Wybory w Grecji i we Francji obserwowane były w Europie z zapartym tchem. Nic w tym dziwnego bowiem nowe polityczne rozdania przyniosą z pewnością zmiany nie tylko dla obywateli tych krajów, ale wpłyną także na całą sytuacje gospodarczą UE.
Sytuacja w Grecji budzi zaniepokojenie w gremiach kierowniczych UE. A jeszcze tydzień temu wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Posunięcia poprzedniego rządu, ograniczenia wydatków i wzrost podatków, spotkały się z pozytywnym odbiorem przez rynki finansowe. Podwyższony został nawet stopień wiarygodności Grecji. To jednak może się w najbliższym czasie zmienić, bowiem drugie miejsce w wyborach lewackiej Radykalnej Koalicji Lewicy (SYRIZA) pokazuje silny społeczny sprzeciw wobec radykalnych cięć w finansach i unijnym subwencjom narzucanym przez eurobiurokratów. Dlatego też wierzyciele Grecji z napięciem czekają na utworzenie koalicji. Optymalnym dla nich rozwiązaniem jest sojusz socjalistycznego PASOK-u oraz Nowej Demokracji, gdyż tylko taki układ daje szansę na dalsze oszczędności, które mogą sięgnąć 11,5 mld euro. SYRIZA bowiem będzie dążyć do ograniczania cięć, co może nawet doprowadzić do opuszczenia przez Grecję strefy euro.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie lepiej przedstawia się sytuacja we Francji. Żaden z dwóch kandydatów na prezydenta z pewnością nie budził zachwytu w Berlinie, jednak wygrana Francois Holland`a może się okazać trudniejszym orzechem do zgryzienia dla Angeli Merkel. Zmiany planowane przez prezydenta-elekta mogą bowiem zburzyć misterną koncepcję ratowania strefy euro obmyśloną przez panią kanclerz.
Wszystko przez to, że Holland chce walczyć z kryzysem podnosząc podatki oraz zwiększając wydatki, co według byłego francuskiego ministra ds europejskich Alain Lamassoure`a doprowadzi ogólnoeuropejskiej katastrofy. „The Economist” wręcz nazwał nowego francuskiego prezydenta „niebezpiecznym panem” i wyraził obawę, że francuski budżet może się rozpaść, a kraj podzieli los Hiszpanii. Według tygodnika niełatwo będzie przekonać rynki o wiarygodności finansowej Francji, szczególnie biorąc pod uwagę, że wydatki państwa sięgają 57% PKB (obok Szwecji najwięcej w UE), bezrobocie jest największe od 13 lat, a za prezydentury Sarkozy`ego dług publiczny wzrósł o 1/3 do 90% PKB. Obsługa długu w nowym francuskim budżecie zajmuje najważniejsze miejsce, niestety wszystko wskazuje na to, że będzie on rósł choćby w związku z planami zatrudnienia kolejnych 70 tys. nowych urzędników w szkołach i policji.
Tymczasem według badań IPSOS przyczyną przegranej Nicolasa Sarkozy`ego było m.in. niezadowolenie obywateli z, coraz mocniej uderzającego ich po kieszeniach, kryzysu finansowego. To dosyć ciekawe tłumaczenie, biorąc pod uwagę zapowiadane w kampanii przez nowego prezydenta posunięcia, które jeszcze bardziej odchudzą Francuzom portfele.
Wniosek jaki się nasuwa się po tych wyborach nie napawa optymizmem, skoro mieszkańcy tych dwóch krajów w roli wybawców widzą lewicę (niezły wynik greckiej Radykalnej Koalicji Lewicy, we Francji wygrana socjalisty Holland`a). Otwarte pozostaje pytanie jak wyniki wyborów przełożą się na losy waluty euro oraz całej UE. Poniedziałkowy Daily Telegraph sugeruje wręcz, że strefa euro „rozpadnie się na kawałki”.
I.Sz.
Źródło: www.forsal.pl