Założenia Konwencji o zwalczaniu przemocy wobec kobiet wynikają z „neomarksistowskiej ideologii gender”, ostrzega Episkopat. W dyskusji o ratyfikacji unijnego dokumentu przeważa język propagandy i manipulacji. „W rzeczywistości, nic chyba w tej Konwencji nie znaczy tego, co wydawałoby się, że znaczyć powinno”, podkreśla dr Joanna Banasiuk z Instytutu Ordo Iuris.
Salonowe media z „Gazetą Wyborczą” na czele, mówią wprost: głosowanie nad konwencją będzie sprawdzianem dla Ewy Kopacz. Wyczuwając pismo nosem premier zdążyła już obiecać, że dokument „przejdzie głosami PO”. Ekspertyzy o możliwej niezgodności konwencji z polską Konstytucją nie spędzają snu z oczu premier Kopacz. A bez wątpienia powinny.
Wesprzyj nas już teraz!
O wspierającej proces ratyfikacji konwencji propagandzie w czwartkowej „Rzeczpospolitej” pisze dr Joanna Banasiuk z Instytutu Ordo Iuris. Owa propaganda dotyczy m. in. wspomnianej „zgodności dokumentu z polskim prawem”. Jak zauważa ekspert Ordo Iuris „gdy się nieco dokładniej przyjrzeć, to okazuje się, że owa zachwalana zgodność z Konstytucją występuje głównie w odniesieniu do tytułu dokumentu Rady Europy”.
Zwolennicy genderowego dokumentu starając przekonywać, że stanowi on tylko uszczegółowienie już obowiązującego w Polsce prawa dopuszczają się perfidnej manipulacji : „odpowiednio dobierając te artykuły Konwencji i te artykuły Konstytucji, które pozwolą sformułować oczekiwane konkluzje”, zauważa dr Banasiuk.
Na fakt, iż język konwencji jest na wskroś przesiąknięty duchem ideologii gender zwracają uwagę polscy biskupi. W dokumencie tym – o czym pisze dr Banasiuk – „nie znaczy tego, co wydawałoby się, że znaczyć powinno”.
„Dokument ten ma ponoć chronić kobiety, ale dołączony do niej oficjalny raport wyjaśniający zachęca do ochrony homoseksualistów i transseksualistów. Płeć nie jest w Konwencji płcią, ale „rodzajem” (gender), dlatego jako kobietę będzie ona traktowała brodatego faceta, wystarczy tylko, że użyje on szminki i wciśnie się w sukienkę” – zauważa autorka raportu na temat konwencji CAHVIO.
Ten tryumf propagandy ma zamaskować prawdziwy cel przyświecający zwolennikom konwencji. Bowiem nie jest nim z pewnością walka z przemocą wobec kobiet. „Po cóż bowiem realnie walczyć ze zjawiskiem, dzięki któremu można zdobywać granty i politycznie forsować radykalną inżynierię społeczną. Wystarczy zbudować narrację o krótkich nogach, w świetle której ochrona naszej prywatności i życia rodzinnego służyć ma za azyl seksistowskim sadystom, by urzędnicy mogli dowolnie gmerać ludziom w ich prywatnym życiu. Wystarczy wychowanie nazwać presją, a normalność stereotypem, by propagandowo legitymizować inwazję państwa w sfery, które szanował nawet peerelowski aparatczyk” – czytamy w opinii dr Banasiuk zamieszczonej w czwartkowej „Rzeczpospolitej”.
„Tylko szkoda kobiet – przekonuje ekspert Ordo Iuris – „gdy się dowiedzą, że ich kobiecość to po prostu stereotyp, stereotypy zaś trzeba wykorzeniać”.
Źródło: rp.pl
luk