15 marca 2017

Jeszcze większa dostępność aborcji w Wielkiej Brytanii. Protestują nawet… zwolennicy aborcji

(fot. Szymon Zmarlicki / Foto Gosc / FORUM /Gosc Niedzielny/Forum /Gosc Niedzielny/Forum)

Mimo liberalnego ustawodawstwa zezwalającego na mordowanie dzieci poczętych, brytyjscy parlamentarzyści zamierzają uczynić aborcję jeszcze bardziej dostępną. Izba  Gmin wstępnie zaakceptowała projekt ustawy pozwalającej na uśmiercanie dzieci do 28 tygodnia ciąży bez żadnego powodu. Protestują nie tylko obrońcy życia, ale także zwolennicy aborcji. Nawet oni zauważają, że dalsza liberalizacja prawa zagrażać będzie życiu i zdrowiu kobiet.

 

Projekt nowej ustawy ma na celu uchylenie istniejącego prawodawstwa aborcyjnego. 13 marca został przyjęty do dalszych prac po wstępnym przedstawieniu w Izbie Gmin przez posłankę lewicowej Partii Pracy Dianę Johnson.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nowa ustawa przewiduje likwidację istniejących ograniczeń dotyczących aborcji. Jeśli zostanie ostatecznie przyjęta, Brytyjki w majestacie prawa będą mogły zabijać dzieci poczęte aż do 28 tygodnia ciąży. I to bez konieczności podawania jakiejkolwiek przyczyny uśmiercenia dziecka.

 

Pomimo sprzeciwu katolickich organizacji charytatywnych i części posłów, za wstępnym przyjęciem projektu głosowało 174 parlamentarzystów. Przeciw było 142. Jeszcze w tym miesiącu, to jest 24 marca, w Izbie Gmin odbędzie się pierwsza debata.

 

Deputowana Maria Caulfield wypowiadając się przeciwko skierowaniu projektu do dalszych prac mówiła, że „ustawa przyczyni się do narażenia kobiet na ogromne zagrożenie dla zdrowia i życia wskutek uczynienia pigułek aborcyjnych bardziej dostępnych”.

 

– Przewiduje ona usunięcie niektórych z nielicznych ograniczeń i przepisów prawa aborcyjnego, co sprawi, że zaczną być stosowane na dużą skalę nieetyczne i niebezpieczne praktyki w wielu brytyjskich klinikach aborcyjnych, które spowodują, że kobiety będą mniej bezpieczne i w jeszcze mniejszym stopniu informowane o tym, czym jest aborcja – ostrzegała członek Izby Gmin.

 

Deputowany Rob Flello był zszokowany, że posłowie zagłosowali za przyjęciem tak „ekstremalnego projektu” popieranego przez „skompromitowany przemysł aborcyjny, który chce czerpać korzyści finansowe z tytułu łatwiejszego dostępu do ich podstawowej usługi”.

 

Anne Scanlan, dyrektor ds. edukacji w organizacji Life ubolewała, że posłowie zgodzili się ze stanowiskiem Johnson, iż „nie ma potrzeby stosowania ograniczeń prawnych dotyczących aborcji z powodu obecności innych standardów parlamentarnych i zawodowych”. Wskazała na liczne nadużycia branży aborcyjnej.

 

Projekt ustawy został przedstawiony w ramach procedury, która zezwala inicjatorom ustaw na dziesięciominutowe wystąpienie.

 

Na początku marca gazeta „The Daily Mail” opublikowała wstrząsające wyniki śledztwa dziennikarskiego, wskazując jak bezdusznie i instrumentalnie traktowane są kobiety poddające się aborcji w ośrodkach Marie Stopes International.

 

Decyzja o aborcji zapada bez kontaktu z lekarzem po krótkiej rozmowie telefonicznej z pracownikiem call center. Lekarze z Marie Stopes, drugiej pod względem wielkości instytucji w kraju świadczącej „usługi” mordowania dzieci poczętych, zatwierdzają tysiące aborcji rocznie bez kontaktu z kobietami.

 

Niecały rok po inspekcji placówek, reporterzy „Daily Mail” donoszą, że wiele aborcji zatwierdzanych jest jedynie na podstawie jednej krótkiej rozmowy z pracownikiem call center, który nie ma wykształcenia medycznego.

 

W roku 2016 ośrodki Marie Stopes po zapewnieniu regulatorów, że udoskonalą swoje procedury, otrzymały tymczasowe pozwolenie na dalsze wykonywanie aborcji.

 

Mimo że lekarze nie są prawnie zobowiązani spotkać kobietę przed podpisaniem zgody na aborcję, ministerstwo zdrowia wydało wytyczne, w których mówi, że spotkanie z pacjentką, ubiegającą się o aborcję, to „dobra praktyka”.

 

Ustawa przewiduje szereg warunków, które muszą być spełnione przed wykonaniem aborcji. Lekarz musi być pewny, że „kontynuacja ciąży wiązałaby się z ryzykiem urazu fizycznego lub psychicznego dla zdrowia kobiety ciężarnej”. W praktyce tych warunków w ogóle się nie przestrzega. W 99 proc. jako wskazanie dla aborcji podaje się problemy emocjonalne kobiety, które rzekomo nie pozwalają na donoszenie ciąży i urodzenie dziecka.

 

Okazuje się, że lekarze otrzymują dokumenty in blanco do podpisania. Młodzi pracownicy administracyjni ośrodków Marie Stopes International potrafią przynosić je na salę, w której w danym momencie lekarz dokonuje aborcji.

 

Były pracownik Marie Stopes International, dr John Parsons twierdzi, że w ośrodkach tej organizacji aborcję traktuje się jak „pracę taśmową”. Jest silna presja pracowników administracji, którzy domagają się szybkiego i jak najtańszego uśmiercania dzieci.

 

Wedle Parsonsa, wiele pacjentek, które tam trafia, nawet nie mówi po angielsku i widać, że nie są pewne, czy chcą aborcji. Nie ma jednak czasu, by z nimi rozmawiać. W celu cięcia kosztów niektóre aborcje wykonuje się bez znieczulenia, a w przypadku późnych aborcji, często na sali zabiegowej nie ma nawet anestezjologa. Kobiety są bardzo szybko wypisywane do domu, by obniżyć koszty. Nie są informowane o ryzku aborcji i powikłaniach.

 

Z każdej strony – jak mówił medyk – płyną zarządzenia, by ciąć koszty. Część aborcji wykonuje się przez podanie jednego dnia pigułki poronnej mifepriston i drugiego dnia – pigułki mizoprostol. W przypadku wczesnej aborcji chirurgicznej bez znieczulenia stosuje się „technikę ssania”.

 

– Pracowaliśmy w atmosferze zastraszania i ogromnej presji. To było jak praca przy taśmie w fabryce – komentował dr Parsons. Ubolewał on, że „po zabiegu” kobiety były wywożone do ciasnych i ciemnych pomieszczeń, w których nie było nawet łózka, żeby je zbadać.

 

Tłumaczył, że każdego roku w Wielkiej Brytanii wykonuje się ponad 190 tys. aborcji. Około 60 tys. z nich przeprowadza się w ośrodkach Marie Stopes International. On pracował tam jedną sobotę miesięcznie od roku 2003 do 2010, a następnie raz w tygodniu aż do 2012 roku. W ciągu tygodnia był konsultantem w Szpitalu Kings College w Londynie.

 

W tym czasie w klinice Marie Stopes wykonywał około 30-35 aborcji na dobę. Około jedna czwarta z nich dotyczyła pacjentek do 14 tygodnia ciąży. Dzieciobójcze „zabiegi” w około 95 proc. były pokrywane w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego.

 

Zauważył, że wiele kobiet było bardzo zdenerwowanych i oczekiwały rozmowy. Chciały się dowiedzieć, jakie są konsekwencje aborcji. Jednak – jak sam zauważył medyk – nigdy nie było czasu, by im to wyjaśnić z powodu presji administracji.

 

Ustawa z 1967 roku obowiązuje w Anglii, Szkocji i Walii, ale nie Irlandii Północnej. Stwierdza, że aborcja może odbywać się do 24 tygodnia ciąży. W rzadkich przypadkach krwawe „zabiegi” mogą być przeprowadzane po tym okresie. Ustawa wskazuje, że aborcję należy wykonywać tak wcześnie, jak to możliwe, na ogół przed 12 tygodniem, a najlepiej przed dziewiątym tygodniem ciąży. Powinna ona być wykonywana w szpitalu lub licencjonowanej klinice, a zgoda na jej wykonanie winna być zaakceptowana przez dwóch lekarzy, którzy zapewnią, że zostały spełnione określone kryteria prawne. Lekarze muszą upewnić się, że aborcja spowoduje mniej szkód dla zdrowia fizycznego lub psychicznego kobiety niż kontynuowanie ciąży.

 

Źródło: catholicherald.co.uk, dailymail.co.uk

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 300 465 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram