14 października 2012

Ojciec Święty Benedykt XVI w katechezie o świętej Teresie od Jezusa zaznaczył, iż jest ona „prawdziwą nauczycielką dla wiernych każdej epoki”. Zdanie to oddaje doskonale misję dziejową tej wielkiej Świętej. Sama pouczona przez Boskiego Zbawiciela i prowadzona przez Niego w zażyłej mistycznej relacji, pozostawiła katolickiemu światu, obok innych pism, niezrównany i niepowtarzalny podręcznik życia duchowego – zatytułowany Twierdza wewnętrzna – omawiający poszczególne etapy wzrostu w chrześcijańskiej doskonałości.


Jak przystało na dobrą nauczycielkę – po pierwsze wszystkie głoszone przez siebie nauki popiera osobistym, wybitnie indywidualnym doświadczeniem mistycznym, po drugie jako osoba prezentuje wszystkie cechy, dzięki którym obdarzamy naszych mistrzów atencją i zaufaniem. Specyfikę jej doświadczenia i nauczania pozwoliłem sobie określić pojęciami „katolickiej antropologii” – ponieważ u szczytu drogi chrześcijańskiej głosi ona zjednoczenie z chwalebnym człowieczeństwem Jezusa Chrystusa – i „kontrrewolucyjnego personalizmu”, ze względu na specyfikę czasów, w jakich żyła i indywidualną odpowiedź na kryzys wiary, jakiej udzieliła swoim życiem i twórczością – intymną relację z Bogiem kładąc za fundament odnowy religijnej.

Opatrzność Boża umieściła jej życie w burzliwych czasach po wystąpieniu arcyherezjarchy Marcina Lutra, kiedy liczne ziemie i księstwa odrywały się od jedynego Kościoła Jezusa Chrystusa, a cywilizacja chrześcijańsko-klasyczna ulegała sekularyzacji. W nowej religii protestanckiej każdy mógł być interpretatorem Słowa Bożego, zgodnie z szaleńczym hasłem odrzucenia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Mnożyło się coraz więcej głosicieli prywatnych objawień, przekonanych, że to właśnie im sam Bóg zlecił szczególną misję reformy życia kościelnego. Zrodziło to nieufność władz Kościoła i groziło wyrokami Świętej Inkwizycji. Sama święta Teresa miała okazję odczuć to dotkliwie przy próbach reformy zakonu karmelitańskiego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dziecięca krucjata Teresy i Rodryga

Teresa Sánchez de Cepeda y Ahumada pochodziła po mieczu z rodziny zasymilowanych żydów (marranów), po kądzieli zaś odziedziczyła najlepsze hiszpańskie tradycje katolickie oraz właściwy dla ludzi Południa gorący charakter i wojowniczego ducha. Pobożność pełna rycerskiej fantazji kwitła w sercach Teresy i jej ukochanego braciszka Rodryga. Rozczytywali się wspólnie w żywotach świętych, a inspiracja stąd płynąca okazała się tak silna i pragnąca ofiary, że siedmioletnie dzieci postanowiły… wyruszyć na „krucjatę” do Ziemi Świętej – to znaczy umrzeć z rąk Saracenów, oddając życie dla Chrystusa Pana. Rzeczywiście wymknęli się z domu i byli już za murami miasta, gdy na szczęście napotkali wuja, który odwiódł ich od szalonego zamierzenia.

Niedoszli krzyżowcy wrócili do domu, lecz ich wyobraźnia, zapalona religijną gorliwością, bynajmniej nie przygasła. Nie mogąc wyruszyć na wyprawę do Ziemi Świętej, postanowili prowadzić żywot pustelniczy i w ten sposób służyć Panu Bogu. Urządzili sobie w domowym ogrodzie dwie cele i spędzali tam wiele godzin, autentycznie oddając się modlitwie i formie kontemplacji, do jakiej byli w swoim wieku zdolni.

Po paru latach dotknął ich ciężki cios – śmierć ukochanej matki. Dla trzynastoletniej Teresy to dotkliwe przeżycie stało się okazją do pogłębienia pobożności maryjnej i zawierzenia swego życia Bogurodzicy. Poprosiła ona wówczas Maryję, by została jej matką i jak sama potem wspomina: „Prośba ta, choć z dziecinną prostotą uczyniona, nie była – zdaje mi się – daremną, bo ile razy w potrzebie polecałam się tej wszechwładnej Pani, zawsze w sposób widoczny doznawałam jej pomocy”.

 

Pokusa duszy wybranej

Zdawałoby się, że Teresa jest na najlepszej drodze do osiągnięcia świętości, która wsławiła po latach jej imię. Opatrzność Boża przewidziała jednak dodatkowe trudy mające wypróbować stałość Bożej służebnicy. Wiara małej Tereski była gorliwa, ale oparta bardziej na uczuciu niż na rozumnej decyzji i wewnętrznej formacji. Do tego była ona dziewczyną niezwykłej urody, którą zachwycali się młodzi kawalerowie, więc gdy weszła w okres dorastania coraz bardziej nęciły ją światowe rozrywki. Rozczytywała się w romansach rycerskich i była aż do przesady czuła na punkcie swojego wyglądu i podobania się innym. Coraz bardziej stawała się oziębła dla spraw wiary.

Zaniepokojony ojciec posłał swą córkę na naukę do klasztoru augustianek w Ávila, w nadziei, że odzyska tam równowagę i nie narazi swej duszy na całkowite zatracenie relacji z Bogiem i życia w łasce. Szesnastoletnia Teresa rzeczywiście zrozumiała, że zaślepiła ją próżność i do tego stopnia zasmakowała w zaciszu klasztornych murów, że postanowiła zostać mniszką. Potajemnie wstąpiła do karmelu, lecz popadła w ciężką chorobę i była zmuszona wrócić do domu.

Kuracja długo nie przynosiła skutku, aż w końcu została – jak sama wspomina – uleczona cudownie za wstawiennictwem świętego Józefa, do którego miała odtąd wielkie nabożeństwo. Znowu mogłoby się zdawać, że Teresa jest już na prostej drodze, ale był to dopiero początek długiej próby, jaką miała przejść…

W zakonie zastała wielkie rozprzężenie i odejście od pierwotnej surowości karmelitańskiej reguły. Zauważyła, że wiele kobiet wstępuje do klasztorów nie z powołania, lecz dlatego, iż wielka ilość mężczyzn opuściła ojczyznę, udając się na konkwistę do Ameryki. Siostry prowadziły bujne życie towarzyskie, a umartwienia – zwyczajne dla stanu zakonnego – nie należały już do „dobrego tonu”. Początkowo siostra Teresa była zniesmaczona tym widokiem, prędko jednak uległa panującej atmosferze. Zaczęła wstydzić się swojej dawnej gorliwości i postanowiła, że nie będzie się wyróżniać. Przyjęła zachowawczą formułę religijności, wyrażoną jej własnymi słowami, że „lepiej postępować tak jak większość”.

Nigdy wprost nie odstąpiła od wiary. Nigdy nie podjęła jednorazowej decyzji, że chce w jakiś sposób zaniedbać swoje obowiązki duchowe czy obrazić Pana Boga – po prostu zawstydziła się swojej „inności” – tego, że Pan Bóg powołuje ją do drogi bardziej wymagającej, szczególnej i obfitującej w niepowtarzalne łaski. Bała się ona zawierzyć nieskończonemu miłosierdziu Bożemu i pozwolić prowadzić się Jego światłu. Taki stan letniości trwał aż dwadzieścia lat! Jedna z większych świętych, ogłoszona przez Stolicę Apostolską Doktorem Kościoła, żyła przez dwadzieścia lat jak przeciętna karmelitanka z okresu zlaicyzowania zgromadzenia.

Dopiero w roku 1557 nastąpił w jej życiu przełom. Pod wpływem lektury Wyznań świętego Augustyna, kontemplując Mękę Pańską w kaplicy przy wizerunku Chrystusa umęczonego, zrozumiała, że należy oglądać się przede wszystkim na Boga, nie na ludzi, i wydać wojnę własnym słabościom. Zbiegło się to z poznaniem osób, które wpłynęły na jej uświęcenie. W tym samym roku jej kierownikiem duchowym został święty Franciszek Borgiasz, a w roku 1560 święty Piotr z Alkantary.

 

Twierdza wewnętrzna

Święta otworzyła się na działanie łaski Bożej i wkroczyła na drogę bardzo osobistej lekcji z najwyższym Nauczycielem. Prowadził ją Bóg przez kolejne etapy życia duchowego, które święta nazwała mieszkaniami lub komnatami w twierdzy życia wewnętrznego i dokładnie omówiła swoje doświadczenia w każdej z nich. Stanowią one ponadczasowy i uniwersalny podręcznik duchowości, z którego korzystają do dziś pokolenia katolików.

Bramą twierdzy duchowej jest modlitwa. Teresa zaleca, by na początku modlitwy uzmysłowić sobie prawdę, kim jest modlący się człowiek, a kim doskonały Stwórca i Bóg. „Nasze całe tu działanie zasadza się na tym – pisze Święta – byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy przed wielkim, bogatym monarchą, a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi pokornie, wyglądali zmiłowania Jego”.

Szczególne łaski mistyczne (była obdarzona na przykład darem łez) i pouczenia otrzymywała zwykle po przyjęciu Komunii Świętej, co niezwykle ją krępowało, ponieważ miało miejsce przy ludziach i narażało ją na złośliwe komentarze, a nawet posądzenia o herezję i konszachty z diabłem. Straszono ją, że stanie przed sądem inkwizycji, ale ona była spokojna, mając przekonanie, że nie czyni nic przeciwko nauce Świętego Kościoła.

Poszczególne mieszkania w twierdzy duchowej zbiegają się z doświadczeniami jej życia. Od pierwszego mieszkania, w którym czuła się niegodna Boga, przywiązana wciąż do myślenia na sposób światowy, zaczęła rozumieć, że jest to pokusa fałszywej pokory i pokonawszy pierwsze przeszkody, podążyła dalej. Na etapie mieszkania drugiego wstępuje do zakonu i po długim okresie letniości spostrzega, jak wielka walka toczy się w samym człowieku. W mieszkaniu trzecim następuje oczyszczenie duszy i silne poczucie obrzydzenia i nienawiści grzechu.

W mieszkaniu czwartym przychodzi wielka pociecha. Zażyłość z Bogiem staje się na tyle silna, że nie wymaga już zaangażowania wyobraźni i inteligencji. Pan staje się przyjacielem, kimś najbardziej zaufanym, co z kolei rodzi nieopisaną radość serca. Z drugiej strony pozostaje On „tajemniczy” – zachęca do dalszego poznawania Swoich tajemnic. Teresa zwierza się, iż w tym czasie najbardziej interesował ją kolor oczu i wzrost Syna Bożego, lecz nie było jej dane dowiedzieć się o tym.

Na etapie mieszkania piątego następuje całkowita odmiana. Teresa odwraca całkowicie swój wzrok od samej siebie i zwraca ku Bogu. Spływa na nią przeobfity strumień łask. Święta po raz pierwszy doświadcza ekstazy. Czuje się jakby sparaliżowana i słyszy głos Boga: „Nie chcę byś rozmawiała z ludźmi, lecz z aniołami”. Odtąd całkowicie żyje dla Boga. Coraz częściej doświadcza też stanów mistycznych, czuje, że w zachwyceniu odrywa się stopami od ziemi, doznaje zatraty zmysłów.

W mieszkaniu szóstym Pan Bóg przenosi ją do piekła. Siostra Teresa doświadcza nieopisanych cierpień ukazujących ohydę grzechu śmiertelnego i pojmuje, co to jest zbawienie i że do człowieka należy, czy wstąpi na wąską drogę do niego prowadzącą. Wtedy też postanawia założyć zgromadzenie karmelitańskie powracające do pierwotnej obserwancji. Jej kontakt ze Zbawicielem staje się coraz bardziej poufały. Doświadcza ona stanów opuszczenia przez Boga, ale równocześnie zachowuje dystans i poczucie humoru, pozwala sobie wręcz na swoiste droczenie się z Bogiem: „I cóż, Panie, czy w tych rzadkich chwilach, kiedy mogę radować się Tobą, musisz nagle znikać? Gdybym to ja ukrywała się przed Tobą, jak Ty przede mną, z pewnością nie zniósłbyś tego”.

Ostatnim etapem jej drogi jest mieszkanie siódme, w którym następują mistyczne zaślubiny z Jezusem Chrystusem. Przebywa odtąd w Jego obecności jak małżonka pod jednym dachem z mężem, wykonując codzienne prace, dzieląc wszystkie wspólne chwile życia, nie przestając kochać swego Umiłowanego. W drobnych doświadczeniach Pan Bóg buduje jej zaufanie do siebie. Pewnego dnia podczas Mszy Świętej odprawianej przez świętego Jana od Krzyża, padre Giovanni udzielając Komunii siostrze Teresie przełamał Hostię na pół i drugą połowę podał innej zakonnicy, mimo iż miał dostatek całych Hostii. Teresa pomyślała, iż uczynił to w celu poniżenia jej i doświadczenia jej pokory, lecz usłyszała wówczas głos Boży wyjaśniający ten symboliczny gest: „Nie obawiaj się, córko, że ktoś nas kiedykolwiek rozdzieli”.

Na tym etapie uwydatnia się wyraźnie element antropologiczny doświadczeń Mistyczki. Następuje „zjednoczenie z Chrystusem poprzez tajemnicę jego człowieczeństwa”, a jednocześnie objawia się jej niesamowita piękność duszy ludzkiej, wyniesionej przez łaskę Bożą do nieosiągalnej przyrodzonymi środkami wysokości. Nabiera ona barw, staje się arcydziełem stworzenia. Okres ten zbiega się z usilnymi staraniami o powołanie do życia nowego zgromadzenia – karmelitanek bosych, których pierwszy konwent powstał pod wezwaniem świętego Józefa – a następnie rozszerzyło się po całym kraju z poparciem generała karmelitów.

 

Święta do tańca i do Różańca

Odpowiedzią Świętej na kryzys w Kościele była odnowa wewnętrzna, nazywana czasem „duchową kontrreformacją”, a oparta na przekonaniu, iż Pan Bóg miłuje bez reszty każdą poszczególną duszę ludzką i dla każdej z osobna przelał swoją Najdroższą Krew i oddał swoje życie.

Przy całym tym bogactwie przeżyć mistycznych siostra Teresa pozostaje jednocześnie osobą zjednującą sympatię dzięki nieopuszczającemu jej do śmierci poczuciu humoru i pogodzie ducha. Dla wyrażenia radości nie bała się ona nawet chwycić za kastaniety i wraz z innymi siostrami puścić w tan przy dźwiękach hiszpańskiej gitary.

Przez całe życie Święta zachowała zdolność do ciętej riposty i umiała odnaleźć się w każdej sytuacji. Kiedyś na przykład, gdy wysiadała z wozu, podwinął jej się habit, odsłaniając część nogi. Stojący obok młody szlachcic głośno wyraził swój zachwyt zgrabnością zakonnicy. Ta zaś, zachowując zimną krew, odrzekła: „A coś ty myślał, że jak mniszka to pokraka ?”.

Mnóstwo innych anegdot o świętej Teresie z Ávila obiegło świat przez wieki, świadcząc o niespożytej żywotności i popularności tej niezwykłej osoby, żyjącej w pełni dla Boga i będącej naczyniem Jego nauki danej wszystkim chrześcijanom wszystkich czasów.

Filip Obara




Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram