W Gosławicach (woj. małopolskie) zniknęło ponad 700 metrów drogi powiatowej. Szosa została pozbawiona przez firmę budującą autostradę asfaltu i części żwirowej podbudowy.
– To jest kradzież w biały dzień. Jak żyję czegoś takiego nie widziałem – mówi Mieczysław Kras, starosta tarnowski, kompletnie zaskoczony postępowaniem firmy Dragados.
Wesprzyj nas już teraz!
Wykonawca odcinka autostrady z Wierzchosławic do Krzyża ponad rok temu porozumiał się z powiatem w sprawie korzystania z jego drogi, aby dowozić nią materiał na budowaną A4.
Ponad 2-kilometrowy odcinek początkowo miał być zdany 1 maja, jednak wobec przeciągających się prac przy autostradzie stało się to ostatecznie 1 października. Wkrótce powiat wyłonił wykonawcę, który miał wejść na rozjeżdżoną drogę i ją wyremontować. Do tego jednak nie doszło.
Gdyż kilka dni temu na drodze pojawiły się maszyny firmy Dragados, które najpierw sfrezowały resztki asfaltu, a potem zaczęły wybierać jej podbudowę, miejscami nawet na głębokość metra i wywozić ją do utwardzenia własnych dróg przy A4.
– Zdążyliśmy ich powstrzymać w momencie, gdy asfalt zniknął doszczętnie z 700 metrów drogi, a podbudowa z jednego pasa półkilometrowego odcinka – mówi dyrektor Łątka, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg.
Na miejsce tego niecodziennego wydarzenia wezwano policję. Funkcjonariusze nakazali zaprzestania dalszej rozbiórki drogi. Władze powiatu domagające się wyjaśnień od firmy zostały według relacji starosty potraktowane dość obcesowo.
– Próbowałem u wykonawcy autostrady wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi, jednakże w firmie zbyto mnie słowami: „Możecie skarżyć nas po sądach, ale my mamy dobrych prawników; będzie się to ciągnąć latami, a i tak nic nie wywalczycie” – opowiada starosta Kras.
Koszt naprawy drogi miał początkowo wynieść ok. 800 tysięcy złotych. Obecnie może to być wydatek nawet 3 mln zł.
Źródło: „Gazeta Krakowska”
luk