Zupełnie tego nie pamiętam. To zupełnie wyparowało z mojej pamięci. Być może nieświadomie mój organizm uznał to za nieprzydatne. Gdybym o tym pamiętał, to już 100 razy bym o tym powiedział, przeprosił i prosił o wybaczenie – deklaruje w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jerzy Zelnik.
Aktor pytany o jego związki z komunistyczną bezpieką zapewnia, że „o całej sprawie dowiedział się od Cezarego Gmyza, który mu przedstawił dokumenty”. Jak zapewnia „zupełnie tego nie pamięta”.
Wesprzyj nas już teraz!
Na uwagę, że wiele osób po ujawnieniu ich współpracy z bezpieką zasłania się niepamięcią, Zelnik odpowiedział: „Tak, mam świadomość, że ludzie się przyzwyczaili, że to od ludzi winnych głównie słyszy się tłumaczenie, że czegoś nie pamiętają. Ludzie mogą myśleć, że Jerzy Zelnik też posługuje się tym wybiegiem. Tyle, że w moim przypadku to jest prawda. Gdy spojrzałem na te dokumenty, dopiero wtedy moja pamięć zaczęła się odklejać. Sądzę jednak, że gdyby mnie ktoś o tę sprawę zapytał w latach 70. to nic bym nie pamiętał”.
Czego dotyczyły kontakty Zelnika z SB? Sprawa dotyczyła jednego kolegi, który został uznany za wroga ojczyzny. Ja byłem natomiast wychowany w nadziei związanej z socjalizmem, że on może mieć ludzką twarz. Wobec tego gdy kolega narzekał na władze socjalistyczną, a „miły pan” prosił, bym coś o tym koledze sprawdził, to widocznie wciągnął mnie w akcję przeciwko „wrogowi” mojej ojczyzny ukochanej. I stąd to się wzięło, że jako niedojrzały jeszcze politycznie człowiek, wychowany w duchu konstruktywnym wobec idei socjalistycznej, uznałem, że moim obowiązkiem jest nie odmówić współpracy. Ale, jak mówię, to dotyczyło jednego kolegi, a o całej sprawie przypomniał mi red. Gmyz - mówi Zelnik.
Aktor zapewnia, że „na pewno będzie próbował znaleźć tego kolegę, o którym rozmawiałem z bezpieką. Chciałby go zobaczyć, uścisnąć i prosić o przebaczenie”.
Pytany czy liczy na „odpuszczenie”, aktor mów wprost: „Oczywiście. Od razu wyraziłem skruchę, prosiłem o przebaczenie. Wewnętrznie przeraziłem się natomiast, że mogłem skrzywdzić tego człowieka w sposób trwały. To był dla mnie pierwszy odruch. Nie było dla mnie ważne, że stracę opinię itd. Opinię o mnie mam na ostatnim miejscu. Najważniejsze jest dla mnie bycie w prawdzie. Jaki ja miałbym interes, żeby zatajać w tej sprawie cokolwiek?[…]”.
Źródło: wPolityce.pl
luk