Dlaczego współcześni przeczą istnieniu piekła? Bo przeczą istnieniu grzechu. Jeśli podważamy ludzką winę, musimy też podważać prawo państwa do osądzenia winnego oraz wynikające stąd prawo do skazania go na więzienie. Skoro przeczymy suwerenności prawa, musimy też przeczyć możliwości wymierzenia kary. Skoro przeczymy suwerenności Boga, musimy przeczyć istnieniu piekła.
Podstawowym powodem dzisiejszej niewiary w piekło jest zasadnicza niewiara w wolność i odpowiedzialność. Wierzyć w istnienie piekła to wie-rzyć, że dobre i złe czyny mają różne następstwa. Dla naszego ciała nie jest obojętne, czy poimy je kawą z cykorią, czy z cykutą, i tak samo dla naszej duszy nie jest obojętne, czy poimy ją cnotą, czy występkiem.
Wesprzyj nas już teraz!
Trudno byłoby zbudować wolny świat bez Sądu i piekła, podobnie jak trudno zbudować wolny na-ród bez sędziów i więzień. Żadne państwo ze swoją konstytucją nie przetrwałoby sześciu miesięcy, gdyby się opierało na liberalnym chrześcijaństwie, które nie traktuje poważnie słów Chrystusa: „Idź-cie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” (Mt 25, 41).
Współcześni przeczą istnieniu piekła także dla-tego, że boją się własnego sumienia. Ciekawe, że ludzie święci lękają się piekła, ale mu nie przeczą, wielcy grzesznicy natomiast przeczą piekłu, ale się go nie lękają. Współczesny człowiek dostosowuje poglądy do własnego trybu życia, a nie tryb życia do poglądów. Diabeł jest najsilniejszy wtedy, gdy skłania nas do niewiary w jego istnienie. Dopóki za jego podszeptem materialiści i sceptycy przy-czepiają mu rogi i ogon i ubierają go w czerwony trykot, dopóty nie pamiętają o straszliwej prawdzie, że diabeł jest upadłym aniołem.
Współczesny człowiek, który nie żyje w zgodzie z własnym sumieniem, pragnie wiary bez krzyża, Chrystusa bez Kalwarii i królestwa Bożego bez sprawiedliwości, a w swoim kościele chciałby widzieć „wyrozumiałego księdza dziekana, który wzmianką o piekle nie urazi kulturalnych uszu”. Ci, którzy uważają siebie za chrześcijan lub którzy ograniczają chrześcijaństwo do Kazania na Górze, nie powinni zapominać, że nasz Pan zakończył to kazanie słowami:
Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. A więc: po-znacie ich po ich owocach. Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Oj-ca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wie-lu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości” (Mt 7, 19–23).
Pan powiedział również:
„Jeśli zatem twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia [wiecznego], niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie ginie i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony (Mk 9, 43–48).
Dlaczego dusza idzie do piekła? Przyczyna jest ostatecznie jedna: dusza nie chce kochać. Nie trafia się do piekła po prostu za łamanie przykazań, bo dlaczego złamanie przykazania miałoby zasługiwać na piekło? Bóg zabrania kłamstw, zabójstw, nieuczciwości, cudzołóstwa nie dla własnej rozrywki, ale dlatego, że takie postępowanie nam szkodzi. To nie są arbitralne zakazy. Ich pogwałcenie jest sygnałem naszego sprzeciwu wobec miłości.
Boże przykazania są jak instrukcje załączone do urządzenia – jeśli się do nich nie stosujemy, urządzenie nie przyniesie nam pożytku. A skoro jesteśmy nieszczęśliwi, nie stosując się do instrukcji danych nam przez Kogoś, kto nas kocha, dla-czego zarzucamy Bogu okrucieństwo? Piekło nie jest jakąś usterką Bożej miłości. Jest stanem tych, którzy nie chcą tej miłości – ofiarowywanej przez
Boga – przyjąć. Podobnie jak niebo jest niezaprzeczalnym błogosławieństwem dusz zupełnie nie-skupionych na sobie i kochających, tak piekło jest niezaprzeczalnym przekleństwem dusz całkowicie egocentrycznych lub żyjących nienawiścią. Niebo jest wspólnotą, piekło – samotnością.
Czym jest kara piekła? Ma dwojaki charakter, ponieważ odpowiada podwójnej naturze grzechu. Każdy grzech śmiertelny polega na odwróceniu się od Boga i zwróceniu się ku stworzeniom. Od-wracamy się od Boga, odczuwamy zatem brak Je-go miłości, piękna, prawdy: ponosimy karę utraty. Zwracamy się ku stworzeniom i wykorzystujemy je dla naszych grzesznych celów, karę więc wymierzają nam w jakiś sposób te właśnie stworzenia, wobec których postąpiliśmy niegodziwie. Ogień piekielny jest jednym z aspektów tej kary zmysłów.
Męka zmysłów ilustruje zasadę, że kara odpowiada winie. Kiedy złamiemy któreś prawo natury, ponosimy tego samego rodzaju konsekwencje. Przypuśćmy, że któregoś wieczoru wprawiamy się w dobry nastrój, wypijając za dużo alkoholu. Następnego dnia rano niekoniecznie budzimy się z przekroczonym stanem konta, ale na pewno odczuwamy skutki niewłaściwego podejścia do danego nam przez Boga pragnienia, a mianowicie mamy tak zwanego kaca. Alkohol jakby mówił do nas: „Bóg mnie stworzył, abyś korzystał ze mnie jako stworzenie rozumne. Tymczasem ty posłużyłeś się mną wbrew Bożemu zamysłowi. A ponieważ jestem po stronie Boga, nie po twojej, potraktuję cię źle, bo ty mnie źle potraktowałeś”.
Każda akcja wywołuje przeciwną i równorzędną reakcję. Natura nie chce nam służyć, bo my nie chcemy uznać swojego Pana. Dlatego w piekle spotkają nas różne rodzaje kary. Im gwałtowniej w życiu doczesnym opanowują duszę grzeszne przyjemności, tym dotkliwiej będzie ona cierpieć w życiu wiecznym. Nie próbujmy zamykać oczu na tę logikę ani lekceważyć Bożego autorytetu, twierdząc, że piekło nie może wyglądać tak, jak przedstawiają je niektórzy kaznodzieje. Mówię tylko: nie odrzucajmy prawdy podanej w książce z powodu kiepskich ilustracji.
Karę utraty najlepiej jest pojmować jako utratę Bożej miłości. Piekło jest stanem bez miłości, bo Bóg jest Miłością. Spójrzmy na to z trzech różnych perspektyw:
Piekło to nienawiść do tego, co kochamy. Wyobraźmy sobie marynarza dryfującego po morzu na tratwie. Marynarz kocha wodę; jest dla niej stworzony, tak jak woda jest stworzona dla niego. Marynarz wie również, że wody do picia nie powinien czerpać z morza. Lekceważy jednak głos rozsądku i w rezultacie, mając żołądek pełen wody, pragnie wody coraz bardziej; nienawidzi jej jako trucizny, a jednocześnie szaleje z pragnienia.
Dusza została stworzona, by żyć miłością Boga. Jeśli jednak skazi tę miłość grzechem, to podobnie jak ów marynarz nienawidzący wody, którą pije, dusza nienawidzi skażonej miłości, której szuka. Potem zaś zaczyna pałać nienawiścią do tego właśnie, czego pragnie: miłości Boga. Gardzi miłością, za którą tęskni i której potrzebuje. Szaleńcy szczególnie nienawidzą tych, których w momentach przytomności kochają najmocniej, a potępieni w piekle nienawidzą Boga, którego przecież powinni kochać ponad wszystko.
Dusze takie przypominają komety, które co jakiś czas zbliżają się do Słońca, ich prawdziwego centrum, lecz zaraz uciekają od światła w nieprzenikniony mrok. Potępieni chcą piekła nie dlatego, że męka sprawia im przyjemność, ale dlatego, że nie chcą Boga. Potrzebują Go, ale Go nie chcą.
Piekło jest wiekuistym samobójstwem z nienawiści do miłości. Jest nienawiścią do Boga, którego się kocha.
Piekło to stan umysłu wiekuiście rozsierdzonego na siebie z powodu zranienia miłości. Ileż to razy w życiu wypowiadamy słowa: „Jak ja siebie nienawidzę!”. Żadne zarzuty ze strony otoczenia nie mogą wówczas zwiększyć w nas poczucia winy. Sami najlepiej rozumiemy własną podłość. A za co nienawidzimy siebie najbardziej? Na pewno nie za przeoczenie cennej informacji na giełdzie. Największą nienawiść budzi w nas to, że skrzywdziliśmy kogoś, kogo kochamy. Mówimy nawet: „Nigdy sobie tego nie wybaczę”.
Podobnie jak my przez całe życie możemy nienawidzić siebie za skrzywdzenie kogoś bliskiego, tak dusze w piekle najbardziej nienawidzą siebie za zranienie doskonałej Miłości. Nie mogą sobie tego wybaczyć, dlatego piekło jest dla nich wieczne: jest wiekuistym, narzuconym sobie przez nie brakiem przebaczenia. Nie chodzi o to, że Bóg by im nie przebaczył – to one sobie nie przebaczą. Ludzie ci na ziemi byli egoistyczni, nie potrafili okazać miłości. W piekle ich egoizm zostaje do-pełniony i utrwalony na wieczność. Jest to stan nieuleczalnie obłąkanych, którzy nienawidzą siebie za nienawiść do Lekarza ich dusz – stan, kiedy umysł zwraca się przeciwko sobie, ponieważ od-wrócił się od Boga.
Jakże często na tym świecie widok moralnego piękna wywołuje oburzenie! Każdy niegodziwiec chce zmieniać wartości. Jeśli jeden dobry chłopiec znajdzie się między takimi, którzy spędzają czas na drobnych kradzieżach i wybijaniu szyb w oknach, można się spodziewać, że cała banda zwróci się przeciwko niemu, wyszydzi jego zasady, nazwie go tchórzem, maminsynkiem. Takie samo nastawienie mają dorośli. Kiedy profesor atakuje moralność i kpi z religii wobec uczniów, można być niemal pewnym, że ów człowiek prowadzi niemoralne życie.
Dobroć jest dla takich ludzi niewygodna: woleliby, żeby wszyscy byli podobni do nich, bo wtedy nikt nie mógłby niepokoić ich sumienia. Bunt przeciwko dobroci i prawdzie to podstawowa przyczyna prześladowania i wyszydzania wiary. A skoro taka deprawacja dusz jest możliwa na ziemi, dlaczego nie miałaby być możliwa w wieczności? Miłość nadal będzie tam nienawidzona, bo nienawiść nie ma z miłością nic wspólnego. Stracone dusze odrzucają jedyne lekarstwo, które mogłoby im pomóc: miłość do Kogoś poza sobą.
Piekło to uległość wobec Miłości ze względu na sprawiedliwość. Jesteśmy wolni na tym świecie. Nie można nas zmusić do kochania Boga, tak samo jak nie można nas zmusić, byśmy przepadali za swingiem, antykami, oliwkami czy Bachem. Przymus i miłość to przeciwieństwa. Miłość i wolność to korelaty.
Kiedy przychodzimy na świat, Bóg mówi każ-demu z nas: „Proszę, byś Mnie kochał z wolnej woli i w ten sposób zyskał doskonałość”. Przypuśćmy, że z wolnej woli odpowiadamy: „Nie – nie chcę kochać prawdy, sprawiedliwości, piękna ani bliźnich. Będę kochać błąd, zepsucie i brzydotę”. Potem w takim stanie umieramy. Nie uciekniemy jednak przed Bożą miłością, którą potraktowaliśmy nikczemnie, podobnie jak zdrajca nie ucieknie przed ojczyzną, której miłością wzgardził.
Albo posiądziemy miłość, albo miłość posiądzie nas. Zgodnie z Bożym zamysłem mąż i żona mają posiąść miłość w małżeństwie, lecz ich związek może ulec takiemu wypaczeniu, że ostatecznie miłość zapanuje nad nimi. Zdarza się na przykład, że żona wykorzystuje kochającego męża, by spełniał jej zachcianki, albo z powodu swojej zazdrości lub egoizmu. Często żona trwa do końca przy mężu alkoholiku lub darmozjadzie. Ci dwoje nie kochają się w sposób wolny, ale ze względu na sprawiedliwość, na złożoną przysięgę, są zmuszeni do miłości, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Wymuszona miłość to piekło.
Stracone dusze mogły kochać Boga z wolnej woli, wybrały jednak bunt przeciwko tej miłości, a zatem podlegają Bożej sprawiedliwości, podobnie jak przestępca niewykazujący się miłością do własnego kraju podlega jego sprawiedliwości. Dusze nie posiadły miłości, miłość je posiadła. Sprawiedliwość zmusza je do kochania Boga, to znaczy do poddania się Bożemu porządkowi, ale wymuszona miłość jest własnym zaprzeczeniem. Jest piekłem! Piekło to stan, w którym Miłość posiadła nas ze względu na sprawiedliwość, my natomiast nie posiedliśmy miłości.
Nie myślmy, że piekło kiedyś się skończy, że potępieni też wejdą do nieba. Gdyby dusza z piekła trafiła do nieba, niebo byłoby dla niej piekłem. Wyobraźmy sobie, że nienawidzimy matematyki wyższej, tymczasem gazety zamieszczają same logarytmy, spotkani przez nas ludzie rozmawia-ją tylko o równaniach różniczkowych, wszystkie audycje w radio są poświęcone teorii względności, a każda książka, po którą sięgamy, mówi, jak odczytywać wskaźniki. Po pewnym czasie matematyka doprowadziłaby nas do szału! Otóż dusze w piekle nienawidzą Życia, Prawdy i Miłości – czyli Boga – i gdyby musiały żyć z tym, czego tak głęboko nienawidzą, Bóg byłby dla nich straszliwą karą, bardziej niż dla nas matematyka. Niebo byłoby dla nich piekłem.
Piekło musi być wieczne. Czego życie nie może wybaczyć? Śmierci, bo śmierć jest zaprzeczeniem życia. Czego nie może wybaczyć prawda? Kłamstwa, swojego zaprzeczenia. Czego nie może wybaczyć miłość? Tego, że się ją odrzuca, bo nienawiść byłaby jej zniszczeniem i unicestwieniem. Właśnie dlatego piekło jest wieczne: jest zaprzeczeniem Miłości.
Nie wszystko dobrze się kończy. Nie można wiązać swojego zbawienia ze spełnianiem woli Bożej, a po chwili twierdzić, że spełnianie woli Bożej jest w gruncie rzeczy nieistotne. Czy tego chcemy, czy nie chcemy, nasuwa się ostatni obraz ludzkości: boski Sędzia pośrodku, owce po prawej stronie idące do nieba, kozły po lewej idące do piekła. Gdzie drzewo upadnie, tam leży (por. Koh 11, 3).
Ktoś zapyta: „Jak Bóg może być aż tak okrutny, by posyłać dusze do piekła?”. To nie Bóg skazuje nas na piekło, to my sami siebie skazujemy. Otwórz klatkę, a ptak uleci do tego, co pokochał. Kiedy umiera ciało, dusza ulatuje albo w wiekuistą miłość do Boga, albo w nienawiść do Niego.
Bóg nie jest inaczej usposobiony do tych, którzy idą do nieba, a inaczej do tych, którzy idą do piekła. Różnica tkwi w nas, nie w Nim. Przypisujemy Bogu gniew i zapalczywość tylko dlatego, że odczuwamy Jego sprawiedliwość jako gniew. Każdy przestęp-ca myśli, że sędzia się na niego uwziął, a przecież gdyby był niewinny, ten sam sędzia sprawiedliwie puściłby go wolno – i wtedy wydałby mu się życzliwy. Kiedy słońce pada na wosk, rozpuszcza go, a kiedy pada na błoto, utwardza je, ale zawsze jest tym samym słońcem. Tak i Bóg nie rozróżnia, czy sądzi dobrych, czy złych: różnica jest w nas, poddanych Jego osądowi.
Musimy więc się oduczyć myślenia, że Bóg się na nas złości, kiedy wyrządzamy sobie krzywdę. Bóg nigdy się na nas nie obraża z powodu naszych grzechów obróconych przeciw Niemu, bo nie jest ziemskim monarchą wymagającym posłuszeństwa. Obrażamy Go jedynie wtedy, gdy czynimy coś wbrew własnemu dobru – kiedy krzywdzimy samych siebie. Życie jest ważne. Wystarczy sekunda, by przez nieuwagę stracić nogę, ale noga prze-padnie już na zawsze. Wystarczy życie, by popełnić grzech, ale niebo można wówczas stracić na wieczność. Bóg rzeczywiście jest kochającym Ojcem i przyjmuje nas z powrotem, tak jak przyjął syna marnotrawnego – pod jednym warunkiem: że okazujemy skruchę.
Piekło leży u stóp Kalwarii i nikt nie może do niego zejść, nie przechodząc najpierw przez wzgórze, na którym tronuje Bóg-Człowiek z rękami wy-ciągniętymi do uścisku, z głową schyloną do pocałunku i sercem otwartym do kochania. Nietrudno jest mi zrozumieć, że Bóg mógł przygotować piekło dla tych, którzy za nienawiść do Niego chcą wiekuiście nienawidzić siebie. Trudno natomiast mi zrozumieć, dlaczego ten sam Bóg umarł na krzyżu, żeby mnie niegodnego wybawić od piekła, na które przez swoje grzechy tak bardzo zasługuję.
Tekst pochodzi z książki Abp. Fultona Sheena „Stworzeni do szczęścia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Esprit.