Linie lotnicze Southwest Airlines zwolniło stewardessę, która od 21 lat pracowała w firmie. Powodem podjęcia działań dyscyplinarnych było… wyrażenie przez nią poglądów pro-life na Facebooku i sprzeciwienie się związkowi zawodowemu, który przekazuje darowizny na przemysł aborcyjny.
56-letnia Charlene Carter z Kolorado przez 21 lat pracowała dla linii lotniczych Southwest Airlines z siedzibą w Teksasie. Zwolniona została w roku 2017 po tym jak na prywatnym koncie facebookowym podzieliła się swoimi poglądami w obronie życia i wystąpiła przeciwko działaniom Amerykańskiemu Związkowi Pracowników Transportu, który finansuje zabijanie dzieci nienarodzonych.
Stewardessa nie dała za wygraną i wkroczyła na drogę prawną. Postępowanie o odszkodowanie zaowocowało jej zwycięstwem, a w lipcu federalny sąd okręgowy w Dallas w Teksasie przyznał jej prawo do odszkodowania w kwocie 5,1 mln dolarów. Teraz jej prawnicy proszą walczą o możliwość jej powrotu do pracy, z której została niesprawiedliwie zwolniona.
Wesprzyj nas już teraz!
– Chcę wrócić, podnieść głowę wysoko i powiedzieć: „Nie możecie więcej tak postępować”. Chciałabym, abyśmy przywrócili pierwotne Southeast, a przynajmniej jakąś ich formę – powiedziała Carter, stwierdzając tym samym, że firma zmieniła się pod ideologicznymi naciskami.
Charlene podkreśliła, że bycie stewardessą to jej wymarzona praca, z której zawsze była zadowolona – do momentu sporu ze zideologizowanymi związkowcami. Wyznała też, że nie może milczeć na ten temat, ponieważ po podniesieniu się z traumy własnej aborcji obiecała Bogu, że będzie występowała w obronie niewinnego ludzkiego życie, jakie odbierane jest w drodze zbrodniczego procederu dzieciobójstwa.
Charlene Carter zaszła w ciążę jako 19-latka, a jej chłopak żądał aborcji. Udała się do „kliniki” Planned Parenthood, aby zasięgnąć rady. Jak wspomina kobieta, pracownica owej dzieciobójczej placówki, uraczyła ją kłamliwą narracją, wedle której jej dziecko miało być nie człowiekiem, a „zlepkiem komórek” i dlatego nie powinna się przejmować.
Dziewczyna przeżyła szok, gdy „usunięto” z niej zamordowane dziecko i zobaczyła, że ma ono wykształcone ciało i bijące serce. Po tym traumatycznym doświadczeniu, do którego nakłoniła ją funkcjonariuszka przemysłu aborcyjnego, Charlene przez parę lat borykała się depresją, w pokonaniu której dopomogła jej ostatecznie wiara i przyjęcie poglądów pro-life.
Źródło: lifenews.com
FO