W przypadku francuskich socjalistów wrogość wobec chrześcijaństwa pozostaje rzeczą niezmienną. Potwierdził to ostatnio Pierre Freyburger, lewicowy radny z departamentu Górnego Renu. Socjalista wyniósł krzyż z sali obrad rady departamentalnej. Dlaczego? Jak sam twierdził, chodzi przecież o przestrzeń „republikańską”. Według samej rady departamentalnej Freyburger złamał prawo i powinien zostać ukarany.
– Czy prawicowi deputowani zaakceptowaliby, gdyby w Zgromadzeniu Narodowym wisiał krzyż? – prowokował Pierre Freyburger. Jak dodawał, krzyż zdjął, by go umieścić tam, gdzie powinien się znajdować – w kościele. Tylko wtedy – kontynuował – Rada Departamentalna mogłaby pracować legalnie.
Wesprzyj nas już teraz!
Sytuacja prawna nie jest jednak tak jasna, jak chciałby tego socjalista. Pierre Freyburger naruszył zasady obowiązującego w Alzacji konkordatu, a jego czyn w świetle tamtejszych przepisów można zakwalifikować jako kradzież. Domaga się tego sama Rada Departamentalna. – Jakie sankcje zastosuje premier Manuel Valls, który tak walczy o przestrzeganie republikańskiego prawa?. A być może prawo to stosuje się tylko wtedy, kiedy jest antychrześcijańskie? – pyta katolicki publicysta, Xavier Celtillos.
Twierdzenia Pierra Freyburga, jakoby swoich gestem chciał bronić laickości, są kłamstwem skrywającym nienawiść do chrześcijaństwa. Freyburg znany jest z proislamskich sympatii, będąc zastępcą mera Miluzy wniósł projekt… budowy meczetu w tym mieście. Co więcej, dzięki niemu muzułmanie otrzymali bezpłatnie teren pod zabudowę i 240 tysięcy euro… z kieszeni francuskiego podatnika.
FLC