14 lipca 2025

236 lat barbarzyństwa: Dziedzictwo rewolucji, które wciąż trwa

(Fot: Sternfahrer/stock.adobe.com)

Niszczenie sztuki sakralnej i tej związanej z monarchią oraz szlachtą to nieodłączne elementy rewolucji francuskiej. Warto o tym przypomnieć w 236 rocznicę szturmu na Bastylię przypadającą na 14 lipca 2025. Tym bardziej, że współcześni rewolucjoniści wciąż czerpią przykład z wandalizmu swych francuskich poprzedników.

Cechą każdego systemu totalitarnego jest dążenie do wymazania nie tylko alternatywy, lecz także samej pamięci o niej. Tę pamięć przechowują zarówno księgi historyczne, jak i dzieła architektury i sztuki. Dlatego też rewolucjoniści wszelkiej maści dążą do ich niszczenia.

W erze nowożytnej prekursorem destrukcji architektury i sztuki na masową skalę była rewolucja francuska. Dokonana przez nią destrukcja dorobku kultury materialnej obejmowała sztukę kościelną, arystokratyczną, a nawet archiwa historyczne.  

Wesprzyj nas już teraz!

Niszczenie sztuki i architektury sakralnej

Jak zauważa historyk sztuki Dominique Souchel w książce Wandalizm Rewolucji, „obsesja równości za wszelką cenę rozciągała się na zabytki. Irytujące stały się iglice kościołów, które wznosiły się do nieba i swymi rozmiarami raziły wzrok obywatela, niemogącego tolerować takiego wywyższania się”.

Za główny cel pasji niszczenia rewolucjoniści obrali katedry. Nie mogli bowiem zdzierżyć ich piękna i historycznego znaczenia. Przykład sztandarowy to niszczenie paryskiej Notre-Dame. Początkowo, w 1792 roku, gdy katedra służyła jeszcze celom kultu katolickiego, rozpoczęto wynoszenie dzieł ze skarbca katedralnego – jednego z najbogatszych nad Loarą.

„Na wody bezładnie wrzucono relikwiarze w kształcie popiersi i rąk, ze złota, z pozłacanego srebra, wysadzane szlachetnymi kamieniami, wśród nich relikwiarze św. Marcelego, św. Kosmy i św. Wincentego à Paulo, a także kielichy mszalne, cyboria, krucyfiksy, monstrancje” – pisze Souchel. W 1792 roku rewolucjoniści zwalili iglicę na skrzyżowaniu nawy głównej i transeptu. Następnie zniszczono także posągi królów Judy (do czego jeszcze wrócimy).

To tylko przykład jeden z wielu. Jak zauważa Souchel: „robiąc objazd po Francji katedr, napotykałoby się na ten sam proces: zabór wszystkich skarbców, relikwiarzy, przedmiotów kultu z cennych materiałów dla zasilenia skarbca wojennego rządu rewolucyjnego; usuwanie każdego znaku przypominającego zabobon i despotyzm; przeznaczenie budynku na cele zgoła świeckie, z których jeszcze najmniej niegodna była stodoła na furaż – i które często pociągały za sobą uszkodzenie lub niszczenie wyposażenia (…). W najgorszych momentach Terroru – nagłe przystępy szału motłochu, który masakrował wszystko, a zwłaszcza wszelką rzeźbę. Jako świątynie Rozumu czy miejsca kultu Istoty Najwyższej, katedry i wiele innych kościołów doznało wszelkiego upodlenia, którego zasadniczym celem było niewątpliwie wykorzenienie chrześcijaństwa”.

Rewolucjonistom nie uszła także przepiękna paryska Sainte-Chapelle. Niegdyś królewska kaplica relikwii – została przekształcona w magazyn mąki. Zniszczono liczne relikwiarze, w tym najważniejszy: wykonany ze złota, główny relikwiarz zawierający pamiątki związane z męką i śmiercią Chrystusa. 

Klasztory natomiast traktowano jak symbole „próżniactwa” i „opresji”: zakonnice wyrzucano na bruk, mnichów wyśmiewano, biblioteki rozpraszano.  Opactwa Cluny i Mont Saint-Éloi – znaki wielowiekowego geniuszu architektury – zostały sprofanowane lub częściowo zburzone. Ruchome wyposażenie: monstrancje, krzyże, relikwiarze – często inkrustowane drogocennymi kamieniami – wywożono masowo, a złoto i srebro z ram, figur czy witraży przetapiano na kule armatnie. To, czego nie dało się sprzedać ani wykorzystać, rozbijano bezpardonowo młotami.

Rewolucyjne barbarzyństwo nie ominęło również skromniejszych świątyń – kościołów parafialnych i klasztorów zakonnych, rozproszonych po całej Francji. W parafiach grabiono ołtarze, wywożono kielichy, tłuczono krucyfiksy – wszystko, co mogło przypominać o kulcie „zabobonnej religii”. Kościoły zamieniano na magazyny, stajnie, warsztaty – a niekiedy po prostu je burzono. 

Destrukcja pamięci o monarchii

Ataki na dzieła kościelne wiązały się z atakami na sztukę i architekturę związaną z monarchią. Sprzyjały temu wezwania do emancypacji obywatela spod władzy Króla-Ojca, pobrzmiewające dziś echem w wypowiedziach radykalnych feministek. Już 19 czerwca 1790 roku deputowany Alexandre de Lameth przekonywał na forum Zgromadzenia Narodowego o konieczności usuwania pomników królów. Następnego dnia uchwalono pierwszy dekret ikonoklastyczny rewolucji – nakazujący częściowe rozebranie pomnika Ludwika XIV. Nie wszyscy jednak podzielali tę gorliwość: część deputowanych wezwała do ochrony dziedzictwa przeszłości, co doprowadziło do powołania Komisji Zabytków (Commission des Monuments) 13 października 1790 roku. 

Mimo powołania komisji, po obaleniu monarchii 10 sierpnia 1792 roku, rzeźby królów i inne pomniki przeszłości stały się obiektem masowych zniszczeń i okaleczeń. Liberalna faza rewolucji dobiegła końca. Rozpoczęły się masowe destrukcje. Na fasadzie Notre-Dame rewolucjoniści ścięli 28 posągów, sądząc, że przedstawiają monarchów Francji. W rzeczywistości były to postacie biblijnych królów Judy – przodków Chrystusa. Jak zauważa Souchel: „Wyrwano więc figury jedna po drugiej. Zakładano im sznury na szyje i ściągano na plac przed kościołem, gdzie się rozbijały.”. 21 stycznia 1793 na Placu Rewolucji w Paryżu zgilotynowano już nie tylko pomnik, lecz samego króla – Ludwika XVI. Oto jak przemoc symboliczna prowadzi do zbrodni na ludziach.

Z kolei w kwietniu 1793 roku Konwent Narodowy powołał Komitet Ocalenia Publicznego – ciało, które miało przywrócić rządy centralne i opanować chaos. Jedną z jego decyzji było uczczenie pierwszej rocznicy obalenia monarchii przez gest demonstracyjny: zniszczenie królewskich grobowców Francji. Bazylika Saint-Denis – nekropolia monarchów od czasów Merowingów – padła ofiarą tej decyzji. W 2 połowie 1793 roku, na polecenie rewolucyjnych władz, otwarto królewskie grobowce w bazylice Saint-Denis. Szczątki około 170 monarchów i członków rodzin królewskich – od Merowingów po Burbonów – wydobyto, rozrzucono i zasypano wapnem w zbiorowych mogiłach. 

Niszczenie dziedzictwa szlachty

W czerwcu 1790 roku Zgromadzenie Narodowe zniosło tytuły szlacheckie, a następnie herby. W konsekwencji nakazano likwidację tych „gotyckich trofeów pańskiej próżności”. Dla dziedzictwa Francji było to szczególnie bolesne. Kraj ten w dobie ancien régime gustował w heraldyce i to niekoniecznie stricte szlacheckiej. Herby znajdowały się na domach, ulicach, fontannach, pałacach czy rezydencjach. Całymi latami z publicznej kiesy rewolucjoniści utrzymywali bandy tzw. zdrapywaczy, dłutami niszczących pozostałości herbów. Niestety przy okazji niszczenia herbów dochodziło niekiedy do niszczenia całych dzieł przez te herby ozdobionych.

Szczególnie podejrzani okazali się szlachcice na emigracji, uznani w połowie 1792 roku za zdrajców ojczyzny. Umożliwiło to konfiskatę i sprzedaż ich dóbr w majestacie „prawa”. W ten sposób dobra szlacheckie potraktowano podobnie jak wcześniej dobra duchownych. Jak pisze Soucheaux: „(…) otwiera się odtąd nowy rozdział wandalizmu rewolucyjnego, zamiast kościołów i klasztorów mającego za cel szlacheckie hôtels (rezydencje miejskie) i châteaux (pałace wiejskie, zamki) oraz ich zawartość”.

W 1794 roku, w obliczu narastającej fali rewolucyjnego barbarzyństwa, katolicki duchowny Henri Jean-Baptiste Grégoire (1750–1831) wystąpił przed Konwentem Narodowym z raportem potępiającym dewastację francuskiego dziedzictwa – kościołów, dzieł sztuki, nekropolii, zabytków. Aby nazwać ten szał niszczenia, ukuł nowe słowo: vandalisme. Stąd właśnie bierze się termin wandalizm.

Wnioski dla współczesnych

Niszczenie dzieł sztuki i kultury trwa także współcześnie. Nie chodzi tu tylko o barbarzyństwo islamskich terrorystów niszczących posągi buddy przez afgańskich talibów (2001 rok) czy ruin kwitnącego starożytnego miasta Palmira (na terenie dzisiejszej Syrii) w latach 2015-2016. Do aktów destrukcji dochodzi także w krajach cywilizowanego Zachodu. W 2020 roku, po śmierci George’a Floyda, w samych Stanach Zjednoczonych usunięto co najmniej 94 pomniki konfederackie. W Kanadzie zdemontowano m.in. sześć posągów Johna Macdonalda – pierwszego premiera kraju – oraz pomniki królowej Wiktorii i Elżbiety II. W Anglii natomiast obalenie pomnika Edwarda Colstona w Bristolu zapoczątkowało ogólnokrajowy przegląd pomników i nazw ulic, którego celem była rewizja symboli publicznych pod kątem „historycznej wrażliwości”. W Polsce zaś niewiele niewiele brakowało do usunięcia krakowskiego pomniku księdza Skargi czy warszawskiego pomnika Romana Dmowskiego.

Ale rewolucja nie zatrzymuje się na fasadach. Uderza w język, obyczaj, sztukę, rozumienie piękna. Każe wątpić, czy w ogóle istnieje coś takiego jak klasyczny kanon, czy można mówić o prawdzie, harmonii, formie. To niszczenie definicji piękna i przekonania, że coś takiego jak piękno w ogóle istnieje, jest jeszcze bardziej niebezpieczne, niż destrukcja sakralnej, szlacheckiej czy po prostu niepasującej do obecnych trendów sztuki i architektury.

Stanisław Bukłowicz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(21)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie