Tak bardzo rozpanoszyliśmy się na ziemi, że przez nas cierpią inne stworzenia – czytamy w opublikowanym w „Glamour” tekście pt. „Planeta Zwierząt”. Ale na szczęście – o czym informuje nas czasopismo – są zooaktywistki i miłośniczki zwierząt. Lansowanie postaw empatii i czułości wobec cierpiących stworzeń, również na łamach światowych magazynów dla kobiet, wpisuje się w narrację organizacji pro-zwierzęcych, która zwierzę upodabnia do człowieka. Podatne na ten przekaz są szczególnie niewiasty, których naturalną troskę o słabszych wykorzystuje się w walce o dobrostan zwierząt, a ostatnio nawet o przyznanie im praw. W tym samym czasie dehumanizuje się człowieka w fazie prenatalnej i zniechęca kobiety do macierzyństwa. A jak wiadomo, natura nie znosi próżni. I tak oto zamiast dzieci kobiety mają „dzieci”.
Tegoroczne, marcowe wydanie „Glamour” poświęcone zostało w dużej mierze, jak pisze we wstępniaku redaktor naczelna, Katarzyna Dąbrowska, „właśnie najsłabszym – zwierzętom. Bezbronnym, zależnym od człowieka, żyjącym w nieprzyjaznym dla siebie świecie. (…) W przeciwieństwie do wielkiego przemysłu i biznesu, który bezdusznie wykorzystuje zwierzęta, są na szczęście aktywistki. Do ich inicjatyw dołącza coraz więcej ludzi, robią hałas, działają i dzięki nim jest nadzieja na zmianę”. Wiodącym tematem numeru jest więc palący – jak mogłoby się zdawać, czytając to czasopismo – problem zagrożonego działalnością człowieka świata zwierząt, który „bohaterki” „Glamour” postanowiły jakoś rozwiązać.
Chodzi o to, że – jak czytamy w tekście pt. „Planeta zwierząt” – tak bardzo rozpanoszyliśmy się na ziemi, że przez nas cierpią inne stworzenia i wobec tego wrażliwe na ich krzywdę zooaktywistki nie zamierzały siedzieć bezczynnie. Z tej intencji zrodziły się projekty, poprzez które z zaangażowaniem starają się realnie pomóc zagrożonym osobnikom. Na przykład, Zofia Pawelska, prezes Fundacji Lab Rescue ratuje życie zwierzętom po badaniach laboratoryjnych. Jej praca polega na znajdowaniu odbieranym z laboratoriów osobnikom tymczasowych domów. – To domy naszych wolontariuszy, może nim zostać każdy. Dajemy klatkę, akcesoria, uczymy, jak się zajmować labikami. (…)Tam czekają na swoich nowych właścicieli, którzy odbierają je do domów już docelowych. (…) Nie mam mocy zamknięcia laboratoriów, ale mam moc pomagania zwierzętom – mówiła w wywiadzie dla magazynu.
Wesprzyj nas już teraz!
Podobnie aktywnie udziela się Emma Szpura, która na Instagramie działa jako Ptasia Mama. W rzeczywistości ratuje gołębie. – Głównie zajmuje się gołębiami miejskimi, szarymi kulkami, które wyglądają jak coś, co wypadło z rury wydechowej. (…)W miastach gołębie nie za bardzo mają co jeść – żywią się resztkami, które znajdą – solonymi, przetworzonymi, koszmarna dieta. Te gołębie wzbudzają we mnie bardzo głębokie uczucia, litość, czułość, moja wrażliwość mnie pcha w ich stronę. (…)Najważniejsze, by być wyczulonym na stworzenia, które same sobie nie poradzą – potrącone przez samochody, rozbite o szyby wieżowców, wyrzucone, głodne – podkreśliła.
Z równym poświęceniem i empatią działa Gabi Drzewiecka, dziennikarz muzyczny, która po godzinach pracy współpracuje ze schroniskami, niosąc pomoc materialną najbardziej potrzebującym. – (…)wpłacamy pieniądze na zrzutki, zbieramy po znajomych rzeczy dla schronisk, moje social media są pełne udostępnień, jeśli tylko trzeba o czymś mówić. Podziwiam ludzi, którzy ratują zwierzęta. W Viva! Interwencje pracują młode dziewczyny, często są narażone na niebezpieczne sytuacje, gdy zabierają zwierzaki od oprawców, mieszkające w strasznych warunkach. To są bohaterki – relacjonuje.
Zaangażowanie, z jakim walczą o zwierzęta aktywistki, zdaje się mieć głębsze podłoże niż tylko niezgoda na cierpienie niewinnych istot. Na pytanie „Glamour”: „Czy wyobrażasz sobie życie bez zwierząt?”, Gabi Drzewiecka odpowiada: – Nie! Marcel i Mordka (adoptowane psy – przyp. red.) to moja rodzina, moja córcia i synek. Zresztą badania udowodniły, że psy mają mentalność małych dzieci, tak samo odczuwają, potrzebują miłości, uwagi, a także potrafią kochać. Cokolwiek się dzieje w życiu, wiem, że jak wrócę do domu, to one tam będą czekać i ucieszą się na mój widok. Powiem szczerze nie ufam ludziom, którzy nie lubią zwierząt. Konsekwencją takiego podejścia do stworzeń są postulaty przyznania im praw. Jak mówi Drzewiecka dalej w wywiadzie: Na pewno powinniśmy brać przykład z Hiszpanów i uznać, że zwierzęta są członkami rodziny. Powie Ci to każdy, kto ma zwierzę w domu. Mordka ma stany padaczkowe, muszę pilnować, by brała leki, podawać jej je. Tak się dba o dziecko czy bliską osobę. (…) Wprowadziłabym bezwzględne kary za krzywdzenie zwierząt. Surowe.
W tym samym duchu na łamach „Glamour” wypowiedziała się inna aktywistka, Marta Korzeniak ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki, która m.in. walczy o wprowadzenie zakazu hodowania zwierząt na futro oraz promuje dietę roślinną. – W warunkach przemysłowych – mówiła w wywiadzie dla „Glamour” – są zaspokajane podstawowe potrzeby: jedzenia, wydalania, snu. Bo tego trzeba, żeby zwierzę przeżyło. Ale żeby zwierzęciu żyło się dobrze, potrzebuje ono zabawy, kontaktu z innymi zwierzętami, kury chcą wyjść na słońce i wykąpać się w piasku, potrzebują budować gniazda i grzędować. To wszystko, co buduje dobrostan zwierząt, jest tak samo ważne, jak to, co pozwala zwierzęciu przeżyć – mówiła. Aktywistkę szczególnie bulwersuje jednak cierpienie stworzeń hodowanych przemysłowo, bo w przemyśle jest tak, że jeśli z jajka wykluje się kogut, to jest on traktowany jak odpad i te małe koguciki zaraz po wykluciu mieli się żywcem. (…) Niezły absurd, prawda? Jest 2022 rok, a my się cieszymy, że w kilku krajach wreszcie zakazano mielenia zwierząt żywcem.
Wszystko fajnie, ale jest rok 2022, a bezlitośnie żywcem mieli się na masową skalę nienarodzone dzieci, których hekatomby nie można z niczym porównać. W tym samym czasie kobiety przekonuje się, że płód to nie człowiek, a więc nie przysługują mu żadne prawa. Hiszpańskim niechcianym dzieciom poczętym odmawia się przyznania statusu „istot żywych obdarzonych wrażliwością”, które zyskały niedawno zwierzęta domowe. W większości czasopism kobiecych nie przeczytamy, że człowiek w fazie prenatalnej to w ogóle istota ludzka, że odczuwa ból, że uśmiercenie go jest barbarzyństwem. Naturalną kobiecą wrażliwość i troskę o słabszych kieruje się natomiast na skądinąd realny problem zagrożonych wymarciem gatunków zwierząt czy bezmyślnego cierpienia, jakie zdaje się tym stworzeniom.
Tym sposobem kobiety zachęca się do działań, które bardzo dobrze wpisują się we wszystko to, co znamy pod pojęciem kobiecości, a jednocześnie odwodzi się je od macierzyństwa, lansując modele życia w otoczeniu futrzaków. W efekcie, na „jutubowych” kanałach przybywa filmów pt. „zostałam mamą”, w których z niepojętą nieraz powagą i czułością opowiada się o nowym członku bezdzietnej rodziny.
Trudno zrozumieć, jak można się tak roztkliwiać nad cierpiącym zwierzęciem, nie widząc równocześnie krzywdy ludzkiej. Dobrym odniesieniem będzie tu opublikowany w tym samym numerze „Glamour” wywiad z Natalią Przybysz, która na pytanie, czy lubi ludzi, miała odpowiedzieć: Lubię! zdałam sobie niedawno sprawę, że nawet mój weganizm nie przeszkadza ich lubić. Ostatnio w mojej obecności była łowiona ryba i ja wciąż z tymi ludźmi byłam. W tej samej rozmowie wokalistka chwali się swoimi pupilami: Zuzia pojawiła się u nas na początku pandemii. I nie przesadzam, kiedy mówię, że mam wielkie psy. A duże psy potrzebują dużo biegać, więc nasze codzienne rytuały organizowane są wokół zwierząt.
Duże psy potrzebują też dużo miejsca, jeśli mieszkają z ludźmi pod jednym dachem. Szkoda, że tego miejsca zabrakło dla zabitego w wyniku aborcji dziecka piosenkarki. Szkoda, że Przybysz nie dostrzegła życia w swojej nieplanowanej ciąży, choć jak mówiła w wywiadzie dla „Glamour”: Wierzę, że wszystko, co żyje, jest energią. Jest w tym chi. Wszystko, co żyje, ma swoją wibrację. Smutkiem napawa za to wokalistkę śmierć wiatrów: Wiatry pasaty, które wieją na Atlantyku od tysięcy lat, giną na skutek zmian klimatycznych. Wiatry giną! Roman Paszke, kapitan naszego statku, powtarzał, jakie to smutne, że nawet wiatr umiera.
Smutne jest to, że od czasu tragicznego w skutkach kłamstwa, w które uwierzyła w raju Ewa, starodawny wąż wciąż mami niewiasty bajeczkami o możliwym szczęściu wbrew zamysłowi Stwórcy, w które te, niepomne na to niebezpieczeństwo, nadal wierzą…
Anna Nowogrodzka – Patryarcha
Zobacz także:
SZOKUJĄCE! To tak ma wyglądać DZIEŃ KOBIET? || Komentarz PCh24