– Widzimy na przykładzie Holandii, że nie trzeba być dużym krajem, by zachować się przyzwoicie – powiedział „Gazecie Polskiej” aktor Redbad Klijnstra. Porównał on działania Holandii po zestrzeleniu nad Ukrainą samolotu malezyjskich linii lotniczych z jej obywatelami na pokładzie, z katastrofą smoleńską.
Klijnstra, który legitymuje się holenderskim i polskim paszportem, zaznaczył, że na początku, po zestrzeleniu boeinga, holenderski rząd działał ociężale. Działania władz przyspieszyły dopiero pod naciskiem obywateli, oburzonych, że rządzący kierują się wyłącznie interesem utrzymania dobrych stosunków z Moskwą. Od początku bowiem wiele wskazywało, że to związani z Rosją separatyści trafili pociskiem samolot.
Wesprzyj nas już teraz!
– Holendrzy zaczęli się emocjonować i bulwersować, kiedy osoby reprezentujące władze Holandii na terenie katastrofy nie wykazały należnego szacunku dla ofiar i nie bylły zainteresowani zabezpieczeniem wraku – powiedział Klijnstra. – Okazało się, że Holendrzy są w stanie nawet wysłać wojsko, by zabezpieczyć ciała swoich obywateli – dodał.
Aktor zwrócił też uwagę, że w Holandii każda hipoteza jest brana pod uwagę, w przeciwieństwie do przypadku Polski, gdzie przypuszczenia dotyczące ewentualnego zamachu w Smoleńsku od razu były kwestionowane. – W Holandii nie ma, jak w Polsce w związku ze Smoleńskiem, w sprawie katastrofy boeinga dwóch obozów, z których jeden jest wyszydzany. Każda hipoteza katastrofy brana jest pod uwagę – stwierdził Klijnstra.
Artysta zdziwił się również, że Polska po katastrofie smoleńskiej nie skorzystała z pomocy instytucji międzynarodowych. – Holendrzy poprosili o wsparcie wszystkich, którzy pomogą im dojść do celu. Po co Polska tak zabiegała, żeby należeć do NATO i do Unii Europejskiej, skoro w momencie, gdy może korzystać z ich pomocy, tego nie robi? – pyta retorycznie.
Źródło: „Gazeta Polska”
ged