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (J 11,25). Gdy wierzymy w zmartwychwstanie Tego, który te słowa wypowiedział, to wierzymy również, że i my nie pozostaniemy pogrzebani na zawsze w naszych grobach, że dźwignie nas kiedyś moc Boża z prochu i poniżenia śmierci pod koniec tego świata.
W Rzymie, na via Appia, na grobowcu słynnego pogańskiego poety tragika jest taki napis: Młodzieńcze, zatrzymaj się i czytaj: Tutaj leżą kości poety Marka Pakuwiusza. Ten krótki napis ma w sobie jakiś zimny dreszcz rozpaczy. Brak mu choćby jednego słowa, budzącego nadzieję. W tym samym jednak Rzymie w pośrodku cmentarza, służącego obecnie do grzebania ciał, wznosi się duża figura Chrystusa Zmartwychwstałego. Postać Jezusa ma oczy zwrócone ku niebu i szerokim gestem rozłożonych rąk wydaje się pociągać wszystkich pogrzebanych na tym „cmentarzu do powstania z grobów i do pójścia za Nim do życia pozagrobowego. Wypowiada się w tej pięknej rzeźbie chrześcijańska wiara w zmartwychwstanie ciał, oraz przekonanie, że dla każdego człowieka po jego wielkim tygodniu śmierci nastąpi poranek zmartwychwstania, jak o tym zapewnia nas Pismo Święte, słowami Pawła Apostoła: A jak w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy będą ożywieni (I Kor 15, 22).
Chrystus wykona swe przyrzeczenia, dane ludziom, bo Sam swą mocą powstał z grobu. Mamy co do tego pewność i ze świętą ufnością przyjmujemy zapewnienia Jezusa, przyrzekającego nam, że i my zmartwychwstaniemy. Wobec tej radosnej obietnicy, śmierć, która tak przeraża ludzi, przestaje być przyczyną lęku i bojaźni. Nie unikniemy śmierci, wszyscy będziemy musieli umierać, ale kiedyś na pewno zmartwychwstaniemy na życie wieczne. Ktoś pięknie powiedział, że śmierć nie jest ostatecznym słowem w naturze. Istotnie, doczesne życie ludzkie kończy się zniszczeniem ciał, przemianą w proch tego, co z prochu powstało, nie będzie to jednak koniec ostateczny, przyjdzie dla wszystkich chwila powstania z martwych na głos anielski, wzywający ludzi do wyjścia z grobów i stawienia się na Sąd Ostateczny.
Idziemy przez życie przygnębieni swoimi kłopotami i codziennymi naszymi troskami. Nie najmniejszym wśród tych zmartwień jest choroba i śmierć naszych krewnych, gdy jednak myślą pobiegniemy do zmartwychwstałego Chrystusa, zobaczymy, że w oczach Jego jaśnieje światło triumfującego życia i odczujemy, że udziela się nam ta krzepiąca siła, która dopomaga człowiekowi żyć i znosić wszystkie cierpienia. Napisał kiedyś w jednym ze swych opowiadań francuski pisarz Anatol France, że historię ludzkości można by ująć w najkrótszy sposób w tym jednym zdaniu, że ludzie rodzili się, cierpieli i umierali, Jest to pesymizm, obcy chrześcijańskiemu światopoglądowi. Nie same cierpienia wypełniają życie ludzkie. Są i radości, bo życie jako samo cierpienie nie może być w planach Bożych. Są więc radości i to tak wielkie, że mogą łagodzić i osładzać gorycz ludzkich cierpień. Taką największą radość czerpiemy ze zmartwychwstania Chrystusa. Tym także należy tłumaczyć tę zazwyczaj bardzo liczną obecność wiernych na nabożeństwie rezurekcyjnym. Przychodzą, by przeżyć swą największą radość, by zaśpiewać tę naszą starą pieśń wielkanocną, tak prostą, a jednocześnie tak piękną i głęboko wzruszającą: Wesoły nam dzień dziś nastał.
Biskup Franciszek Jop, Kazania, Opole 1964, Wydawnictwo Św. Krzyża, s.12-14.