Fanatyczny „obrońca krzyża” na Krakowskim Przedmieściu, domagając się „kuli w łeb” dla Komorowskiego i Tuska. Później kreował się podczas Parady Równości jako obrońca homoseksualistów. Wreszcie podczas ostatniej kampanii prezydenckiej z zaciekłością atakował Andrzeja Dudę i wyściskiwał się z Komorowskim.
– Na Zachodzie znana jest metoda podstawiania tzw. hecklera, harcownika, który ma zakłócić widowisko konkurencji – opowiada „wSieci” dr Wojciech Jabłoński, politolog i specjalista ds. wizerunku politycznego. – To pokazuje, że w Polsce polityczny PR robi się metodami bolszewickimi. Komuś ewidentnie zabrakło IQ. Public relations to nie malowanie trawników jak za Gierka. Do tego nadają się ludzie, którzy są wystarczająco inteligentni i korzystają z profesjonalnych doradców. W Polsce tego brakuje, dlatego takich Hadaczów może się jeszcze trochę pojawić – dodaje.
Wesprzyj nas już teraz!
Kto inspirował Andrzeja Hadacza, zwanego popularnie „Andrzejkiem”? Prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog z UMK, były członek Komisji Weryfikacyjnej WSI, specjalista ds. służb specjalnych, twierdzi, że jest zbyt mało pewnych informacji, aby kategorycznie ocenić rolę Hadacza. Mówi jednak: – Zdarza się, że służby, mając określony profil psychologiczny danej osoby, są w stanie zainspirować ją do określonego działania. Często dzieje się to przez kilka ogniw pośrednich.
Według tygodnika „wSieci” prokuratura zajęła się działalnością Hadacza, mającego być prowokatorem działającym na zlecenie polityczne. „Andrzejek” przed wyborami miał dostać ofertę – w zamian za wywołanie awantury w otoczeniu Dudy miał otrzymać mieszkanie komunalne w Warszawie. Ponoć istnieje nagranie utrwalające złożenie takiej propozycji. „Biznesmen, który ją złożył, został zatrzymany po II turze wyborów. To z tego powodu miało nie wytrzymać serce szefa sztabu Bronisława Komorowskiego i Robert Tyszkiewicz wylądował w szpitalu” – informuje tygodnik.
Na jednym z filmów innej kontrowersyjnej postaci – Zbigniewa Stonogi – można usłyszeć odniesienia do Andrzeja Hadacza: „Komu robisz dobrze? ABW, CBA, CBŚ? Którejś z partii politycznych? Kto ci płaci?” – biznesmen zwraca się do Hadacza. „Andrzejek” zaprzecza i twierdzi, że dla nikogo nie pracuje. Stonoga twierdzi, że Hadacz ma 53 lata, a przez trzy lata w czasach PRL był współpracownikiem SB.
Źródło: „wSieci”
KRaj