24 października 2017

Im nie jest wszystko jedno. Komentarz do raportu o „Gazecie Wyborczej”

(Fot. OM/PCh24)

Wstrząsające światem na przestrzeni wieków rewolucje, z protestancką, francuską i komunistyczną na czele, to tylko preludia przed najbardziej przerażającym akordem czekającym ludzkość – rewolucją satanistyczną. Jej promotorzy są mile widzianymi gośćmi na politycznych i medialnych salonach. Znajdują też aktywne wsparcie na łamach, może tracącej popularność, ale wciąż jeszcze wpływowej „Gazety Wyborczej”.

 

„Harcownicy” zbliżającej się zawieruchy dają o sobie znać. Ponure ślady ich działalności z łatwością odnajdziemy w wielu przejawach życia społecznego, politycznego i kulturalnego. Czasem wystarczy sięgnąć po codzienną gazetę i zobaczyć kto może liczyć na przychylne słowo, litościwe pokiwanie głową, czy wzięcie w obronę…

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dlatego też opublikowaliśmy na naszych łamach spektakularny raport doktora Marcina Jendrzejczaka. Przeanalizował on rocznik „Gazety Wyborczej” pod kątem promowania przez pismo Adama Michnika wszelkich form walki z Bogiem i Kościołem. Okazało się, że wiele z tego czym „karmi” dziennik swoich czytelników to, niemal czysty satanizm.

 

No bo czy nie pamiętają Państwo?

 

 „Cyrk się udał” – tym lapidarnym stwierdzeniem ogłosił sukces „akcji krzyż” jej główny organizator Dominik Taras. Faktycznie, sceny które rozegrały się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie w nocy 8 sierpnia 2010 roku, rzeczywiście przypominały cyrk. W rolę trupy cyrkowej wcielili się „młodzi, wykształceni z wielkich miast”, którzy z przerażającymi, bluźnierczymi i prześmiewczymi okrzykami na ustach zaatakowali modlących się pod upamiętniającym ofiary katastrofy smoleńskiej krzyżem. Nie było obelgi, której nie rzucono by wówczas w twarz osobom czuwającym na Krakowskim Przedmieściu. Wspólna dla wznoszonych podczas tej pamiętnej nocy okrzyków i przyniesionych na „akcję” artefaktów była nienawiść do symbolu Męki Pańskiej. Tak wezbranej fali bluźnierstw Warszawa dawno już nie oglądała.

 

Czerwiec 2014 roku mógł fatalnie zapisać się w historii naszego kraju. Tak się jednak nie stało, bowiem plany wystawienia w Poznaniu bluźnierczego spektaklu „Golgota Picnic” spotkały się z żywiołową reakcją polskich katolików. Także kolejne próby publicznego odczytywania treści tej pseudosztuki mogły „liczyć” na wyraźny sprzeciw osób pragnących nie dopuścić do lżenia Męki i Śmierci naszego Pana Jezusa Chrystusa. Tym, co z pewnością uderzyło świadków tych wydarzeń, to upór i ogromne silne zaangażowanie sporej części tzw. środowiska artystycznego w promowaniu tego bezbożnego przedstawienia. Można było niemal odnieść wrażenie, iż z wykonania tego zadania mają być oni rozliczeni przed jakimś bliżej nieokreślonym trybunałem…

 

Gdyby 3 października 2016 roku nie doszło na ulicach polskich miast do tzw. czarnego protestu, z pewnością większość z wykrzykiwanych tam haseł i wypisanych na tablicach sloganów nie zaistniałoby w przestrzeni publicznej.

 

Poziom ich wulgarności i obsceniczności, oraz niesionej przez nie nienawiści kwalifikował większość z nich jako materiał dla czynności prokuratorskich. Jednak manifestujące swe antyludzkie przekonania zwolenniczki zabijania nienarodzonych spod znaku „czarnego parasola” nie miały żadnych językowych skrupułów.  Proaborcyjne marsze jakie przetoczyły się tego feralnego dnia przez nasz kraj, stały się okazją do zamanifestowania iście demonicznej agresji i wrogości wobec Kościoła i jego nauki.

 

Zapadające w sprawie Nergala kolejne wyroki sądowe sprawiały, że na ustach muzyka mógł coraz śmielej pojawiać się cyniczno-kpiący uśmieszek. Jego bluźniercze i podszyte satanizmem wyskoki zostały bowiem oficjalnie zakwalifikowane jako działalność artystyczna, a tej jak głosi jeden ze „świeckich dogmatów” – niestety powtarzany także przez osoby określające się mianem katolików – nie można nakładać żadnych ograniczeń. Wychodząc z sądu muzyk mógł zatem śmiało planować kolejne antykatolickie ekscesy, z którymi zamierzał wyruszyć w trasę. Jego bezkarność rozzuchwała naśladowców. Na horyzoncie już wkrótce miała pojawić „Klątwa”….

 

Tym, co łączy opisane wydarzenia, jest ich antykatolicki wymiar. Każde z nich stanowi akcję wprowadzenia w przestrzeń publiczną bluźnierstwa. Choć z pewnością już wkrótce kurz niepamięci pokryje wspomniane zdarzenia, to jednak obraza Boga jaka podczas nich się dokonała, pozostanie z nami na zawsze.

 

„Sukces” tych działań nie byłby możliwy bez wyraźnego wsparcia na jakie mogły one liczyć ze strony salonowych mediów. Krytykowani i oprotestowywani przez katolików twórcy rewolucyjnego zamętu lądowali na miękkich fotelach redakcji wysokonakładowych gazet, poczytnych portali internetowych i cieszących się wysoką oglądalnością stacji telewizyjnych. Tam bez przeszkód mogli opowiadać o „strasznych, katolickich szwadronach”, z którymi musieli się mierzyć w obronie swoich przekonań.

 

Prym w udzielaniu azylu „prześladowanym” jak zwykle wiodła „Gazeta Wyborcza”. Medium z ulicy Czerskiej od dawna pozostaje w sposób szczególny zainteresowane wszelkimi formami aktywności skierowanymi przeciwko Kościołowi. Sięgnięcie pod tym właśnie kątem do archiwum „GW” stanowi niezbyt przyjemne doświadczenie – ale doktor Marcin Jendrzejczak podjął się go i podsumował.

 

Lektura jego raportu pomaga lepiej zrozumieć dlaczego czytelników gazety Michnika aż tak rozpalają i emocjonują rozmowy o Kościele i świętej Wierze katolickiej. Kolejne odszukane przez niego materiały – opublikowane na łamach PCh24.pl – układają się w większość całość, dając szersze spojrzenie na toczącą się na naszych oczach batalię. Jej stawka jest bardzo, bardzo wysoka.

 

Po zapoznaniu się z raportem doktora Marcina Jendrzejczaka zaczniecie, intensywniej niż zwykle, modlić się za redaktorów „Gazety Wyborczej” i ich wodzonych na pokuszenie czytelników.

 

 

Łukasz Karpiel

 

 

 CAŁY RAPORT MOŻNA ZOBACZYĆ TUTAJ:

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie