26 lutego 2015

Panie Pawlikowski, czy nadal jest tak źle i… tak fajnie? O czym będzie następny film?

(fot. Faye Sadou / UPA / Retna Ltd. / MediaPunch/FORUM)

Trochę ponad rok temu Paweł Pawlikowski podzielił się z „Gazetą Wyborczą” swoimi refleksjami na temat Polski i Polaków. Warto przypomnieć wywiad rzucający światło na konsekwentny brak odpowiedzialności twórcy za skutki, jakie może przynieść światowa emisja jego filmu. O „skrajnej prawicy”, która powinna demonstrować „po cichu na przedmieściach” i o tym, co w Polsce jest „fajne” mówi zdobywca Oscara za film Ida.

 

„To niepokojące, że skrajna prawica czuje się tutaj tak bezkarnie i jest tak blisko głównego nurtu polityki. Na świecie zazwyczaj lewacy robią takie rzeczy, a prawica demonstruje po cichu na przedmieściach” – wywiad z reżyserem Idy pełny jest tego typu „mądrości”. Artysta, który większość życia spędził poza granicami kraju, niedawno powrócił na warszawski Mokotów i przystąpił do „rozliczania” zastanej rzeczywistości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kołtun się jeży…


„W Polsce retoryka prawicowa robi się coraz bardziej absurdalna, groteskowa. Najśmieszniejsze, że ci kołtuni, którzy szaleli 11 listopada, są identyczni jak ich ruscy koledzy – takie same hasła, ubiory, ta sama nienawiść do abstrakcyjnych sił, które owładnęły ich kraj. Nacjonaliści w Rosji i w Polsce są duchowo sobie bliscy.” Wygląda na to, że twórca pragnący wyabstrahowania swej sztuki z realiów życia,, podobnego zabiegu dokonuje w odniesieniu do swego światopoglądu. „Nienawiść do abstrakcyjnych sił, które owładnęły ich kraj”? Owszem, należy przyznać, że retoryka niektórych tzw. środowisk prawicowych pozostawia wiele do życzenia, ale czy aby na pewno podkreślana przez nie kwestia strukturalnej i mentalnościowej obecności dawnego systemu w dzisiejszym życiu państwowym należy do dziedziny abstrakcji? Istnieją podstawy nie tylko natury ideologicznej, aby w to wątpić.

 

„Ci młodzi z Marszu Niepodległości byliby fantastycznymi pałkarzami Moczara w 1968 roku. Ten typ człowieka, model postsowiecki”. Pawlikowski mówi o sobie jako o człowieku pełnym sprzeczności i chyba tylko to może tłumaczyć fakt, że z jednej strony twierdzi, że jego sztuka stanowi głębszy, niesztampowy namysł nad zjawiskami tego świata, a z drugiej z taką łatwością szufladkuje ludzi w sposób nad wyraz sztampowy.

 

„A teraz ta młoda hołota, której nic nie grozi, która niczym nie ryzykuje, wychodzi na ulice i wyrywa drzewka. Albo rzuca się na ambasadę rosyjską i podpala budkę wartownika. Groteska”. Młoda hołota? Uczestnicy marszu? Można mieć do marszów niepodległości różnoraki stosunek, ale nie ulega przecież wątpliwości, że za ekscesy w stylu zaatakowania rosyjskiej ambasady, czy inne burdy w dniu 11 listopada nie odpowiadają uczestnicy marszu jako tacy, lecz niewielkie grupki chuligańskich przybłędów.

 

Artysta definiuje rzeczywistość


Co ciekawe, ta sama prawica, tak bardzo demonizowana przez Pawlikowskiego – jeżeli potraktujemy Redutę Dobrego Imienia jako organizację w jakiś sposób reprezentatywną dla protestów przeciwko Idzie – nie krytykowała nawet filmu jako takiego, ale domagała się jedynie opatrzenia go komentarzem historycznym, co w żaden sposób nie ujęło by spójności artystycznej, a pozwoliłoby uniknąć rozpowszechniania szkodliwych stereotypów o Polakach jako mordercach Żydów.

 

Pawlikowski podzielił się też tym, jak pojmuje patriotyzm. „Patriotyzm to robienie czegoś bez kompleksów: polskiego filmu, lodówki czy zagranie z sercem wielkiego meczu przez drużynę narodową, a nie bicie zagranicznych kibiców”. Nie chcąc upraszczać wypowiedzi reżysera, wypada jednak w kontekście całego wywiadu zwrócić uwagę na pewien charakterystyczny zabieg, którego próbuje on dokonać pozwalając sobie na swoistą redukcję zakresu pojęcia patriotyzmu…

 

Czy na pewno taka definicja wyczerpuje znamiona obywatelskiej postawy miłości do ojczyzny? Czy można wobec każdego kraju, szczególnie europejskiego, definiować patriotyzm w tak „amerykański” sposób? Oczywiście ważne jest, by z dumą robić dobre polskie lodówki, dobre polskie piwo, czy też dobre kino. Ale patriotyzm nie jest tylko postawą wobec teraźniejszości, nie jest tylko pozytywnym podejściem do własnych osiągnięć, ale czymś więcej. Kontekst, który definiuje pojęcie patriotyzmu wykracza poza teraźniejszość. Przeszłość historyczna w jakiś sposób ukierunkowuje myślenie patriotyczne, stawia konkretne wyzwania, wobec których nie można przejść obojętnie. Patriotyzm związany jest z tożsamością narodową, a tej nie sposób kształtować całkiem dowolnie, z pominięciem warunków historycznych, geopolitycznych etc.

 

„Taki film mi się widział”


I znowu o kompleksach. „Kiedy jestem na festiwalach z filmem «Ida», to zawsze trafi się jakiś Polak z zagranicy przejęty tym, jak w tym filmie pokażą Polskę, czy jest tak fantastyczna, jak on by chciał pokazać ją światu. Dlaczego musimy cały czas coś udowadniać? Skąd ten kompleks?”. Kompleks to, czy może zdrowy odruch samozachowawczy? Chciałoby się zapytać. Znowu można przyznać, że o ile istnieje zjawisko „prawicowego” pieniactwa, które odwołuje się bardziej do kastowego poczucia honoru, niż do myślenia merytorycznego, o tyle nie można tym argumentem zamykać dyskusji nad „polskością”, czy „antypolskością” przesłania danego dzieła filmowego.

 

„Przyszliście na mój film. Nie podoba się wam? Nie ma problemu. Wiem, że połowie ludzi nie będzie się podobał. Taki film mi się widział, takich dokonałem wyborów, żeby nie wszystkim się podobał. Dla mnie to w porządku. Skąd ta potrzeba, żeby mi tłumaczyć, co powinienem inaczej zrobić. Zrobiłem tak, jak chciałem” – mówił Pawlikowski. Dobrze, tylko dlaczego w takim razie autor zrobił film umieszczony w konkretnym historycznym kontekście? Czy doprawdy artysta to człowiek, który może realizować swoje „widzimisię” („Taki film mi się widział”) i nie poczuwać się do żadnej odpowiedzialności za to, jaki przekaz niesie z sobą jego dzieło i jaki wpływ „pozaartystyczny” będzie miało na jego odbiorców?

 

„Często publicyści czy akademicy patrzą na film kategoriami pozafilmowymi, czują się o wiele mądrzejsi niż ci, którzy coś tworzą”. Szanowny Artysto, a może warto wziąć pod uwagę, że to, co się tworzy nie jest odrębnym bytem, żyjącym własnym życiem, wyjętym z ram rzeczywistości? Że nie wszyscy widzowie uznają zupełną autonomię dzieła artystycznego, lecz postrzegają je właśnie w „kategoriach pozafilmowych”? Że kino – chcąc nie chcąc – pełni również funkcję opiniotwórczą i zapisuje się w zbiorowej świadomości widowni poszczególnych krajów takimi, czy innymi wyobrażeniami? I może właśnie to są przyczyny, dla których jednak twórca powinien poczuwać się do pewnej odpowiedzialności za wpływ swego dzieła na odbiorców…?

 

Nowy gatunek artystyczny?


„Politolodzy, historycy, dziennikarze stosują swoje modele, żeby określić jakąś sytuację, ale sprawą sztuki jest właśnie nieposługiwanie się takimi jak oni kategoriami”. Pełna zgoda z tym, że dzieło sztuki nie jest tekstem publicystycznym, czy rozprawą naukową. Ale może ono zawierać treści nawiązujące do faktów funkcjonujących w świadomości ludzi. Film – o ile nie jest np. dziełem science-fiction, a mówi o konkretnej sytuacji umieszczonej w konkretnych realiach – nie stwarza całkowicie autonomicznego świata, którego nie da się i nie powinno się (jak sugeruje reżyser Pawlikowski) rozpatrywać w kategoriach obowiązujących w tych samych realiach, w których umieszczono jego akcję. Postulat tyleż paradoksalny, co niewykonalny.

 

Pawlikowski zapytany o to, jakie osobiste przeżycie stoi za Idą, odpowiedział: „Ta Polska lat 60. była mi bliska, ale zapamiętana może nie do końca realistycznie”. Prowadząca wywiad, przytaczając kolejne argumenty przeciwko Idzie, jakie powstały w toku dyskursu na temat filmu, odniosła się również do tej kwestii. „Też mówią, że baśń pan nakręcił” – powiedziała. „No, to jest baśń” – potwierdził twórca. „Baśń rozliczeniowa”, „baśń dekonstrukcyjna” – można zastanawiać się, jak mógłby nazywać się ów nowy gatunek, który wprowadza na ekrany Paweł Pawlikowski…

 

Quo vadis, Paweł?


Z drugiej strony cóż innego można pomyśleć o wyobrażeniu Pawlikowskiego na temat Polaków, skoro pojawiają się w wywiadzie takie chociażby perełki: „Były w Polakach fajne cechy niepokory, anarchii – świat przyjął, że jest, jak jest, a Polacy, kurczę, nie. Działali czasem wbrew logice, i to mi się podoba. Nietzsche twierdził, że miał polskie korzenie i że w jego krwi płynęło «liberum veto»”. Czy na pewno uznanie dla Polski wyrażone przez antyfilozofa, z którego inspirację czerpał towarzysz Adolf, jest dla nas aż tak reprezentatywnym zaszczytem?

 

Mówiąc o podróżowaniu po Polsce przy okazji kręcenia Idy, reżyser zwrócił uwagę na różnorodność i bogactwo tematów, jakich dostarcza polska rzeczywistość. „No i na każdym kroku historia, demony. Tutejsza rzeczywistość jest o wiele bogatsza, niż pokazuje polskie kino. Mam poczucie, że coś jest przede mną, coś się wydarzy, warto jeszcze zrobić jakiś film” – skwitował. Pozostaje tylko zastanawiać się (obawiać?), jaki element owego bogactwa polskiego krajobrazu społeczno-kulturowego stanie się tematem następnego dzieła zdobywcy pierwszego Oscara dla zagranicznego filmu… Czy będzie to Polska kołtuńska, podpalająca ambasadę wschodniego sąsiada, czy też może ta „fajna”, piorąca w dobrej polskiej pralce wspólne polskie brudy?

 

Filip Obara






Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram