Zdecydowana większość internautów postawionych przed wyborem: ratowanie swojego psa lub cudzego dziecka, wybrałoby życie pupila. 71 proc. pokolenia amerykańskich „zetek” woli posiadać zwierzę niż własne dziecko. Jednocześnie niemal połowa z nich nie jest w stałym związku i nawet nie ma takiej potrzeby. Statystyki nie kłamią – wyrzucamy z naszego życia człowieka, by zastąpić go zwierzęciem.
Ostatnio niezwykłą popularność zdobyło w mediach społecznościowych jedno pytanie: czy gdybyś miał do wyboru ratowanie życia cudzego dziecka czy swojego zwierzaka, jak byś się zachował? W przeważającej większości ludzie deklarują pozostawienie dziecka na pewną śmierć, jeżeli w grę wchodzi życie ich futrzanego pupila.
„Rozumiem wybór tej osoby, bo ratuje stworzenie które kocha, a nie obcą istotę”, „niech rodzice swego dziecka pilnują, ja wybieram psa”, „mój pies ma zawsze większą wartość niż obcy człowiek, bez względu na wiek”, „oczywiście wybieram psa, to jest członek mojej rodziny” – to tylko niektóre z dziesiątków przeważających komentarzy.
Wesprzyj nas już teraz!
Pal sześć, że polskie prawo nie pozostawia w tej sytuacji złudzeń. Za nieudzielenie pomocy w sytuacji zagrożenia życia grozi kara pozbawienia wolności do lat 3. Ale miłośnicy zwierząt są przygotowani nawet na takie okazje. „Ratujesz psa, a do dziecka wzywasz pogotowie i już udzieliłeś pomocy” – przekonują z rozbrajającą szczerością.
Odpowiedź, wydawałoby się oczywista dla człowieka z w miarę ułożonym systemem wartości, dla coraz większej części społeczeństwa okazuje się problematyczna. Dzisiaj za kontrowersyjną opinię uchodzi nie tylko deklaracja ratowania dziecka, ale nawet przyznanie się do wątpliwości w tej sprawie.
Inny przykład: popularna para fit-celebrytów oddała swojego pitbulla do rodziców, ponieważ przejawiał postawę agresywną wobec ich nowonarodzonego dziecka. I tak, sami właściciele nie dołożyli wystarczających starań by odpowiednio przygotować zwierzę na nowego domownika. Ale hejt jaki wylał się na nich w internecie ciężko porównać do czegokolwiek innego. Tymczasem pies nie wylądował na bruku, tudzież w schronisku, ale w nowym domu.
Z drugiej strony, gwiazda TVN-u Michał Piróg przyznał bez ogródek, że uderzył dziecko, ponieważ – jak przekonywał – „kopało piłkę w stronę psa na łańcuchu”. Niedawno potwierdził, że dzisiaj zachowałby się dokładnie tak samo. Reakcja lewicowego salonu, zwyczajowo potępiająca wszelkie kary cielesne? Kompletna cisza.
Trzy lata temu ConsumerAffairs, podmiot zajmujący się m.in. analizą rynku oraz przeprowadzaniem ankiet, wykonał badanie, w którym wzięli udział tzw. milenialsi oraz przedstawiciele pokolenia Z. Wszyscy uczestnicy ankiety byli posiadaczami zwierząt. Większość (81 proc.) badanych „kocha” swojego zwierzaka bardziej niż przynajmniej jednego członka najbliższej rodziny, 30 proc. osób darzyło silniejszym uczuciem czworonoga niż swojego partnera, a 50 proc. badanych przyznała, że odczuwa większą „miłość” do pupila niż do własnej matki. 58 proc. milenialsów i 71 proc. „zetek” wprost wybiera zwierzę zamiast ewentualnego potomka.
Dzieci to jedyna grupa społeczna, o której bez konsekwencji można powiedzieć, że się jej „nie lubi”. Można ustanawiać „strefy” bez najmłodszych, wypraszać ich z restauracji, ale spróbuj tylko powiedzieć coś podobnego o psie (że np. śmierdzi i przeszkadza w jedzeniu)! Szybko poczujesz na własnej skórze empatię miłośników futrzanych przyjaciół. A już nawet nie zaczynaj dyskusji z osobą uważającą psa lub kotka za swoje dziecko. W obronie swoich szczeniąt, „psiamatka” jest gotowa zagryźć cię bez zastanowienia.
Statystyki nie pozostawiają wątpliwości: zacieśnianie relacji „międzygatunkowych” odbywa się kosztem relacji międzyludzkich (tudzież na odwrót). Podczas gdy Polskę zalewa fala rozwodów, społeczeństwo trapi plaga samotności, a demografia szoruje pod nie, w naszym kraju obecnie jest więcej domostw z psami niż z dziećmi. 52 proc. Polaków żyje przynajmniej z jednym pupilem, co stanowi absolutny rekord na skalę europejską. Eksperci skonstruowali na ten cel nawet specjalne określenie; mamy do czynienia ze zjawiskiem fur-baby boomers (ang. fur – sierść).
Kult czworonogów całkowicie przysłonił nam drugiego człowieka. Kiedy w filmie z 2019 r. „Mięsożerca, wróg numer jeden” przekonywaliśmy, że traktowanie zwierząt na równi z ludźmi niesie ryzyko dehumanizacji, pukano się w czoło i wyzywano nas od oszołomów. Tymczasem nie wiedzieliśmy, że tworzymy dzieło – jeżeli nie prorocze – to z pewnością przewidujące nadejście pewnych niepokojących trendów.
Na naszych oczach upada kolejny posthumanistyczny mit. To co w lewicowych periodykach określono mianem „rozszerzania wrażliwości” na inne gatunki, nie jest potwierdzeniem naszego człowieczeństwa. Jest jego zaprzeczeniem. A w sytuacji polskiej demografii, stanowi zagrożenie wręcz egzystencjalne.
Piotr Relich