Rząd Ewy Kopacz świętuje tryumf, który – w jego mniemaniu – uwieńczył rozmowy o prawie wizowym z Turcją. Zniesienie tureckich wiz dla polskich turystów to początek szerzej zakrojonej akcji. Kogo powinna cieszyć ta decyzja – Polaków, czy też może Turków, którzy dzięki Polsce mogą postawić milowy krok w swoim pochodzie ku wstąpieniu do Unii Europejskiej? Pozornie radosna wieść, po bliższym przyjrzeniu, budzi jednak niepokój…
Decyzja o zniesieniu wiz do Turcji cieszy niewątpliwie wszystkich zapalonych podróżników i fascynatów orientu oraz tych, którzy pamiętają przyjacielskie gesty Turcji, czy też Iranu, które to kraje nigdy nie uznały gwałtu, jakiego na Rzeczypospolitej dokonali trzej zaborcy. Niemniej jednak warto spojrzeć na sprawę szerzej. Przede wszystkim, jak to w dyplomacji, trudno, żeby taka decyzja była jednostronna – w jej konsekwencji ma naturalnie nastąpić zniesienie wiz dla Turków wybierających się do Polski. To tylko jeden – i zdaje się, że nie najdonioślejszy – warunek naszego dawnego przyjaciela. Nie ma bowiem skończyć się na otwarciu granic dla azjatyckich przybyszów, ale w sytuacji tak zacieśnionych więzów Polska ma stać się rzecznikiem wstąpienia Turcji do Unii Europejskiej na arenie międzynarodowej.
Wesprzyj nas już teraz!
Socjolog dr Tomasz R. Korczyński na łamach „Naszego Dziennika” porównuje ów „sukces” rządu premier Kopacz do otwarcia puszki Pandory. „Dziś każdy sunnicki terrorysta bez większych problemów może stać się obywatelem Turcji i wkrótce mogą tu sobie urządzić kraj tranzytowy dla swojego islamistycznego tournée po całej Europie” – zauważa. Spróbujmy zatem ostudzić emocje związane z polityką zagraniczną polskojęzycznego rządu i zastanówmy się nad jej dalekosiężnymi konsekwencjami.
Jakie będą skutki tej przyjaźni, wypada zapytać – i jaki jej bilans? Puste krzesła w bogato zdobionych izbach orientalnych rządów oczekujące na delegatów wymazanej z map Rzeczypospolitej – poza honorową wartością tego pięknego gestu – nie przyniosły przecież realnych efektów dla polskiej polityki niepodległościowej. Można też powiedzieć, że otwarcie tureckich granic dla Polaków nie odmieni oblicza tego kraju, co najwyżej wpompuje trochę więcej dochodów z turystyki. Jednak zupełnie inaczej może stać się po naszej stronie, kiedy sami odbierzemy sobie możliwość kontrolowania, kto, o jakiej proweniencji i z jakimi potencjalnymi zamiarami chce przekroczyć naszą granicę… jako przybysz z kraju bynajmniej nie wolnego od islamskiego radykalizmu.
FO