Kwestia zabijania dzieci nienarodzonych powraca na forum europejskim w kontekście… dokonywania selektywnych aborcji na dziewczynkach jako przejawu dyskryminacji.
Komisarz Rady Europy ds. Praw Człowieka Nils Muižnieks zabrał głos w tej sprawie w ostatnią środę. Dygnitarz przytacza dane krajów członkowskich Rady Europy, w których nienaturalne dysproporcje pomiędzy liczbą urodzeń chłopców i dziewczynek mogą świadczyć o tym, że dokonuje się aborcji ze względu na płeć. Komisarz uznał ten proceder za przejaw dyskryminacji.
Wesprzyj nas już teraz!
Jasne opowiedzenie się za życiem nienarodzonych w każdym zakresie jest zachowaniem ze wszech miar słusznym. Cieszy mnie to, że komisarz stanął na stanowisku ochrony dzieci w okresie prenatalnym, chociaż w tak wąskim zakresie.
Chciałabym natomiast zatrzymać się na dwóch osobliwościach w sposobie ujmowania tego zagadnienia: na poziomie semantyki i sposobu rozumowania.
Sam fakt zastanawiania się, czy aborcja ze względu na płeć jest złem, wydaje się być absurdalny. Może we współczesnym świecie adekwatny do praktycznych realiów, niemniej: logicznie absurdalny. Powoływanie się na argument, że aborcja selektywna jest przejawem dyskryminacji to oznaka jakiegoś głębokiego pomieszania porządków. Jakby dostrzec paznokieć słonia, a równocześnie zignorować fakt obecności całego zwierzęcia. Pomija się najważniejszy aspekt zagadnienia, jakim jest prawo do życia. Istotniejsze w porządku myślowym okazuje się modne słowo-wytrych „dyskryminacja”. O kwestiach życia i śmierci rozmawia się w kontekście modnych słów, a nie porządku moralności, w którym rozwija się w pełni człowieczeństwo osoby.
Dorota Niedźwiecka