95 lat temu, 6 sierpnia 1927 r., zaginął Włodzimierz Zagórski, oficer austro-węgierskiego wywiadu i legionista, przeciwnik Józefa Piłsudskiego. Zagórski uchodzi za jedną z najbardziej zagadkowych postaci II Rzeczypospolitej. Jego zwolennicy widzieli w nim wzorowego oficera, przeciwnicy zaś aferzystę.
Włodzimierz Zagórski urodził się 21 lipca 1882 r. w Saint-Martin-Lautosque we Francji. Pochodził ze szlacheckiej rodziny herbu Ostoja o tradycjach patriotycznych. Jego ojciec, Jan Zagórski, walczył w Powstaniu Styczniowym. Po latach biografowie Zagórskiego mówili o „klątwie”, która ciążyła na jego rodzinie. W tajemniczych okolicznościach zginął najmłodszy z braci – Jan. W 1919 r. w Gdańsku zastrzelony został jego drugi brat – Juliusz Zagórski. Okoliczności tej śmierci były w rodzinie tematem tabu.
W wieku osiemnastu lat Włodzimierz Zagórski wstąpił do armii austro-węgierskiej. W 1910 r. został absolwentem wiedeńskiej Akademii Sztabu Generalnego. Od 1911 r. pracował w austro-węgierskiej służbie wywiadowczej K-Stelle (tzw. Biurze Ewidencji) – placówce wywiadu wojskowego mającej swoje komórki w Krakowie, we Lwowie i w Przemyślu. Zagórski utrzymywał kontakty z Józefem Piłsudskim i Walerym Sławkiem, określanymi w dokumentach jako „osobowe źródła informacji”, czyli agenci. Za tajną współpracę, polegającą m.in. na dostarczaniu Zagórskiemu wieści o sytuacji w Królestwie Polskim, otrzymywali wynagrodzenie pieniężne. W zamian za wspomniane informacje „z pierwszej ręki” władze austriackie zezwalały na paramilitarną działalność Związku Strzeleckiego w Galicji.
Wesprzyj nas już teraz!
W 1914 r. Zagórski otrzymał od swojego przełożonego w K-Stelle propozycję objęcia ważnej funkcji w Legionach. „Skwapliwie też propozycję przyjąłem” – wspominał w swoich wspomnieniach opublikowanych po odzyskaniu niepodległości na łamach „Polski Zbrojnej”. Został szefem sztabu komendy Legionów Polskich, a więc formalnym przełożonym brygadiera Piłsudskiego (komendantem Legionów był zaawansowany wiekowo gen. Karol Durski–Trzaska). W tym czasie Zagórski po raz pierwszy poróżnił się z Piłsudskim, który był przeciwny mianowaniu byłego oficera obcego wywiadu na tak wysokie stanowisko w Legionach.
Jan Dąbski, polityk i działacz legionowy, wspominał: „Kpt. Zagórski był właściwym i rzeczywistym Komendantem Legionów. W Legionach działo się wszystko wedle jego woli. Sam fakt stworzenia Komendy Legionów postawił go od razu w antagonizmie z Piłsudskim. Ich wzajemna nieufność przerodziła się w nienawiść. Zagórski chciał zagarnąć pod siebie Piłsudskiego i osłabić jego siłę. Zagórskiego jako zawodowego wojskowego drażniło warcholstwo Piłsudskiego, drażniło go lekceważenie rozkazów Komendy Legionów i coraz większe rozluźnienie stosunków między grupą Piłsudskiego a grupą Legionów”. W 1915 r. Zagórski domagał się nawet aresztowania przyszłego marszałka Polski za niewypełnianie obowiązków wojskowych.
Ostatecznie konflikt z Piłsudskim zadecydował o odsunięciu Zagórskiego w 1916 r. Przez krótki czas był sztabowcem w XVIII Korpusie Austriackim, po czym przeszedł do II Brygady Legionów, a następnie służył w Polskim Korpusie Posiłkowym. W 1918 r., skonfliktowany z dowództwem, został zdymisjonowany. Zarzucano mu knucie intryg i spisków. Internowano go w obozach w Marmarosz-Sziget i Hust.
Jesienią 1918 r. wstąpił do odradzającego się Wojska Polskiego. Był zastępcą Szefa Sztabu Generalnego Tadeusza Rozwadowskiego. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Był szefem sztabu tzw. Frontu Północnego dowodzonego przez gen. Józefa Hallera. Gen. Włodzimierz Zagórski był czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.
W 1921 r. został przeniesiony do rezerwy. Wtedy też rozpoczął karierę przemysłowca. Jako członek zarządu spółki akcyjnej Francopol pośredniczył w zakupie sprzętu lotniczego dla Wojska Polskiego. Jego przeciwnicy zarzucali mu, że sprowadzany z Francji sprzęt był złej jakości, a Zagórski dokonał malwersacji finansowych. – Zarzuty związane z aferą Francopolu, spółki zajmującej się dostawami dla armii, nie miały charakteru ściśle kryminalnego, ale raczej wiązały się ze wskazywaniem na niegospodarność generała. Wiele z decyzji podejmowanych przez Zagórskiego, gdy pełnił funkcję szefa lotnictwa, było nietrafionych. Mieliśmy niemało świetnych maszyn, ale zupełnie nieużywanych, m.in. ze względu na brak części i odpowiednio wyszkolonych pilotów – wyjaśnia w rozmowie z PAP dr Dariusz Fabisz, historyk z Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Po wycofaniu się Piłsudskiego z życia politycznego w 1923 r. Zagórski powrócił do łask w armii. Gen. Kazimierz Sosnkowski mianował go szefem Departamentu Przemysłu Wojennego Ministerstwa Spraw Wojskowych. W następnym roku kolejny minister tego resortu, gen. Władysław Sikorski, awansował Zagórskiego na generała. Objął on kierownictwo nad Departamentem IV MSW (Żeglugi Powietrznej). Stanowisko to pełnił przez dwa lata.
W tym czasie Zagórski był zwolennikiem współpracy francusko-polskiej w zakresie dostaw samolotów, co – podobnie jak czas jego pracy we Francopolu – stało się obiektem krytyki piłsudczyków, zarzucających generałowi zbyt małą troskę o rozwój rodzimego lotnictwa. Oskarżany o korupcję, został zawieszony w obowiązkach, w 1926 r. odwołany, a następnie wszczęto przeciw niemu śledztwo. Podczas zamachu majowego Zagórski dowodził lotnictwem strony rządowej w walkach z wojskiem wiernym Piłsudskiemu. Według jego przeciwników wydał rozkaz bombardowania lotniczego sił piłsudczykowskich. „Z premedytacją i z pełną świadomością, że nie osiągnie skutków bojowych, obrzucając stolicę bombami lotniczymi, a spowoduje śmierć wśród męczarni lub kalectwo osób niebiorących udziału w walkach, niewątpliwie znajduje swój wykładnik w przepisach prawa karnego, jako zasługujące na najsurowszą karę” – stwierdzano w akcie oskarżenia przedstawionym przez naczelnego prokuratora wojskowego gen. Józefa Dańca.
15 maja 1926 r. piłsudczycy internowali Zagórskiego w Wilanowie, a następnie – wraz z innymi generałami: Bolesławem Jaźwińskim, Juliuszem Malczewskim i Tadeuszem Rozwadowskim – przewieźli go do Wilna i osadzili w więzieniu na Antokolu. Gdy Zagórski przebywał w Wilnie, jego zwolennicy, m.in. prof. Marian Zdziechowski, autor napisanej w 1927 r. broszury „Sprawa sumienia polskiego”, apelowali o sprawiedliwe osądzenie uwięzionych wojskowych, będąc przekonanymi o ich niewinności. „Rozmowa z nim […] utwierdziła mię w tem samem, co wszystkie uprzednie rozmowy, wrażeniu, że generał pragnął, namiętnie pragnął i wyczekiwał sądu, w przekonaniu, że przed sądem wyjdzie na jaw jego niewinność i że sąd ten tem samem stanie się wyrokiem potępienia na jego oskarżycieli” – pisał Zdziechowski, który po raz ostatni widział Zagórskiego w końcu czerwca 1927 r.
Pod naciskiem opinii publicznej generał opuścił wileńskie więzienie 6 sierpnia 1927 r. (pozostali wyszli na wolność kilka miesięcy wcześniej). Tego dnia, w asyście oficerów, wsiadł do pociągu relacji Wilno-Warszawa. Niewiele wiadomo na temat tego, co się stało z generałem po przyjeździe do stolicy. Pewne jest, że wysiadł na stacji kolejowej Warszawa-Dworzec Wileński. Następnie miał pojechać do Belwederu, gdzie oczekiwał go Piłsudski. Generał kazał się jednak zawieźć do Łaźni pod Messalką przy Krakowskim Przedmieściu. Po wejściu do kamienicy ślad po nim zaginął.
Sprawa nagłego zniknięcia wojskowego była szeroko komentowana. Piłsudczycy ogłosili, że Zagórski zdezerterował. Oficjalnie oskarżono go o samowolne opuszczenie szeregów armii i rozpuszczono za nim listy gończe. Co jakiś czas rozgłaszano plotki o pojawieniu się generała w różnych miejscach Polski, a nawet świata; spekulowano, że zamieszkał we Francji lub w RPA.
„Dezercję jego uważam za wykluczoną, tem więcej natomiast dają do myślenia słowa organu tzw. sanacji: dla nas sprawa jest jasną – jednym nikczemnikiem jest mniej na świecie” – tłumaczył Zdziechowski.
Przeciwnicy Piłsudskiego, głównie obóz związany z gen. Sikorskim, wykorzystali fakt zaginięcia Zagórskiego w celu dyskredytacji sanacji. Rozgłaszano, że był uprowadzony, torturowany i został zamordowany przez piłsudczyków, którym zależało, aby nikt nie dowiedział się o agenturalnej przeszłości marszałka. Wiadomo bowiem, że w trakcie pobytu w więzieniu generał pisał pamiętniki, w których krytykował Piłsudskiego i zapowiadał ujawnienie dowodów na jego współpracę z austro-węgierskim wywiadem.
Teza o mordzie politycznym na Zagórskim była bardzo popularna wśród historyków i publicystów w okresie PRL-u. W 1963 r. ukazała się utrzymana w sensacyjnym tonie, niezwykle bogato ilustrowana, książka Jerzego Rawicza „Generał Zagórski zaginął… Z tajemnic lat międzywojennych”. Autor nie pozostawiał wątpliwości, że generał został zamordowany przez jednego z bliskich współpracowników Piłsudskiego. Za głównego podejrzanego uznawał Aleksandra Prystora. Swoje przypuszczenia opierał na przekonaniu wynikającym z analizy jego cech charakteru. W swojej książce Rawicz opisywał również inne „mroczne” przejawy rządów sanacyjnych, głównie represje wobec agentury komunistycznej.
O tym, że Zagórski padł ofiarą mordu politycznego, przekonany był niezwykle krytyczny wobec Piłsudskiego i jego otoczenia historyk prof. Andrzej Garlicki. „Nie ulega wątpliwości, że został on zamordowany. Ślady, choć skrzętnie zacierane, prowadzą do tzw. grupy pułkowników w obozie rządzącym. Przez to właśnie środowisko, wywodzące się w większości z I Brygady, Zagórski był od czasów legionowych znienawidzony. Nic więcej pewnego nie wiadomo” – pisał w biografii Piłsudskiego.
– Mamy zbyt wiele znaków zapytania i zbyt mało dowodów, aby móc rozstrzygnąć o winie piłsudczyków za zniknięcie gen. Włodzimierza Zagórskiego – zwraca uwagę w rozmowie z PAP dr Dariusz Fabisz. – Wszelkie tego rodzaju rozważania oparte są na poszlakach. Nie wiemy, co się stało – dodaje. (PAP)