Konflikt palestyńsko-izraelski wywołuje szereg negatywnych reakcji na całym świecie, w tym w samym Izraelu, gdzie część społeczeństwa sprzeciwia się sposobowi traktowania Palestyńczyków. Sytuacja ta niepokoi władze izraelskie i zwolenników projektu syjonistycznego.
Peter Beinart, żyd uważany do niedawna za „jednego z najbardziej prominentnych amerykańskich obrońców Izraela”, ostatnio występuje przeciwko projektowi syjonistycznemu, odrzucając argument, że Izrael może być jednocześnie demokratyczny i żydowski. Uważa, że palestyńskim uchodźcom należy zezwolić na powrót do historycznej Palestyny.
Profesor będący wykładowcą dziennikarstwa i nauk politycznych na City University of New York, redaktor naczelny „Jewish Currents” i współautor felietonów w „New York Times” w najnowszej książce apeluje do swoich współbraci żydów, aby zmierzyli się z kwestiami moralnymi dotyczącymi obrony Izraela. Książka zatytułowana „Being Jewish After the Destruction of Gaza: A Reckoning” kwestionuje ideę syjonizmu. Autor idzie nawet dalej i zarzuca amerykańskiemu establishmentowi żydowskiemu „współudział” w ucisku Palestyńczyków. Wzywa do równego traktowania ludzi i niewykorzystywania żydowskiej supremacji.
Wesprzyj nas już teraz!
Książka jest kierowana przede wszystkim do Żydów. Profesor uważa, że „istnieje pewien rodzaj patologii w wielu przestrzeniach żydowskich, wśród ludzi, którzy w innych aspektach swojego życia są humanistyczni i rozważni. Jednak jeśli chodzi o kwestię Gazy, a ogólniej kwestię Palestyńczyków i ich prawa do wolności, spadają klapki na oczy”.
„Mam nadzieję, że uda mi się sprawić, by zobaczyli, że coś poszło bardzo źle w naszym myśleniu o tym, co znaczy być Żydem. Poczułem, że dla własnego zdrowia psychicznego muszę napisać coś, co odnosi się do tej katastrofy moralnej, w nadziei, że być może zmienię zdanie niektórych ludzi. Być może istnieje również cała grupa młodszych Żydów, którzy sami są głęboko wyobcowani, zdezorientowani i głęboko wściekli. Istnieje pewien rodzaj moralnego, kulturowego, a nawet teologicznego zniszczenia, z którym żydzi muszą się teraz zmierzyć. Chcę pomóc im pomyśleć o tym, jak się odbudować” – wskazał Beinart.
Dodał on, że żydzi są podzieleni, zarówno politycznie, jak i religijnie. Z jednej strony spaja ich judaizm, „więzi solidarności wspólnotowej poza ramami państwa, kiedy często musieli polegać na sobie nawzajem, mieszkając w państwach, które były dla nich niebezpieczne”. Ale także pewna „idea bezkrytycznej solidarności” wobec państwa, które obecnie „dopuszcza się tego, co jego zdaniem można „słusznie nazwać ludobójstwem. Coś strasznego poszło nie tak, ponieważ judaizm ma również przesłanie moralne”. Dodaje, że „czuje, iż ono gubi się w tym wszystkim”.
Autor przypomina, że „bycie żydem” „zawiera nasze zobowiązania wobec siebie nawzajem, ale nigdy nie traci z oczu faktu, że pierwsi ludzie stworzeni zgodnie z Torą nie byli Żydami. Wszyscy ludzie są stworzeni na obraz Boga, a to poprzedza historię żydowską”.
Dodał, że „to, co Izrael zrobił w Gazie, jest najgłębszym zbezczeszczeniem centralnej idei absolutnej i nieskończonej wartości każdej istoty ludzkiej. A jednak zorganizowana amerykańska społeczność żydowska zachowuje się tak, jakby Palestyńczycy w Gazie zasadniczo nie mieli żadnej wartości. Ich śmierć jest bagatelizowana pod najbłahszymi pretekstami. Ci ludzie zasadniczo mówią, że państwo ma absolutną wartość, ale istoty ludzkie, które żyją w tym państwie, jeśli mają nieszczęście być Palestyńczykami, nie mają żadnej wartości”.
Profesor mówi rzeczy niewygodne dla elity żydowskiej w USA i Izraelu w wywiadzie z redaktorem lewicowego „The Guardiana”. Stwierdził m.in. że „zorganizowana amerykańska społeczność żydowska, zwłaszcza od 1967 r., została zbudowana wokół bezwarunkowego poparcia dla Izraela jako centralnej cechy tego, co oznacza życie po żydowsku. Popiera się podstawową strukturę państwa, mimo że państwo jest zasadniczo opresyjne, jeśli chodzi o Palestyńczyków. Poparcie przybiera wiele form. Może to nastąpić w ramach uczestnictwa w grupie takiej jak AIPAC, która wywiera presję na rząd, aby ten utrzymał bezwarunkowe wsparcie USA. Może to nastąpić w bardziej symboliczny sposób, jak modlitwa za Siły Obronne Izraela, która jest powszechna w wielu amerykańskich synagogach. Może to również nastąpić poprzez niechęć do angażowania się w sprawy Palestyńczyków”.
Autor poczuł się w obowiązku rzucić wyzwanie konformizmowi i swojemu współudziałowi w „odczłowieczaniu Palestyńczyków”. Chce pokazać innym Żydom, by „doświadczyli wyzwolenia” i „przestali być współwinni tych okropności” i przestali „dźwigać ciężar tego strachu opartego na nieludzkich i często rasistowskich poglądach”.
Beinart zaznaczył, że „syjonizm ma bardzo dziwny związek z judaizmem. W pewnym sensie był to bunt przeciwko judaizmowi. Normatywne pojęcia prawa żydowskiego głosiły, że Żydzi modlą się o przyjście Mesjasza, a gdy Mesjasz przyjdzie, Żydzi powrócą do tego, co nazywamy ziemią Izraela. Ale potem, w epoce nacjonalizmu i imperializmu pod koniec XIX i na początku XX wieku, ruch syjonistyczny powiedział: „Będziemy mieć własny projekt nacjonalistyczny”. Na początku zdecydowana większość żydowskich autorytetów religijnych była wroga syjonizmowi. Później syjonizm również grał na tych tradycyjnych pojęciach w tekstach żydowskich o związku z miejscem zwanym ziemią Izraela. Traz syjonizm w formie żydowskiego etnonacjonalizmu ryzykuje połknięciem judaizmu lub tak dużym z nim spleceniem, że nie będzie można ich odróżnić”.
Politolog podkreślił, że „żydowscy przywódcy w Ameryce nieustannie mylą te dwie rzeczy, mówiąc, że syjonizm jest nieodłączną częścią judaizmu. Z jednej strony mówią, że wspieranie państwa Izrael jest nieodłączną częścią bycia Żydem. Z drugiej strony proszą anty-syjonistycznego lub pro-palestyńskiego aktywistę, aby dotrzymał standardu, który sami łamią. Wielu amerykańskich Żydów zdecyduje, że chce być syjonistami. Zdecydują, że chcą wspierać państwo Izrael. Mogę się z nimi kłócić. Mają prawo dokonać takiego wyboru. Ale nie jest to nieodłączną częścią bycia Żydem” – podkreślił Beinart.
Politolog, chociaż wyraził zadowolenie z tymczasowego zawieszenia broni Izraela z Palestyńczykami, to jednak spodziewa się dalszego niszczenia Strefy Gazy, ponieważ „problem Palestyńczyków jest problemem politycznym, a nie militarnym”.
Politolog obawia się, że „Izrael zmierza w kierunku rozwiązania kwestii palestyńskiej w stylu amerykańskim”. „W XIX wieku amerykańskim rozwiązaniem dla ludności tubylczej było zniszczenie ich społeczeństw, aby nie mogły funkcjonować jako byt polityczny”.
Ma jednak nadzieję, że „ta historia Palestyny i Izraela, która jest teraz historią niewiarygodnego horroru, ludobójstwa, apartheidu” będzie mogła być „historią zbiorowego wyzwolenia”, by izraelscy Żydzi i Palestyńczycy mogli żyć razem w pełnej równości. Marzy o „prawdziwym procesie pojednania i powrocie wszystkich uchodźców oraz historycznej sprawiedliwości, która uwolniłaby rzeczy, które byłyby cudowne dla ludzi na całym świecie”.
Inny żydowski akademik Ilan Pappé pisał w czerwcu 2024 r. o upadku projektu syjonistycznego, który próbuje się rozpaczliwie ratować.
Jego zdaniem, „Atak Hamasu z 7 października można porównać do trzęsienia ziemi, które uderza w stary budynek. Pęknięcia zaczynały już się pojawiać, ale teraz są widoczne w samych fundamentach. Czy syjonistyczny projekt w Palestynie – idea narzucenia państwa żydowskiego arabskiemu, muzułmańskiemu i bliskowschodniemu krajowi – może się ostać?”
„Historycznie rzecz biorąc, wiele czynników może spowodować upadek państwa. Może to być wynikiem ciągłych ataków sąsiednich krajów lub przewlekłej wojny domowej. Może to nastąpić po rozpadzie instytucji publicznych, które stają się niezdolne do świadczenia usług obywatelom. Często to powolny proces dezintegracji, który nabiera rozpędu, a następnie w krótkim czasie niszczy struktury, które kiedyś wydawały się solidne i niezachwiane”.
Dodaje, że „trudność polega na dostrzeżeniu wczesnych wskaźników” i według niego „są one wyraźniejsze niż kiedykolwiek w przypadku Izraela”.
Wskazał, że mamy do czynienia z procesem historycznym, dokładniej mówiąc z początkami tego procesu, który „prawdopodobnie zakończy się upadkiem syjonizmu”. „Jeśli moja diagnoza jest prawidłowa – pisze – wkraczamy również w szczególnie niebezpieczną koniunkturę. Gdy tylko Izrael uświadomi sobie skalę kryzysu, uwolni zaciekłą i niepohamowaną siłę, aby spróbować go powstrzymać, tak jak zrobił to południowoafrykański reżim apartheidu w swoich ostatnich dniach”.
Wśród sześciu czynników mających świadczyć o upadku projektu syjonistycznego wymienia jako pierwszy rozpad izraelskiego społeczeństwa żydowskiego, które składa się z dwóch rywalizujących obozów. „Pęknięcie wynika z anomalii definiowania judaizmu jako nacjonalizmu. Podczas gdy tożsamość żydowska w Izraelu czasami wydawała się niewiele więcej niż przedmiotem teoretycznej debaty między frakcjami religijnymi i świeckimi, obecnie stała się walką o charakter sfery publicznej i samego państwa. Toczy się to nie tylko w mediach, ale także na ulicach”.
Te dwa obozy to „Państwo Izrael” złożone „z bardziej świeckich, liberalnych i głównie, ale nie wyłącznie, przedstawicieli klasy średniej europejskich Żydów i ich potomków, którzy odegrali kluczową rolę w utworzeniu państwa w 1948 r. i pozostali w nim hegemonami do końca ubiegłego stulecia. Nie mylcie się, ich orędownictwo za „liberalnymi wartościami demokratycznymi” nie wpływa na ich zaangażowanie w system apartheidu, który jest narzucany, na różne sposoby, wszystkim Palestyńczykom mieszkającym między rzeką Jordan a Morzem Śródziemnym. Ich podstawowym pragnieniem jest, aby obywatele żydowscy żyli w demokratycznym i pluralistycznym społeczeństwie, z którego wykluczeni są Arabowie”.
Drugim obozem jest „Państwo Judea”, które „rozwinęło się wśród osadników okupowanego Zachodniego Brzegu. Cieszy się ono coraz większym poparciem w kraju i stanowi bazę wyborczą, która zapewniła zwycięstwo Netanjahu w wyborach w listopadzie 2022 r. Jego wpływy w wyższych szczeblach izraelskiej armii i służb bezpieczeństwa rosną wykładniczo. Państwo Judea chce, aby Izrael stał się teokracją rozciągającą się na całą historyczną Palestynę. Aby to osiągnąć, jest zdecydowane zredukować liczbę Palestyńczyków do niezbędnego minimum i rozważa budowę Trzeciej Świątyni w miejscu Al-Aksa. Jego zwolennicy wierzą, że pozwoli im to odnowić złotą erę biblijnych królestw. Dla nich świeccy Żydzi są tak samo heretyccy jak Palestyńczycy, jeśli odmówią przyłączenia się do tego przedsięwzięcia”.
Oba obozy zaczęły gwałtownie walczyć jeszcze przed atakiem Hamasu z 7 października i niemożliwe wydaje się ich pogodzenie. „Ponad pół miliona Izraelczyków, reprezentujących Państwo Izrael, opuściło kraj od października, co wskazuje, że kraj jest pochłaniany przez Państwo Judei. Jest to projekt polityczny, którego świat arabski, a może nawet cały świat, nie będzie tolerował w dłuższej perspektywie”.
Kolejny wskaźnik upadku projektu syjonistycznego to „kryzys gospodarczy Izraela”. Klasa polityczna rzekomo „nie ma żadnego planu na zrównoważenie finansów publicznych pośród ciągłych konfliktów zbrojnych, poza coraz większym uzależnieniem od amerykańskiej pomocy finansowej”. W ostatnim kwartale 2023 r. gospodarka Izraela załamała się o prawie 20%. Kryzys jest dodatkowo pogłębiany przez niekompetentnego ministra finansów Bezalela Smotricza, który stale przekazuje pieniądze na rzecz osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu. Część elity gospodarczej i finansowej ma przenosić swój kapitał poza granice państwa. „Ci, którzy rozważają przeniesienie swoich inwestycji, stanowią znaczną część 20% Izraelczyków, którzy płacą 80% podatków”.
Trzeci wskaźnik to „rosnąca izolacja międzynarodowa Izraela, który stopniowo staje się państwem pariasowym”. Proces ten rozpoczął się po ataku z 7 października 2023 r. i „nasilił się od początku ludobójstwa. Odzwierciedlają to bezprecedensowe stanowiska przyjęte przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i Międzynarodowy Trybunał Karny. Wcześniej globalny ruch solidarności z Palestyną był w stanie zmobilizować ludzi do udziału w inicjatywach bojkotu, jednak nie udało mu się promować perspektywy międzynarodowych sankcji. W większości krajów poparcie dla Izraela pozostało niezachwiane wśród establishmentu politycznego i gospodarczego. W tym kontekście niedawne decyzje Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości i Międzynarodowego Trybunału Karnego – o tym, że Izrael może dopuszczać się ludobójstwa, że musi przerwać ofensywę w Rafah, że jego przywódcy powinni zostać aresztowani za zbrodnie wojenne – należy postrzegać jako próbę uwzględnienia poglądów globalnego społeczeństwa obywatelskiego, a nie jedynie odzwierciedlenie opinii elit”.
Czwarty wskaźnik to „zmiana wśród młodych Żydów na całym świecie. Po wydarzeniach z ostatnich dziewięciu miesięcy wielu z nich wydaje się teraz gotowych porzucić swoje powiązania z Izraelem i syjonizmem i aktywnie uczestniczyć w ruchu solidarności z Palestyńczykami. Społeczności żydowskie, szczególnie w USA, kiedyś zapewniały Izraelowi skuteczną odporność na krytykę. Utrata tego wsparcia, nawet częściowa, ma poważne konsekwencje dla globalnej pozycji kraju. AIPAC nadal może liczyć na chrześcijańskich syjonistów, którzy zapewnią pomoc i wzmocnią jego członkostwo, ale nie będzie to ta sama potężna organizacja bez znaczącego elektoratu żydowskiego. Siła lobby słabnie”.
Piaty wskaźnik to „słabość izraelskiej armii. Nie ma wątpliwości, że IDF pozostaje potężną siłą dysponującą najnowocześniejszą bronią. Jednak jej ograniczenia zostały ujawnione 7 października. Wielu Izraelczyków uważa, że wojsko miało ogromne szczęście, ponieważ sytuacja mogłaby być o wiele gorsza, gdyby Hezbollah przyłączył się do skoordynowanego ataku. Od tego czasu Izrael pokazał, że jest rozpaczliwie zależny od regionalnej koalicji kierowanej przez USA, aby bronić się przed Iranem, którego ostrzegawczy atak w kwietniu obejmował rozmieszczenie około 170 dronów oraz pocisków balistycznych i kierowanych. Bardziej niż kiedykolwiek projekt syjonistyczny zależy od szybkich dostaw ogromnych ilości zaopatrzenia od Amerykanów, bez których nie mógłby nawet walczyć z małą armią partyzancką na południu”.
Szósty wskaźnik to „odnowa energii wśród młodszego pokolenia Palestyńczyków. Jest ono o wiele bardziej zjednoczone, organicznie powiązane i jasno rozumie swoje perspektywy niż palestyńska elita polityczna. Biorąc pod uwagę, że populacja Gazy i Zachodniego Brzegu należy do najmłodszych na świecie, ta nowa kohorta będzie miała ogromny wpływ na przebieg walki o wyzwolenie”. Mają oni także inną wizję stworzenia „prawdziwie demokratycznej organizacji, która będzie realizować wizję emancypacji sprzeczną z kampanią Autonomii Palestyńskiej na rzecz uznania jej za państwo”.
Akademik uważa, że „prędzej czy później wybuchowa fuzja tych wskaźników doprowadzi do zniszczenia projektu syjonistycznego w Palestynie”.
Dodał, że „przez ponad 56 lat to, co nazywano «procesem pokojowym» – procesem, który nie prowadził donikąd – było w rzeczywistości serią amerykańsko-izraelskich inicjatyw, na które Palestyńczycy musieli zareagować. Dziś „pokój” musi zostać zastąpiony dekolonizacją, Palestyńczycy muszą być w stanie wyrazić swoją wizję regionu, a Izraelczycy muszą zareagować. Oznaczałoby to, że pierwszy raz od wielu dekad ruch palestyński objąłby przewodnictwo w przedstawianiu swoich propozycji postkolonialnej i nie-syjonistycznej Palestyny (lub jakkolwiek będzie się nazywać nowy podmiot). Czyniąc to, prawdopodobnie będzie spoglądał ku Europie (być może ku szwajcarskim kantonom i modelowi belgijskiemu) lub, co bardziej stosowne, ku starym strukturom wschodniego Morza Śródziemnego, gdzie zsekularyzowane grupy religijne stopniowo przekształciły się w etnokulturowe, żyjące obok siebie na tym samym terytorium”.
„Niezależnie od tego, czy ludzie przyjmują tę ideę z zadowoleniem, czy się jej boją, upadek Izraela stał się przewidywalny. Ta możliwość powinna wpłynąć na długoterminową dyskusję na temat przyszłości regionu. Zostanie ona wtłoczona do porządku obrad, gdy ludzie uświadomią sobie, że trwająca przez stulecie próba narzucenia państwa żydowskiego krajowi arabskiemu, prowadzona przez Wielką Brytanię, a następnie Stany Zjednoczone, powoli dobiega końca. Udało się na tyle, że powstało społeczeństwo milionów osadników, z których wielu to obecnie drugie i trzecie pokolenie. Jednak ich obecność nadal zależy od zdolności do narzucenia swojej woli milionom rdzennych mieszkańców, którzy nigdy nie poddali się w walce o samostanowienie i wolność w swojej ojczyźnie. W nadchodzących dekadach osadnicy będą musieli rozstać się z tym podejściem i pokazać swoją gotowość do życia jako równi obywatele w wyzwolonej i zdekolonizowanej Palestynie” – puentuje Ilan Pappé.
Źródła: newleftreview.org, uk.news.yahoo.com
AS