W poniedziałek 10 lipca rozpoczęły się zaplanowane na dwa tygodnie ćwiczenia wojskowe NATO i Ukrainy pod kryptonimem „Morska bryza 2017”. Nadzieje części polityków i wojskowych Ukrainy na szybkie zbliżenie do NATO oraz członkostwo w tym pakcie rozwiał jednak w tym samym czasie prezydent Petro Poroszenko, deklarując, że realnie do 2020 roku Ukraina nie będzie starała się o wejście do Paktu Północnoatlantyckiego.
Bryza powieje przy granicy z Rosją
Wesprzyj nas już teraz!
Przeprowadzane w tym roku na Ukrainie wspólne ćwiczenia żołnierzy z 15 krajów NATO i gospodarzy mają za zadanie pokazanie stałego zainteresowania i wsparcia Zachodu dla Kijowa. Data ich rozpoczęcia, zbieżna z wizytą sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga w Kijowie, podkreślała polityczny wymiar współpracy państw nie zgadzających się na zakusy Rosji wobec Europy. Wybór miejsca ćwiczeń przy granicy z Rosją i Krymem ma jednocześnie pokazać Moskwie determinację Paktu Północnoatlantyckiego do obrony terytoriów nie tylko członków NATO ale także sojuszników bliskich NATO, starających się o członkostwo w Pakcie z powodu zagrożenia ze strony Rosji. Takich jak Ukraina.
Rosja z rezerwą
Przeprowadzanie manewrów wojskowych przy granicy Rosji władze w Moskwie przyjęły ze stoickim spokojem. Jak zawsze w takich sytuacjach padły deklaracje o monitorowaniu ruchów wojsk NATO i podjęcia w razie konieczności środków „adekwatnych do skali zagrożenia”, ale taka reakcja mieści się w standardach werbalnej dyplomacji. Nieco ostrzej zabrzmiały wypowiedzi Dymitra Pieskowa, sekretarza prasowego prezydenta Rosji. Nazwał on przybliżanie się NATO do granicy Rosji dalszym krokiem, który nie służy budowaniu stabilności i bezpieczeństwa w Europie.
Wśród opinii wygłoszonych przy okazji rozpoczęcia manewrów „Morska bryza 2017” pozwolono sobie nawet na sarkazm wobec wojsk ukraińskich. Podkreślając, że po raz pierwszy żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy odbędą ćwiczenia wyłącznie na okrętach innych państw ponieważ Ukrainie nie został już ani jeden okręt „na chodzie”. Jeden z ekspertów złośliwie stwierdził nawet, że „jedyne czym może pochwalić się ukraińska flota to pontony ufundowane przez Amerykanów”.
Dreptanie w miejscu
Zachowanie Ukrainy w kwestii członkostwa w NATO jest niezrozumiałe dla wielu ekspertów, polityków i zwykłych obserwatorów działań Kijowa. Jeszcze przecież 8 czerwca Wierchowna Rada w Kijowie przegłosowała decyzję o docelowym członkostwie Ukrainy w NATO. W ślad za tą decyzją minister spraw zagranicznych Paweł Klimkin ogłosił, że jego państwo zaczyna pracować jak „element wschodniej flanki NATO”. Co więcej, 6 lipca prezydent Poroszenko potwierdził swoim podpisem, że wejście do NATO jest jednym z celów kluczowych polityki państwa.
Wystarczyło kilka dni i ze szczytów władzy płynie sygnał o wyhamowaniu ambicji wejścia do Sojuszu Północnoatlantyckiego i to ze strony prezydenta, który cały czas deklaruje wolę zbliżenia Ukrainy do Zachodu oraz który odbywa stale całe serie spotkań z przywódcami państw UE i NATO, szukając tam wsparcia dla decyzji militarnych ale i dotyczących zwykłych obywateli. Tak było chociażby ze zniesieniem obowiązku wizowego.
Niedługo po tym jak kraje europejskie zniosły wizy dla Ukraińców, otwierając drzwi do szerszego partnerstwa, Poroszenko wykonuje krok wstecz i wycofuje się z szybkiego marszu na Zachód. Ogłoszona 10 lipca decyzja Poroszenki o tym, że wejście naszego wschodniego sąsiada do NATO jest według niego przedwczesne, zaskoczyła sojuszników z NATO i samych obywateli Ukrainy. Wiązanie członkostwa w pakcie militarnym z uprzednim osiągnięciem standardów NATO i przeprowadzeniem szerokich reform w państwie de facto odsuwa w czasie zbliżenie Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego nie po 2020 roku ale w bliżej nieokreśloną, choć na pewno bardzo odległą przyszłość.
Źródła: Wiesti.kg/Utro.ru/Russia Today/24 Kanał.ua/Nakanunie.ru/Wiesti.ukr
Jan Bereza