2 lipca 2019

Ponure świadectwo katolika z Irlandii. Polacy, nie idźcie tą drogą!

Wojna toczy się o dzieci – o to, co będą miały w głowach i w oparciu o jakie wartości będą wzrastać. Jesteśmy dziś Dawidem, który staje naprzeciwko Goliata, świadomi, że toczymy przede wszystkim walkę duchową. Modlimy się, korzystamy z sakramentów, uciekamy się do pomocy Matki Bożej. Mamy nadzieję że na dłuższą metę nasze działania przyniosą zwycięstwo – mówi Anthony Murphy, założyciel gazety Catholic Voice („Głos Katolicki”), dyrektor instytutu Lumen Fidei oraz Stowarzyszenia Obrony Dzieci Nienarodzonych (Society for the Protection of Unborn Children).

 

Jak doszło do tego, że Irlandia, kraj uznawany dosyć zgodnie za katolicki, w ciągu zaledwie kilku dekad dokonała zwrotu o 180 stopni?

Wesprzyj nas już teraz!

Na to pytanie można odpowiedzieć z dwóch perspektyw. Po pierwsze, z punktu widzenia Kościoła katolickiego jako takiego, po drugie zaś – biorąc pod uwagę sferę polityczną, kulturową.

Skupmy się na tej pierwszej perspektywie.

 

Kościół w Irlandii, a przynajmniej duża jego część… przestała być sobą. Przestała spełniać podstawową misję Kościoła, jaką jest nauczanie. Biskupi i liczni księża wycofali się z debaty publicznej, nie zabierają głosu w tematach spornych, trudnych, zostawiając pole ludziom, którzy chociaż jeszcze może określają się jako katolicy, to w wielu tych kwestiach wyznają poglądy liberalne.

W Irlandii ludzie wierzący, przeciętni katolicy, może nie mający pogłębionej wiedzy, ale z najlepszymi chęciami, nie wiedzą zatem, co mają myśleć. Kiedy w mediach występuje polityk głoszący, że jest praktykującym katolikiem, a jednocześnie otwarcie opowiada się za tzw. aborcją, nie pojawia się żadna reakcja biskupów. Kiedy ksiądz mówi, że trzeba postępować z duchem czasu a Kościół ma się zmieniać tak jak zmienia się świat (a zatem związki homoseksualne nie powinny już być traktowane jako cokolwiek złego) i nie idzie za tym żadna krytyczna reakcja ze strony hierarchów, to zwykli ludzie, nie wiedząc co o tym myśleć, mimo najszczerszych chęci ulegają. Słyszą od swoich autorytetów takie rzeczy i zaczynają myśleć: „W porządku. Mogę być za aborcją i równocześnie praktykującym katolikiem. Nie mam tu problemu sumienia. Mogę popierać środowiska LGBT i przystępować do Komunii świętej bo jedno z drugim się nie kłóci”.

 

To samo dotyczy szkół. W Irlandii 90 procent spośród nich to w teorii placówki katolickie. Jednak Kościół nie reaguje w żaden sposób jeżeli w nauczaniu pojawiają się treści nie tylko niezgodne z katolicką nauką, lecz wprost całkowicie im zaprzeczające! Nauczyciele mogą głosić cokolwiek chcą. W związku z tym progresywne, liberalne czy socjalistyczne tendencje stały się w irlandzkich szkołach normą. Kościół zdaje się nie widzieć w tym problemu. Widzimy więc, w jak szybkim tempie, w ten sposób, w każdym społeczeństwie nastąpiłby gwałtowny odwrót od katolicyzmu ludzi, którzy nie są w stanie sami doszukać się źródeł i tego, jak ta nauka powinna wyglądać.

 

Kiedy i z jakich powodów nastąpiła taka zmiana postawy Kościoła – z ortodoksyjnie katolickiej do obserwowanej obecnie?

W Irlandii problem jest pod wieloma względami podobny do występującego w znacznej części Europy zachodniej. W polityce nie istnieje reprezentacja prawdziwych konserwatystów. Oczywiście, są partie – jak na przykład w Wielkiej Brytanii – które wprost nazywają się konserwatywnymi, ale nie ma to żadnego przełożenia na prezentowane przez nie wartości. To są ugrupowania de facto liberalne.

 

W dzisiejszych czasach sytuacja jest taka, że konserwatyści właściwie zapomnieli, co oznacza nazwa ich ruchu. Pochodzi ona od słowa conservare – „konserwować”. Kiedyś odnosiło się to określenie do takich wartości jak rodzina, tradycja, pewne sfery wolności, wiara. Dzisiaj „konserwatyści” przyjęli, że taki właśnie historyczny, społeczny konserwatyzm to rzecz już skazana na wymarcie. A ponieważ interesy polityczne, wielkie grupy wpływów na świecie działają według innych tzw. wartości, nazywanych liberalnymi – chociaż cechują się one coraz bardziej totalitarnym charakterem – to ci „konserwatyści” w polityce zaczęli płynąć z prądem. Zaczęli przyjmować, że to jest nieuniknione i w związku z tym musimy się do tego dostosować, trzeba być realistą, przyjąć taką politykę, takie warunki, jakie narzuca świat.

 

W tym momencie Kościół pozostaje bez jakiegokolwiek oparcia politycznego, co szczególnie boleśnie widać w Wielkiej Brytanii i Irlandii, gdzie ten podwójny rak w postaci liberalizmu i socjalizmu przyniósł już rezultaty w polityce, ale też przerzucił się na Kościół. W tym momencie presja zewnętrzna, a także poczucie osamotnienia powodują, że Kościół po prostu zaczyna się łamać. Jeżeli ktoś w tych krajach reprezentuje postawę prawdziwie katolicką, wypowiada się w zgodzie z nauką Chrystusa – zwłaszcza, że dzisiaj dochodzi do tego ponadto momentami sprzeczny przekaz z Watykanu – bardzo często jest określany fundamentalistą czy homofobem, i to nie tylko przez tę drugą stronę, ale też przez wielu tak zwanych konserwatystów albo wręcz niektórych księży.

 

Czy naprawdę, jak często się uważa, Kościół katolicki w Pańskiej ojczyźnie ugiął się przed naporem wrogich ideologii przede wszystkim ze względu na utratę wiarygodności po fali oskarżeń o skandale pedofilskie?

Zdecydowały o takim procesie różne czynniki, które nałożyły się na siebie. W dużej mierze w związku ze wspomnianymi wydarzeniami, antykościelna presja polityczna miała większą szansę powodzenia. Muszę tu zaznaczyć, że używane w tym kontekście określenie „skandale pedofilskie w Kościele” nie jest do końca ścisłe. To były przede wszystkim nadużycia homoseksualne, czego się nie akcentuje. Jakkolwiek to nie byłoby straszne, tego typu czyny mają miejsce w różnych sferach, nie tylko katolickich. Natomiast oczywiście liberalne media – bo innych prawie tam nie ma – postanowiły wykorzystać ten pretekst by usunąć ze swojej drogi wpływ Kościoła, zdemonizować go, uderzyć weń  z wielką mocą. Te siły wypromowały przekonanie, że problem dotyczy wyłącznie Kościoła.

 

Dlaczego Kościół, będąc przecież jeszcze kilka dekad temu instytucją bardzo silną, dysponującą wielkimi możliwościami dotarcia do ludzi, nie potrafił się temu skutecznie przeciwstawić?

Oczywiście, powinien wykorzystać możliwości, którymi dysponował w celu słusznej obrony przed kłamstwami. Wyrażenie żalu i przeprosin z powodu sytuacji, które naprawdę miały miejsce, to sprawa jak najbardziej słuszna i potrzebna. Staje się jednak szkodliwa, kiedy działanie Kościoła ogranicza się wyłącznie do przepraszania. Fala oskarżeń zbiegła się w czasie z sytuacją kiedy arcybiskupem Dublina został były, bardzo liberalny dyplomata watykański, arcybiskup Diarmuid Martin. Przyczynił się on dodatkowo do takiej właśnie postawy Kościoła, że w momencie gdy media liberalne nakręcały temat skandali seksualnych, wszedł on w tryb automatycznego przepraszania za wszystko, z góry. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, że już po pierwszych doniesieniach, nawet niezweryfikowanych przez sąd – a przecież zdarzały się różne pomówienia – biskupi natychmiast ogłaszali wyrazy skruchy a później niejednokrotnie okazywało się, że do żadnego przestępstwa ze strony duchownego nie było, a oskarżenia padły niesłusznie.

 

Ponadto media zaczęły stosować tyleż cyniczną co skuteczną politykę „odgrzewanych kotletów”. Przypominały mianowicie po wielokroć najbardziej szokujące, skrajne przypadki nadużyć seksualnych z przeszłości – z lat 70. czy 80. zeszłego wieku. Te sprawy były wciąż przywoływane w taki sposób, by stworzyć wrażenie, że mamy do czynienia z nowymi skandalami. W efekcie biskupi cały czas, jak „meksykańska fala”, byli wywoływani do przeprosin, co tym bardziej burzyło morale Kościoła, tworząc jednocześnie wrażenie, że teraz politycy, zwłaszcza ci liberalni, powinni podjąć jakieś działanie, bo w Kościele dzieje się źle. Czują się zatem uprawnieni, wręcz wywołani do tablicy. Powstała komisja śledcza do wyciągnięcia na jaw tych wszystkich brudów i oczywiście pracowała ramię w ramię z liberalnymi mediami. Efekt był w pewnym sensie dwojaki. Z jednej strony mamy dzisiaj sytuację poniekąd bardzo pozytywną. Przez tę nagonkę bowiem, w jakiejś mierze słuszną, a w dużej wręcz przeciwnie – Kościół stał się dzisiaj miejscem bardzo bezpiecznym dla dzieci. Istnieje ogromna presja żeby takie rzeczy się nie powtarzały. Wszystkie oczy są zwrócone na księży, wszyscy patrzą im na ręce. Nawet jeśli cała Irlandia jest miejscem dużo bardziej dla dzieci niebezpiecznym, Kościoła to już nie dotyczy. Równocześnie jednak, co bardzo przykre, nie próbuje on tego faktu nagłaśniać, przebić się z nim do opinii publicznej. Za to ciągle się kaja, cały czas przyjmuje na siebie kolejne razy za to, co miało miejsce wcześniej.

 

Przyczynia się zresztą do tego narracja samego Kościoła, który powtarza że przestępstwa były udziałem „starego”, autorytarnego oblicza katolicyzmu. Liberałowie to podchwytują: skoro zostało powiedziane „a” to trzeba też powiedzieć „b”. Niech dzisiejszy Kościół irlandzki będzie inny, nowy, niech zaakceptuje to, czego ten dawny nie chciał przyjąć.

 

Co niezwykle istotne i w pewnym sensie smutno ironiczne, ci sami liberalni politycy, którzy czują się najbardziej upoważnieni do uderzania w Kościół oraz do zwalczania tych przestępstw i ogłaszania ich jako wielką zbrodnię, domagają się, aby uczynić legalnym to, za co potępiają duchownych. Widać bowiem bardzo silną tendencję do obniżenia wieku dopuszczalnego współżycia seksualnego, oczywiście niezależnie od płci i tzw. orientacji.

 

Czy Kościół w Irlandii podjął refleksję na temat przyczyn skandali seksualnych i nie dopuszcza do seminariów oraz do święceń kapłańskich osób o skłonnościach homoseksualnych?

To bardzo ważna lekcja dla Polski. Niestety, w moim kraju wprowadzone zostało dodatkowe, chociaż niepisane XI Przykazanie: „Nie obrażać”. Kościół nie wyciągnął żadnych wniosków z tego, że zarówno w Irlandii, jak i np. w Stanach Zjednoczonych zdecydowana większość skandali seksualnych wewnątrz naszej wspólnoty była, jak już wspomniałem, czynami homoseksualnymi pomiędzy dorosłymi mężczyznami a nastoletnimi chłopcami. Kościół jednak nabrał wody w usta, nie chcąc narażać się dodatkowo środowiskom LGBT i pominął te kwestię zupełnie. W efekcie praktycznie nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje. Co więcej, jedyne działające dzisiaj irlandzkie seminarium duchowne ma niestety dość wątpliwą renomę prężnego środowiska subkultury homoseksualnej.

Jeżeli Kościół nie oczyści się i tak jak mówił papież Benedykt, nie pozbędzie się tego brudu, który tkwi wewnątrz, nie zamknie drzwi przed przyszłymi księżmi o tendencjach homoseksualnych, to tego typu problemy będą narastać. Logicznym następstwem będzie spadek powołań, bo która rodzina zechce posłać swoje dziecko w takie miejsce?

 

Tego typu problemy wciąż są aktualne i wydaje się, że nikt nie jest gotów by cokolwiek z tym zrobić. Dla osób o takich skłonnościach miejsce w Kościele jest, ale nie w stanie kapłańskim. To jest tak jakby posłać wilka pomiędzy owce. Każdy psycholog zgodzi się, że taka osoba w męskim środowisku będzie narażona na ogromną pokusę zaspokajania swoich fantazji.

 

Jak silna jest w Irlandii opozycja wobec tendencji spychających Kościół na obszary coraz bardziej odległe od Ewangelii?

Rośnie tam świadomość panującej sytuacji. Istnieje coraz większa i powszechniejsza potrzeba zbudowania jakiejś kontrkultury wobec dominujących dzisiaj tendencji. Dwa lata temu założyłem instytut Lumen Fidei. Mamy w tym momencie około tysiąca członków. Działamy, organizujemy konferencje, ale dalej jest to kropla w morzu w odniesieniu do potrzeb. Szczególnie mamy na uwadze dobro młodych rodzin, które chcą wychować swoje dzieci zgodnie z wyznawanymi przez siebie wartościami. Obawiają się jednak powszechnej presji, wciskania się na wszelkie sposoby szkodliwych ideologii w procesy formacyjne młodego pokolenia.

 

W gruncie rzeczy toczy się wojna o dzieci – o to, co będą miały w głowach i w oparciu o jakie wartości będą wzrastać. Jesteśmy dziś Dawidem, który staje naprzeciwko Goliata, pompowanego miliardami, między innymi pieniędzmi George Sorosa. My zaś jesteśmy wspomagani tylko przez naszych członków. Pokładamy jednak nadzieję nie tylko w świeckim, „ziemskim” działaniu. Mamy świadomość, że toczymy przede wszystkim walkę duchową. Modlimy się, korzystamy z sakramentów, uciekamy się do pomocy Matki Bożej. Mamy nadzieję że na dłuższą metę nasze działania przyniosą nam zwycięstwo. Liczymy się przy tym z ewentualnością, że zanim to nastąpi, być może przez wiele, wiele dekad sytuacja będzie się jeszcze pogarszać. Wskazuje na to wiele tendencji, którym ulega znaczna część społeczeństwa.

 

Bardzo ważnym problemem sprzyjających owym złym tendencjom jest ideologia multikulturalizmu. W Irlandii nie oddziałuje ona może w aż tak rażący sposób jak w Wielkiej Brytanii, ale też coraz bardziej daje się nam we znaki. Promowane są wszelkiego rodzaju inne grupy etniczne, ich wartości i systemy aksjologiczne. Nawet jeśli są one w jakichś punktach zbieżne z naszymi, chrześcijańskimi, i nawet możemy w związku z tym z nimi niekiedy współpracować, to mimo wszystko ich obecność generalnie służy rozcieńczaniu wartości chrześcijańskich w naszym narodzie. Widzimy to szczególnie w przypadku społeczności muzułmańskiej, która ma bardzo silnie ugruntowaną etykę rodzinną, i chwała im za to, ale z drugiej strony Koran bardzo wyraźnie wzywa do nawracania na islam. Generalnie rzecz biorąc, kryzys Kościoła jest im na rękę. To dla nas, niestety powód do wstydu, ale w momencie gdy w przedszkolach Wielkiej Brytanii zaczęto wprowadzać na masową skalę propagandę homoseksualną dla cztero- czy pięciolatków, protestowali muzułmanie, a nie chrześcijanie.

 

W obliczu kryzysu Bóg daje nam różne znaki ostrzegawcze. W rozmaitych sytuacjach dostrzegamy, że to powinniśmy być my, a tymczasem u nas w domu, na naszym terenie ktoś inny ma odwagę sprzeciwić się takim tendencjom, a my nie.

 

Mam nadzieję, że w Polsce wytrwacie, że będziecie mocni, że będziecie też zachęcać swoich biskupów aby byli prawdziwymi przewodnikami Kościoła.

 

Rozmawiał Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram