We francuskich mediach rozszalała się prawdziwa promocja „transpłciowości”. Tym bardziej oburzająca, że do promocji ideologii LGBT wciąga się nawet dzieci. Takie medialne „wrzutki” pojawiają się od pewnego czasu coraz częściej. 16 lutego na kanale M6 zaczął się program „Transgender”, który zastępuje emisję „Operacja renesans” o chirurgicznym „odchudzaniu” osób otyłych. Z kolei publiczny kanał telewizyjny France 2 nadał właśnie programy o „nowym życiu Stelli i Alexa”. Stella to 8-letni chłopiec, który chce być dziewczynką, 17-letni Alex odwrotnie.
„Przygoda” zmiany płci
Wesprzyj nas już teraz!
Reportaże programu „Envoye Special” podążały za „przygodą” dwójki dzieci, które przy wsparciu swoich rodzin chcą zmienić płeć. Dowiadujemy się, że „dzięki odwadze i wsparciu całej rodziny Stelli udało się zrozumieć swój dyskomfort i przekonać się, że jest tylko jedno rozwiązanie, aby się uwolnić: zmienić płeć”.
Historia miała być w zamiarze wzruszająca, jest… przerażająca. Chłopiec ucharakteryzowany na dziewczynkę stwierdza z ekranu: „Mam na imię Stella, mam 8 lat. Wcześniej byłem chłopcem”. Rzecz dzieje się na wsi w departamencie Rodanu. Rodzina ma trójkę dzieci. Dwóch chłopców i dziewczynkę. Jedno z nich chce zmiany tożsamości płciowej, ale z programu wyraźnie wynika, że jest pod mocnym wpływem starszej siostry Abigael. Fantasmagorie 8-latka przedstawiane są jako świadoma i przemyślana decyzja „cierpiącego dziecka”. Jeszcze w marcu 2020 roku Stella była Lisandrem. Wydaje się, że w czasie pandemii i izolacji ludziom zaczynają przychodzić do głowy różne pomysły…
Dowiadujemy się, że Stella to „pewna siebie mała dziewczynka, imponująca determinacją i dojrzałością”. Niczym dorosła stwierdza, że „nie wini natury za to, że ta popełniła błąd. Nie ma znaczenia, czy się pomyliła. Możemy to naprawić (…), wszyscy się mylą. Takie jest życie”. Dziecko deklaruje wdzięczność dla matki, „która robi wszystko, by ją uszczęśliwić”…
Może to być przypadek dysforii płci, ale równie dobrze odpowiedź na modę i chęć chwilowej popularności. Podobny entuzjastyczny reportaż nakręcono o wysiłkach stania się Alexem przez 17-latkę. Nie jest to nowość. Ten sam program poruszał takie tematy jeszcze w 2018 roku. Wtedy „namalował portret tej wyjątkowej kobiety, bo niejaka Sandra Forgues stała się kobietą po czterdziestu sześciu latach życia w ciele mężczyzny”. Podczas obecnej emisji „Envoye special” zaproszono ją już jako „eksperta” od szczęśliwego życia po zmianie płci.
Zszokowani widzowie telewizji Monte Carlo
Podobne programy pojawiały się także pod koniec 2020 roku. Promocja transpłciowców z wykorzystaniem 8-letniego dziecka miała miejsce w TMC. To główny nadawca telewizyjny Monako, członek Europejskiej Unii Nadawców. W programie „Quotidien” puszczono tam wywiad z 8-letnim dzieckiem po zmianie płci i jego matką. Program wywołał duże oburzenie, ale co z tego…
Ośmioletnia Lilie Vincent i jej matka mówiły o dzieciach transpłciowych. Była to jednak propaganda ideologii „trans” z wykorzystaniem dziecka, które nie za bardzo nawet wie, co mówi i nie potrafi poprawnie wypowiedzieć zdania. Dlatego i oburzenie widzów było jeszcze spore. Ośmioletnia Lilie Vincent miała się zwierzyć matce, że ma „myśli samobójcze” i czuje się w swoim ciele „niewygodnie”. „Pewnego wieczoru powiedziałem mamie: jestem dziewczynką” – opowiadało dziecko w studiu. Mocno się przy tym wierciło, co może świadczyć, że w nowym ciele też ma problemy… Program poruszył i zszokował wielu widzów. W internecie dali temu wyraz krytykując powszechną seksualizację wszystkiego co się da. Jeden z widzów napisał na Twitterze: „Maluch dobrze nauczył się swojej lekcji, mama dodaje resztę!”. Inny pisał, że „pachnie to z daleka instrumentalizacją”. Większość nie miała wątpliwości, że była to po prostu „ustawka”. Potępiano też matkę, która realizuje swoje pomysły przez dziecko, wyraźnie dumna z „mądrości” i „przemiany” swojego dziecka. Zastanawiano się też nad skutkami takich występów medialnych dla dziecka, a redakcji TMC doradzano odrobinę wstydu.
Zawsze ta sama metoda. Od tolerancji do akceptacji i gry na uczuciach
Temat powraca jednak do mediów niczym bumerang. W lutym 2021 roku publiczne radio France24 autorytatywnie twierdziło, że we Francji, podobnie jak gdzie indziej, bycie kobietą lub mężczyzną transpłciowym to „walka”, „brak bezpieczeństwa, dyskryminacja zawodowa i medyczna, blokady administracyjne, uprzedzenia, nękanie, przemoc…”. Dlatego na antenie „udzielamy głosu osobom transpłciowym, których historie świadczą o tych trudnościach, ale także o wyjątkowości każdej z nich”.
W 2020 powstał dokumentalny film Sébastiena Lifshitza „Mała dziewczynka” o transpłciowym 7-letnim dziecku. Puszczono go m.in. w najlepszym czasie antenowym 2 grudnia 2020 roku na kanale Arte. Na łamach „Le Point” Violaine Des Courières pisała wprost, że jest to „projekt polityczny”. Zresztą jego producent Muriel Meynard, film to część „walki politycznej i społecznej”. „Mała dziewczynka” opowiada historię Sashy, małego chłopca, który chce być dziewczynką. Karine, jego matka jest „za”, tym bardziej, że chciała urodzić dziewczynkę i była po porodzie… rozczarowana. Być może to trop do wyjaśnienia zachowań chłopca. Już w szpitalu Roberta Debré psychiatra dziecięca Anne Bargiacchi zdiagnozowała, że dziecko ma zdysforię płciową”. Warto jednak dodać, że ten szpital od 2013 roku ma oddział pediatrii, który pioniersko współpracuje ze stowarzyszeniami aktywistów… transgenderowych.
Na filmie widzimy problemy administracyjne w szkole (wszystko widziane oczami matki) i rodziców, którzy uważają się za ofiary „nadużyć instytucjonalnych”, które odbierały „Saszy dzieciństwo”. „Uważam to za obrzydliwe ”- mówi matka, a ojciec dodaje, że „mają zamknięte i ciasne umysły”. Realizatorzy pokazują jak „Sasza i jego matka walczą z resztą świata”. W rzeczywistości cały film to polityczna agitka, znowu z użyciem już 8-letniego dziecka. „Sasha jest tu po to, aby pomóc zmieniać mentalność, a ja jestem tutaj, aby jej w tym pomóc” – deklaruje Karine patrząc w kamerę w ostatniej scenie filmu.
Des Courières krytykuje też „edukacyjny” charakter tej produkcji, Przytacza słowa reżysera Lifshitza na łamach komunistycznego „L-Humanité” o tym, że „nowe pokolenie pragnie wyrwać się z ustalonych wzorców i bardzo silnego formatowania naszych społeczeństw, w których musimy dostosowywać się do społecznych modeli”. Czysta ideologia gender.
Sébastien Lifshitz robi zresztą filmy „społecznie zaangażowane” nie od dziś. W 2013 roku nakręcił film dokumentalny „Bambi” o transseksualnej gwieździe music hallu. W „Małej Dziewczynce” dziecko chce rozpocząć debatę nad transseksualizmem i „postępowe” zmiany. To wszystko okraszone odpowiednią dawką gry na emocjach. Jest tu nawet nauczyciel wyrzucający brutalnie trans-dziecko z klasy, itp. sceny. To właśnie pryzmat emocjonalny ma blokować wszelkie racjonalne podejście do tego tematu.
Machina się rozpędza
Wykorzystywanie dzieci do propagandy ideologii LGBT i gra na uczuciach to elementy wyjątkowej bezczelności tego środowiska. W dodatku ta machina sama się napędza. Upublicznianie takich przykładów zachęca do podobnej „zabawy” kolejne dzieci, a jeśli mają „nowoczesnych” i „postępowych” rodziców to mamy i receptę na kolejne tragedie. Nic dziwnego, że w praktyce klinicznej coraz częściej można spotkać młodych ludzi doświadczających „niepewności” w związku z tożsamością płciową. Okres dorastania to etap, który wiąże się z pojawieniem się szeregu zmian dotyczących wszystkich obszarów funkcjonowania młodych ludzi, od zmian biologicznych, poprzez rozwój w sferze emocjonalnej, poznawczej i społecznej. Rozwój fizyczny dziecka w wieku wczesnoszkolnym (np. 8-latków) jest podobny u dziewcząt i chłopców. Trwa jednak proces identyfikacji płciowej, a dziecko przyswaja sobie cechy osób tej samej płci, rodzica, członków rodziny, nauczyciela, bohaterów filmów, książek, jako wzorców identyfikacyjnych. Wpływ mają nawet formy zabawy. Jest to okres przejściowy w życiu każdego dziecka, który wymaga wsparcia rodziny, wychowawców, szkoły, wreszcie zdrowego rozsądku.
Gwałt na dzieciach
Tymczasem dzisiaj dziecko jest często bombardowane relatywizującymi jego identyfikację pomysłami szkoły, niewłaściwymi zachowaniami rodziców, otoczenia. Internet, świat celebrytów, media, przedszkola z „neutralnymi” zabawkami, a nawet „neutralne” kolory przedmiotów utrudniają identyfikację. Od lat zakładanie butów mamy przez chłopców, czy próby golenia brody przez dziewczynki były zwykłymi elementami zabawy w poznawanie różnic płci. Współcześnie prowokuje to dywagacje o możliwym niedopasowaniu płci. Nic dziwnego, że oprócz rzadkich przypadków niejednoznaczności płciowej, często dochodzi tu po prostu do nadużyć.
Tymczasem trans-lobby atakuje. W mediach bez trudu przeczytamy o „sekretach piękności modelek trans”, piosenkarkach i aktorkach, którym bycie osobami transseksualnymi zapewnia rozgłos, mamy takie osoby wprowadzone do seriali telewizyjnych, reality show. Nie chodzi już z o barierę tolerancji, ale o akceptację, a nawet preferencję takich wynaturzeń. „Trans” ma być nawet kryterium piękna, a spory o udział transseksualistów np. w konkursach Miss France przestały być już z tylko anegdotyczne.
Dochodzi do tego wsparcie instytucji państwa, wprowadzenie tej ideologii do szkół, itd. „Chociaż walka z homofobią i transfobią jest już uwzględniona w szkolnych programach nauczania”, to obecna francuska minister ds. równości płci Elisabeth Moreno obiecuje, że zapewni ich „skuteczność”. W tym celu zwiększy m.in. godziny specjalnych szkoleń nauczycieli i edukatorów. Powstaje nawet portal „Edukacja przeciwko LGBT-ofobii”, wzorowany na istniejących już stronach „Przeciwko rasizmowi i antysemityzmowi”. Biblioteki szkolne zapełniają się materiałami i książkami, które mają ukazywać dzieciom „różnorodność orientacji seksualnych, tożsamości płciowych i rodzin”.
Taka edukacja zaczyna się w przedszkolach i trwa nawet w czasie kariery zawodowej. We Francji wydawane są np. specjalne „przewodniki” dla kadry kierowniczej, postępowania w przypadku zmiany płci przez podwładnego. Mona się z nich dowiedzieć, jak powinni wspierać „przejście”, prowadzić dialog, zapewnić ochronę itp.
Do propagandy tej ideologii dobra jest każda okazja. Po to m.in. wymyślono „Międzynarodowy dzień widoczności osób transpłciowych”. Jego datę ustalono na 31 marca. „Święto” ma na celu „uczczenie osób transpłciowych i podniesienie świadomości na temat ich dyskryminacji”.
Ja nie dzieci, to rzekome samobójstwa
Wykorzystuje się nie tylko dzieci, ale i nieszczęścia. Zwłaszcza podnosi się temat samobójstw „nieszczęśliwych osób, które zamieszkują nie swoje ciała”. We wrześniu 2020 roku odbywały się wiece i mitingi, które miały oddać hołd niejakiej Doonie, transpłciowej studentce z Montpellier. Miała popełnić samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Śledztwo wykazało, że był to… wypadek. Machina propagandy jednak ruszyła. Na wiecach aktywiści LGBT potępiali „transfobię administracji uczelni”, która miała dotknąć osobę „niebinarną”. Zorganizowano marsz, na którym skandowano: „Sprawiedliwość dla Doony, nie zapominamy, nie przebaczamy”. Manifestacje LGTB odbyły się z tej okazji także w Paryżu, Tours czy Bordeaux. Administracja uczelni (CROUS) uderzyła się w piersi i pod kierownictwem delegata rektora, Khaleda Bouabdallaha zajęła się planem „zwalczania wszelkich form dyskryminacji”.
Efekty przyszły już w roku 2021. Administracja uniwersytetu w Montpellier pozwoliła studentom transpłciowym na dowolną… zmianę imienia. Warto się co prawda zastanowić, czy gdyby owa osoba wpisała sobie do legitymacji studenckiej żeńskie imię, to byłaby tak szczęśliwa, że nigdy by się na swoje życie nie targnęła? Rewolucja wymaga jednak ofiar, więc w tym przypadku rolę tę pełni niebinarny psuedo-samobójca Doony.
Dosyć jednak znęcania się nad „logiką postępowców”. Tutaj chodzi bowiem o ideologię i kolejny plasterek salami odkrojony z normalności. Zresztą pomysłodawcy nie kryją, że chodzi im o „małą rewolucję”. Dlatego studenci z Montpellier mogą mieć już w dokumentach imiona, jakie sobie sami wybiorą. Procedura zmiany ma być maksymalnie uproszczona i nie sprawiać problemów. Nikt podawanej tożsamości weryfikować nie będzie. Wszystkie formalności sprowadzają się do złożenia wniosku do „pełnomocnika ds. równości” w CROUS Montpellier. Już teraz proponuje się rozszerzyć tą inicjatywę na wszystkie uczelnie we Francji. Świat „postępu” nakręca się coraz mocniej, a akcja medialna na rzecz „osób trans” wskazuje, że wkrótce problemem zajmą się też politycy.
Bogdan Dobosz