Prezydent Filipin Rodrigo Duterte obiecał żołnierzom, którzy zostali wysłani na południe kraju, by walczyć z islamistami, że mogą w majestacie prawa dopuszczać się wszelkich nieprawości, byleby zmiażdżyć terrorystów. – Biorę wszystko na siebie – deklarował. Na swoje konto prezydent weźmie nawet sytuacje, w których żołnierze będą gwałcić kobiety przy okazji „przeszukiwania” domostw.
Zaledwie trzy dni po ogłoszeniu stanu wojennego w zbuntowanych, południowych Filipinach, prezydent nakazując swoim oddziałom zabicie dżihadystów powiedział w wystąpieniu: Możecie aresztować dowolną osobę, przeszukać każdy dom. Ja sam będą odpowiedzialny za wszystko, co zrobicie w trakcie trwania stanu wojennego. I dodał: Pójdę do więzienia za ciebie, jeśli zdarzy ci się zgwałcić trzy kobiety. Biorę to na siebie.
Wesprzyj nas już teraz!
Te ostatnie zdania miały być… żartem. Prezydent Filipin Rodrigo Duterte starał się zapewnić żołnierzy, którzy mogą zostać oskarżeni o popełnienie nadużyć w trakcie trwania stanu wojennego, że nie poniosą żadnej odpowiedzialności, nawet wskutek użycia drastycznych środków.
Filipiński lider znany jest jednak z komentarzy uznawanych za obraźliwe. Chociaż zapowiadał, że bierze odpowiedzialność za wszelkie nadużycia na wyspie Mindanao, to dodawał, że nadużyć nie będzie tolerował.
Duterte wygłosił przemówienie do żołnierzy na wyspie Mindanao, gdzie we wtorek wprowadził stan wojenny w celu pozbycia się islamskich rebeliantów powiązanych z Państwem Islamskim.
Komentarz wywołał krytykę w mediach społecznościowych. To nie był pierwszy raz, gdy Duterte żartował sobie z gwałtów. Podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej wspomniał o zamieszkach w więzieniu w roku 1989, w którym zabito australijską misjonarkę po wcześniejszym jej zgwałceniu.
Duterte żartował wówczas, że ofiara była piękna i jako burmistrz miasta Davao, gdzie miały miejsce zamieszki, powinien był… pierwszy ją wykorzystać. Później przeprosił i powiedział, że nie zamierza lekceważyć kobiet i gwałtów.
Lider Filipin znany jest ze swojego nieformalnego stylu, a w jego przemówieniach często pojawiają się obelgi, groźby i żarty dotyczące tematów tabu. W piątek żartował również, że dołączyłby do żołnierzy w walce z ekstremistami, jeśli by tylko mógł, ale ma zapalenie stawów.
Rzecznik prezydenta Ernesto Abella tłumaczył, że Duterte chciał zapewnić żołnierzy o pełnym wsparciu ich działań na zbuntowanej wyspie. Obrońcy „praw człowieka” i niektórzy parlamentarzyści skrytykowali decyzję o ogłoszeniu stanu wojennego, obawiając się nadużyć sił bezpieczeństwa. Duterte wezwał rebeliantów do rozbrojenia i prowadzenia rozmów. Ogłosił także, że każdy, kto będzie nosił broń poza wojskiem i służbami, zostanie zabity.
Źródło: reuters.com, bignewsnetwork.com
AS