León to zaklęte w pięknej architekturze wspomnienie zwycięskich walk z muzułmanami, przystanek pielgrzymów do Santiago de Compostella i miejsce kultu wielu wspaniałych świętych. Chrześcijańska metryka tego uroczego miasta powinna zawstydzać Hiszpanów zalewanych przez fale współczesnych Maurów.
Historycy nie przestają się zastanawiać nad fenomenem podboju Hiszpanii przez muzułmanów. Jak to możliwe – stawiają retoryczne pytanie – aby kilka tysięcy dopiero co zislamizowanych (i to powierzchownie) Berberów wraz z garstką Arabów potrafiło, za namową mieszkających w Maroku i w Hiszpanii Żydów, przeprawić się z Afryki do Europy, pokonać w walce wojsko wizygockiego króla i w kilkanaście miesięcy zająć prawie cały Półwysep Pirenejski. Jak to możliwe? Niedługo potem muzułmanie sforsowali Pireneje i wlali się na równiny Galii. Nie zdołali jednak przedrzeć się przez Góry Kantabryjskie, aby oprzeć swoje władztwo na morzu. Te wysokie, nieprzystępne, dzikie góry o chłodnym klimacie i częstych opadach deszczu stanowiły dla nich barierę nie do pokonania. Zwłaszcza że żyły tam rozliczne plemiona górali o celtyckim rodowodzie, nigdy niepodporządkowane nawet przez Rzymian, zaledwie ochrzczone przez katolickich już Wizygotów, którzy ostatecznie odstąpili od arianizmu.
Wesprzyj nas już teraz!
To właśnie tam, na hiszpańskiej północy, w wąskim pasie ziemi pomiędzy górami a wodami Zatoki Kantabryjskiej zrodziły się drobne chrześcijańskie państewka z Asturią na czele, skąd ruszyła rekonkwista – zbrojne odbieranie zagarniętych przez Maurów ziem chrześcijańskich. Za początek tego procesu przyjmuje się rok 722, kiedy to wizygocki wojownik Pelayo zdołał w ciężkiej bitwie pokonać oddział Maurów wdzierających się w kantabryjskie kotliny. Bitwa pod Covadonga miała również wymiar religijny, bo walczących chrześcijan – w krytycznym momencie walki – wsparła swym objawieniem sama Matka Boża. Otrzymawszy niebiańską rękojmię, chrześcijanie nie tylko nie upadli na duchu, ale przeciwnie – zmobilizowali się do dalszej akcji zbrojnej przeciwko rodzącemu się na południu Hiszpanii agresywnemu i opresyjnemu, a dobrze przy tym zorganizowanemu państwu muzułmańskiemu ze stolicą w Kordobie, którego władcy skupili się wokół ogromnego meczetu wystawionego na miejscu wspaniałej katolickiej katedry Wizygotów.
U progu rekonkwisty Hiszpania otrzymała wielkiego orędownika w osobie świętego Jakuba Apostoła, który – jak przekazała tradycja sięgająca czasów apostolskich – krzewił Dobrą Nowinę wśród miejscowej ludności celtycko‑rzymskiej. To nic, że na razie z miernym skutkiem. Ale ta drobna garstka nawróconych, których pozyskał, w kolejnych stuleciach stała się zaczynem hiszpańskiego Kościoła. Właśnie w pierwszych dekadach IX wieku rozniosła się po całej Hiszpanii, a niebawem i poza jej granicami wieść, że oto na polach Galicji wydobyto z ziemi kamienną skrzyneczkę – relikwiarz z kośćmi apostoła, rodzonego brata świętego Jana Ewangelisty. Odtąd Hiszpania już nigdy nie odstąpi od swego patrona. I do dziś pozostaje mu wierna, pomimo ogólnej obojętności i odejścia od wiary.
Miasto świętych
Jeden z kolejnych władców Asturii, Alfons III Wielki (866–910), przesunął granicę swego władztwa daleko na południe i oparł ją na rzece Duero, tak iż jego syn, Garcia I (910–914), mógł przenieść się z dworem z gór do León.
Było to miasto z prawdziwego zdarzenia, największe w regionie, ciągle jeszcze otoczone solidnymi murami rzymskimi, które kazał wznieść Oktawian August dla obrony drogi do złotodajnych kopalń. Założone na planie rzymskiego obozu kwaterowało Siódmy Legion – Legio Septima – od którego wzięło swą nazwę (Le/gi/ón). I chociaż w późniejszych stuleciach hiszpańscy władcy rezydowali w różnych miastach, to jednak León zawsze uchodziło za kolebkę hiszpańskiej rekonkwisty. Co więcej, położone na szlaku do Santiago de Compostela nieustannie gościło rzesze pątników, ci bowiem zatrzymywali się w jego bezpiecznych murach dla uczczenia szczątków miejscowych świętych. A było ich kilku.
Orszak otwiera święty Marceli – centurion miejscowego legionu, który w roku 298 został ścięty mieczem za publiczne przyznanie się do wiary w Jezusa. Zginęła wtedy również jego żona, święta Nonia oraz ich dwanaścioro dzieci. Obu małżonkom wystawiono z czasem osobne kościoły. Od wieków miastu patronuje świątobliwy biskup Froilán z przełomu IX i X stulecia. Jego popularność przetrwała po dziś dzień, a objawia się to również dorocznym dwudniowym świętowaniem na jego pamiątkę. Jednak za największego tutejszego świętego uchodzi Izydor – najwybitniejszy myśliciel i teolog czasów wizygockich.
Święty Izydor nie pochodził z León, lecz z odległej Sewilli, gdzie zmarł w roku 636, po prawie czterdziestu latach pasterzowania jako następca swego starszego brata Leandra (też wpisanego w poczet świętych). Obaj wsławili się w walce z arianizmem, doprowadzając wielu Wizygotów do pojednania się z Kościołem. Leander zdołał przekonać wizygockiego króla Rekkareda do porzucenia herezji na rzecz katolicyzmu. Izydor kontynuował dzieło brata, wznosząc przy tym kościoły, szpitale, przytułki i szkoły. Zwoływał synody, dbał o wykształcenie kleru, podnosił jego stan moralny i gdzie tylko mógł, umacniał wiarę katolicką. Izydor zapisał się w historii poprzez swe pisarstwo, głównie dzięki zredagowaniu pierwszego w historii dzieła noszącego znamiona encyklopedii – kompendium ówczesnej wiedzy nie tylko o Hiszpanii, ale i o świecie. Jego Kronika po dziś dzień uchodzi za bezcenne źródło wiedzy o tych odległych czasach. Już za życia miano go za świętego – za jaśniejący przykład człowieka Bożego.
Nic więc dziwnego, że pierwszy koronowany król Leónu Ferdynand I Wielki (1035–1065), który chętnie wdziewał mniszy habit i wraz z zakonnikami śpiewał psalmy w chórze, zapragnął mieć u siebie szczątki tak wielkiego świętego, tym bardziej, że nastał krótki okres pokojowych stosunków z Maurami (zresztą wywalczony udaną ofensywą króla). Wyprawił on zatem do kalifa poselstwo z prośbą o wydanie chrześcijanom czcigodnych szczątków Izydora (za czym poszły kosztowne podarunki). Kalif wyraził zgodę i relikwie świętego z wielką pompą wprowadzono do León 21 grudnia 1063 roku.
Na antycznym korzeniu
W tym czasie trwały już zaawansowane prace nad budową bazyliki mającej pomieścić relikwie, pomyślanej również jako królewskie mauzoleum. Kościół stanął na ruinach rzymskiej świątyni Merkurego i na miejscu wcześniejszego kościoła romańskiego, zniszczonego wraz z miastem podczas kontrofensywy Almanzora, wojowniczego kalifa z al‑Andalus.
Bazylika świętego Izydora stanowi dojrzały przykład romanizmu hiszpańskiego krain północnych, zarówno co do architektury, jak i dekoracji kamieniarskiej i malarskiej. Tympanony w dwóch południowych portalach, wypełnione płaskorzeźbami wykutymi w kamieniu, przedstawiają najwyższej klasy kunszt. W jednym pomieściły się aż trzy sceny: Zdjęcie z krzyża, Trzy Marie przy Grobie Pańskim i Wniebowstąpienie. W drugim, wspaniale opracowanym i zwieńczonym attyką z figurą świętego Jakuba na koniu, ukazana została teologia ofiary Chrystusa jako Baranka Paschalnego, antycypowana starotestamentalną sceną ukazującą Abrahama gotowego złożyć Bogu ofiarę ze swego syna Izaaka. Surowe, romańskie wnętrze kościoła, tu i tam ozdobione przepysznymi kapitelami, rozświetla jarzący się od barw całościenny ołtarz typu retabulum – dzieło wielkiego artysty z pierwszych dekad XVI wieku, Juana de Badajoz, który wciąż jeszcze tworzył w stylu gotyckim, a nie renesansowym. Dwadzieścia cztery kwatery ołtarza zaś wypełnił scenami z życia Matki Bożej Mistrz z Pozuelo. Pośrodku ołtarza, powyżej tabernakulum, widnieje kamienny relikwiarz z kośćmi świętego Izydora.
W krypcie kościoła spoczywa snem wiecznym czterdziestu czterech władców: królów i książąt Asturii i León wraz z rodzinami (wśród nich obaj najwybitniejsi – Alfons V, który odbudował miasto po zniszczeniach spowodowanych przez Almanzora, i Ferdynand I, fundator kościoła).
W wojnach z Maurami León zyskał jeszcze większe znaczenie z chwilą założenia w roku 1170 Zakonu Rycerskiego Świętego Jakuba od Miecza, któremu miejscowy biskup ofiarował na siedzibę klasztor San Marcos. Rycerzy wziął w opiekę panujący wówczas Ferdynand II, a papież Aleksander III w roku 1175 zatwierdził dla nich regułę na bazie augustiańskiej. Rycerze nosili białe płaszcze z naszytym motywem miecza świętego Jakuba w kształcie krzyża, do którego przypisane było motto: Rubet ensis sanguine Arabum (Niech miecz zaczerwieni się krwią Arabów). Rycerze, którzy identyfikowali się odtąd z krzyżowcami, traktowali wojnę z Maurami jako krucjatę – wojnę świętą. Rekonkwista nabrała impetu. Wkrótce Alfons VI (1072–1109) król Kastylii i León dotarł aż nad rzekę Tag, zdobywając w roku 1085 Toledo – dawną stolicę królów wizygockich.
Zwieńczeniem sukcesów León w odbieraniu ziem chrześcijanom było wzniesienie w mieście nowej katedry w XIII wieku, już czwartej na miejscu trzech poprzednich zlokalizowanych na ruinach rzymskiej łaźni. Katedra nie tylko jest przepiękna (wzorowana w całości na katedrze w Reims), ale zachowuje jedność architektoniczną, niezakłóconą późniejszymi dobudówkami. W León króluje czysty, niezmącony gotyk. Wprost niepojęte, że tę majestatyczną, ogromną budowlę można było wznieść w ciągu jednego stulecia. Kamień węgielny poświęcono w roku 1205, a równo sto lat później dokonano konsekracji świątyni. W kosztach budowy partycypowali wszyscy: królowie, książęta, biskupi, nawet papież wyasygnował na ten cel pokaźną kwotę. Ale i prosty lud łożył ze swych skromnych środków (a w przypadku braku gotówki najmował się nieodpłatnie do prac). Majstrowie i kamieniarze garnęli się do budowy, bo w zamian król zwalniał ich od należnych mu świadczeń i podatków.
Moc barwionego szkła
Katedra w León wyróżnia się spośród innych katedr gotyckich nie tylko Hiszpanii, ale i całej Europy, tym że jest najbardziej przeszklona. Odnosi się wręcz wrażenie, jak gdyby w miejsce ścian wstawiono same tylko witraże. Nie znaczy to wcale, że jest w niej jasno – wypełnia ją bowiem światło barwne, przefiltrowane i rozszczepione jak w pryzmacie. Barwne sceny na szkle szeroko relacjonują Dzieje Starego i Nowego Testamentu, jak również historię Kościoła powszechnego z bogatymi wątkami lokalnymi.
Tak wspaniałe świątynie jak katedra w León można było wznosić w czasach utwierdzonego pokoju, kiedy z jednej strony nie zagrażały już chrześcijańskim królestwom najazdy ze strony Arabów, z drugiej zaś – kiedy chrześcijańska społeczność na tyle okrzepła, także ekonomicznie, iż stać ją było na tak wzniosłe i kosztowne arcydzieła.
Wkrótce po rozpoczęciu budowy katedry, latem 1212 roku Maurowie ponieśli druzgocącą klęską w bitwie pod Las Navas de la Tolosa. W wyniku tego zwycięstwa połączonych sił królów Kastylii, Nawarry, Aragonii i Portugalii – w istotnej mierze przypisywanego również świętemu Jakubowi Apostołowi – Arabowie zostali odrzuceni daleko na południe, zatrzymując jeszcze w swym posiadaniu na niemal trzy wieki terytorium Granady, do czasu zdobycia miasta i twierdzy w roku 1492, co ostatecznie położyło kres obecności arabskiej na Półwyspie Pirenejskim. Aż do naszych czasów. Trzeba było pięciuset lat „dojrzewania”, by Hiszpanie przyzwolili na wtórną islamizację swej ojczyzny.
Jan Gać
Tekst został opublikowany w 49 numerze magazynu „Polonia Christiana”