19 stycznia 2015

Od dość dawna śledzę blog reżysera teatralnego Jacka Zembrzuskiego. To w osaczającej nas nudzie i bylejakości lewackiej kultury zapiski wyjątkowe. Nie tylko dlatego, że wyraźnie inne światopoglądowo od tego, co kojarzone jest obecnie ze światem teatru, ale przede wszystkim dlatego, że autor zna się na tym, o czym pisze. Z końcem ubiegłego roku Zembrzuski wydał bardzo ważną książkę – „Ósmy dzień teatru”. I znowu – nie dlatego ważną, że jest ona dokumentem demaskującym jedną z tzw. ikon lewackiej kultury w Polsce, czyli Teatr 8 Dnia. Ważną dlatego, że jest to w ogóle swoista analiza zwycięstwa lewaków w ich marszu na instytucje kultury III RP.

 

Czy dotąd nikt o tym nie mówił, nie pisał? Ależ robiono to i to wielokrotnie. Ale robiono raczej kiepsko i najczęściej w jakichś medialnych niszach, w katakumbach, do których zepchnięta została kultura polska (kultura odwołująca się do narodowej tradycji i Dekalogu). Ponadto w obiegu publicznym nieustannie dominuje taryfa ulgowa dla fałszywych autorytetów. Jest ona zresztą konsekwentnie podsycana przez dominujące media i środowiska kultury. Władza i jej beneficjenci potrzebują alibi dla swoich życiowych i politycznych wyborów, a wciąż najskuteczniej na elektorat działa wsparcie ze strony artystów „serialowych” lub artystów „alternatywnych”. Ci drudzy bywają nawet w tej grze przydatniejsi, bo nader często ich życiorysy pozwalają na odwołanie się do tzw. „styropianu”, czyli jakiejś formy martyrologii opozycyjnej z czasów peerelu, która wciąż dobrze się „sprzedaje”. Modelowym tego przykładem jest właśnie „Teatr 8 Dnia”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Książkowy esej Zembrzuskiego czyta się niemal jak zeznania świadka koronnego. I wcale nie jest to porównanie przesadzone, bo autor przez ponad trzy dekady był częścią opisywanego świata, a to, o czym opowiada w zupełności wypełnia znamiona zbrodni. Zdrada jest bowiem zbrodnią, a o zdradę właśnie pan Jacek Zembrzuski oskarża poznański teatr.

 

O jaką zdradę chodzi? O tę najważniejszą z punktu widzenia naszej tożsamości – o „zdradę klerków”, jak to się mądrze określa. W naszej rzeczywistości lepiej będzie napisać – „zdrada inteligencji”, bo zdefiniowany jeszcze w XIX wieku etos polskiego inteligenta, rozumianego, jako formacja społeczna, był tożsamy z narodowowyzwoleńczym interesem Polaków i państwowotwórczym paradygmatem polskiej racji stanu. Odejście od takiej właśnie obecności inteligencji w życiu społeczeństwa „zafundował” nam bolszewizm i powojenne rządy sowieckich administratorów okupowanej Polski oraz ich ideowych (czytaj: biznesowych) dzieci po roku 1989. Zembrzuski, na przykładzie „Ósemek”, dość jednoznacznie i obrazowo definiuje tę współczesną transformację inteligencji, jako drogę od bycia po stronie bitych do bycia po stronie bijących.     

 

W środowisku, które okupuje instytucje kultury, autora „Ósmego dnia teatru” już chwilę temu zdefiniowano, jako wariata. Ta taktyka pozwalała lekceważyć jego skądinąd bardzo krytyczne osądy dotyczące warsztatu współczesnego teatru oraz jego kondycji etycznej. Innymi słowy – pan Jacek „robił” za „oszołoma”, któremu „na stare lata odbiło”. Po ukazaniu się jego najnowszej książki coś jakby drgnęło, coś się zmieniło – Zembrzuski zapraszany jest na jedno, potem drugie spotkanie autorskie. Jedno w Klubie „Ronina”, a drugie jakby po drugiej stronie barykady – w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego. Jego tezy i argumenty wychodzą w końcu z katakumb. To już nie tylko notatki na blogu, nie kawiarniane dywagacje czy żółć wylewana po kolejnej dekonstrukcyjnej premierze w jakimś foyer.  Pana Jacka w końcu – jak to się mówi – dopuszczono do mikrofonu.  I co? No właśnie – w zasadzie nic.

 

Na obu spotkaniach było w sumie może 40 osób; w większości z tzw. branży, a więc znajomi znajomych. Nie było przedstawicieli strony posadzonej przez Zambrzuskiego na ławie oskarżonych. To w sam raz zdaje się być symptomatyczne dla ludzi, którzy zmonopolizowali dyskurs ideowy i artystyczny w Polsce. Oni po prostu nie wyobrażają sobie, aby ktoś mógł myśleć inaczej.  Ale nie było również większości mediów, które wznoszą larum w związku z upadkiem polskiej kultury, a teatru w szczególności. Nie zauważyłem zainteresowania tych, którzy protestowali przeciwko prostytuowaniu Teatru Starego w Krakowie. Nie ujawnili się i ci, którzy jeszcze niedawno pikietowali próby pokazywania obrazoburczego widowiska „Golgota Picnik”, czy żądali natychmiastowej dymisji dyrektorki „Teatru 8 Dnia”, kiedy wulgarnie obraziła papieża Franciszka. Wygląda na to, że nie rozumiemy o co w tym wszystkim chodzi i wciąż, z uporem godnym lepszej sprawy, wypalamy się w walce ze skutkami zła, a nie potrafimy nazwać i dać skuteczny odpór tegoż zła przyczynom.

 

Posłuchajmy, co Jacek Zambrzuski mówi o „Ósemkach”: „Oni byli lewicowi od samego początku”; „Ta ideologia może wyprodukować tylko drut kolczasty na inaczej myślących”; „Mówimy o ludziach, którzy zaprzeczyli wszystkim swoim ideałom. I oni są dzisiaj przy władzy, w różnych dziedzinach”; „Dialog z nimi był niemożliwy. Ich można było tylko wielbić” itd. Podkreślam raz jeszcze – tutaj chodzi nie tylko o ten teatr. To jest diagnoza całej zrakowaciałej kultury w Polsce. Jeszcze jeden cytat z inkryminowanej książki: „Nie sądzę, by Teatrowi zdarzyły się nowe, wartościowe premiery, bo od paru lat jest zdolny wydawać z siebie już tylko publicystykę (…) i prowadzić dom kultury z Hartmanem, Baumanem i Środą, jako arbitrami moralności. (…) Otoczeni, lakierującymi kartofla, służalczymi dziennikarzami spokojnie mogą czytać o sobie, że wszystko czego się tkną zamienia się w dziejową sprawiedliwość (…).

 

Smutną puentą publicznych spotkań z autorem „Ósmego dnia teatru” były reakcje obecnych tam osób, znanych w świecie teatralnym. Przy tej okazji, po raz pierwszy upublicznili oni swoją negatywną, a nawet bardzo negatywna opinię o „legendzie polskiej alternatywy teatralnej”, czyli o „Ósemkach”. Okazuje się, że według nich od wielu lat teatr ten nie stworzył niczego wartościowego. Ot, obcina kupony od przeszłości i zawartych znajomości.

 

Dlaczego nie mówili o tym pięć, dziesięć lat temu? Dlaczego wciąż „lakierujemy kartofle”?

 

 

 

Tomasz A. Żak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 251 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram