11 października 2013

Maaloula – chrześcijańska oaza na pustyni islamu

(Fot. Autorka)

Podróżując parę lat temu po Syrii miałam szczęście odwiedzić miasteczko Maalaoula, zanim padło ono ofiarą agresji islamskich ekstremistów. Z niedawnych doniesień prasy wynika, że burza prześladowań dotarła i do tego spokojnego miejsca. Jak świadczą chrześcijańscy mieszkańcy, dotychczas ich życie z muzułmańskimi sąsiadami układało się pokojowo – aż do momentu, gdy grupa fanatyków Jabhat al-Nusra powiązana z Al-Kaidą zorganizowała mobilizację przeciwko miejscowym wyznawcom Chrystusa. Publikuję poniższe wspomnienia z podróży, w momencie gdy nie miałabym czego szukać w opustoszałej Maalouli, dlatego tym bardziej dziękuję Opatrzności, że pozwoliła mi zobaczyć to wspaniałe miejsce.

 

O tym syryjskim miasteczku dowiedziałam się planując podróż do Damaszku. Zaciekawiło mnie to, iż ta pustynna górzysta miejscowość jest siedzibą chrześcijan, mówiących w języku, którym posługiwał się prawdopodobnie Pan Jezus, a który ja mogłam usłyszeć jak dotąd tylko w filmie „Pasja” Mela Gibsona. Jest to bowiem jedno z trzech miejsc na świecie, gdzie w użyciu potocznym zachował się zachodni dialekt języka aramejskiego. Tym starożytnym językiem posługiwano się na Bliskim Wschodzie do XVII wieku, zostały w nim napisane dwie księgi Starego Testamentu – Daniela i Ezdrasza. Toteż po zobaczeniu interesujących mnie części Damaszku, obecnie jednego z czterech świętych miast islamu, nie mogłam doczekać się podróży w stronę gór Antylibanu, u podnóży których leży spokojna Maaloula, chrześcijańska enklawa w państwie islamu.

Wesprzyj nas już teraz!

  

Wejście do innego świata

 

Do Maalouli można dojechać z obrzeży Damaszku – leży ona 50 km od stolicy Syrii. W autobusie zauważyłam kołyszący się na lusterku różaniec, co upewniło mnie, iż jadę do zamierzonego celu i sprawiło, iż poczułam się bezpieczniej. Mogłam podczas tej podróży odpocząć od tłumów Arabów i gwaru ulic Damaszku. Autobusem jechało jedynie kilku ubranych po europejsku turystów, dzięki czemu mogłam delektować się spokojem wietrznej pustyni skąpanej w złocistym świetle słońca.

 

Maaloula w języku aramejskim znaczy wejście. Wjeżdżając do miasteczka, natychmiast zrozumiałam treść tej nazwy. Z muzułmańskiego hałaśliwego Damaszku rzeczywiście wkracza się do zupełnie innego świata. Ukołysana pustynnym krajobrazem, zapadłam w krótką drzemkę, a gdy się obudziłam, zaczęły wyrastać przede mną coraz potężniejsze góry, powoli też zbliżały się lśniące w słońcu beżowe i jasnoniebieskie domki, osadzone na stokach wąwozu. Powyżej widać było okienka i wejścia w otaczających miasteczko skałach. Dowiedziałam się, iż służyły one za mieszkania, miejsca spotkań, a także za grobowce chrześcijan, podobnie jak w niedalekiej Kapadocji. Malownicze położenie, piękna, surowa przyroda, górski klimat, a pomiędzy skalnymi domkami – pasma zieleni, gdzie uprawiane są przez mnichów drzewa figowe i winorośla – to wszystko wprawiło moją duszę w zachwyt, potęgując uczucie miłości dla Stwórcy tego cudownego krajobrazu.

  

Miasteczko św. Tekli

 

Wysiadłszy na głównym placu spojrzałam w górę i wówczas stanął przede mną niesamowity widok rozpościerającego się wysoko skalnego miasteczka. Między domkami gdzieniegdzie połyskiwały krzyże świątyń. Od nich postanowiłam rozpocząć zwiedzanie tego urokliwego miejsca. Jeden z najciekawszych klasztorów, jakie udało mi się odwiedzić, stoi na szczycie miasteczka – w najwyższym jego punkcie. By się do niego dostać, musiałam przedrzeć się przez przecinający miasto wąwóz św. Tekli. Co jakiś czas spotykałam wspinających się ze mną, bądź schodzących w dół pielgrzymów i turystów z różnych stron świata. Dopiero później pewien znajomy Turek wyjaśnił mi obecność pielgrzymów w owym wąwozie i pochodzenie jego nazwy. Dowiedziałam się, iż o powstaniu tej przełęczy opowiada legenda związana z kultem św. Tekli.

 

By zrozumieć legendę, trzeba poznać żywot Świętej. Ta chrześcijańska męczennica została nawrócona podczas jednego z kazań św. Pawła. Zerwała zaręczyny z poganinem, opuściła swą zamożną rodzinę i udała się za Apostołem Narodów do Antiochii. Niejednokrotnie za wiarę w Chrystusa skazywano ją na śmierć, od której udawało jej się cudownie uchronić. Legenda mówi, iż podczas jej ucieczki przed oddziałem Rzymian, który wysłał za nią ojciec poganin, Święta dobiegła do Maalouli, gdzie góra zagrodziła jej drogę. Jej żarliwe modlitwy uprosiły u Boga cud, bowiem skała pękła, tworząc szczelinę, która umożliwiła jej ucieczkę. W miejscu powstania owej szczeliny istnieje dziś wąwóz św. Tekli, którym spływa górska woda i przez który przechodzą pielgrzymki do świątyni, gdzie znajduje się mauzoleum Męczennicy. Uciekinierka podobno już do końca życia mieszkała w skalnej grocie, dzieląc swój czas na modlitwę i pomoc bliźnim. Niektórzy uważają, że właśnie tam została pochowana. W czasach bizantyjskich miasteczko stało się ważnym ośrodkiem religijnym a od IV do VII wieku było nawet siedzibą episkopatu.

 

Jedyne takie Ojcze nasz

 

Pozostałości religijnej świetności Maalouli zachowały się do dziś w kościołach. Wspinając się w górę przełęczy doszłam do grekokatolickiego klasztoru pod wezwaniem świętych męczenników rzymskich Sergiusza i Bakchusa, którzy odbierają cześć również na Wschodzie. Klasztor ten zostały wzniesiony w IV wieku i jest uważany za jeden z najstarszych na świecie. Do klasztornego kościółka św. Sergiusza wchodzi się przez tak niskie drzwi, że trzeba się mocno schylić, co wymusza głęboki pokłon (właściwy skądinąd dla zwyczajów wschodnich), co w tamtych czasach było także wymogiem obronnym. Wewnątrz znajduje się dość nietypowy kamienny ołtarz, ustawiony na środku świątyni, dowiedziałam się, iż był niegdyś przystosowany do składania krwawych ofiar, bowiem kościółek został zbudowany w miejscu dawnej pogańskiej świątyni Jupitera. Poza tym zdobią go interesujące ikony, w tym dwie podarowane przez generała Andersa, który w 1943 roku korzystał z gościnności klasztoru. Tam miałam okazję usłyszeć modlitwę Ojcze nasz wypowiedzianą po aramejsku przez mieszkankę Maalouli. To niesamowite doświadczenie, przywołujące tak żywo zamierzchłe czasy Pana Jezusa i Apostołów, pozwoliło mi w niepowtarzalny sposób odczuć niezniszczalność i trwałość Kościoła.

 

Do drugiego ważnego obiektu sakralnego – klasztoru pod wezwaniem św. Tekli, leżącego w niższej części wioski, nie udało mi się niestety dotrzeć. Dowiedziałam się jednak, iż pielgrzymują tam ludzie z różnych części świata, by prosić Świętą o wstawiennictwo. Świątynia, według pewnych podań, została wybudowana w miejscu grobu Męczennicy, a w środku znajdują się jej relikwie. Obecnie klasztor jest pod opieką prawosławnych sióstr, które prowadzą tam sierociniec.

 

Życie codzienne mieszkańców

 

Po zwiedzeniu kościółków zeszłam z powrotem w dół miasta na plac, skąd odjeżdżały autobusy do Damaszku. Dzięki temu mogłam poobserwować trochę życie mieszkańców. Gdzieś między domkami, pod dachami skalnych ulic zauważyłam zbiegające radośnie dzieci z tornistrami. Wyżej z innej ulicy spokojnie zjeżdżał na osiołku jakiś chłopak. W sklepiku z miejscowymi wyrobami i dewocjonaliami zaczerpnęłam więcej informacji o tym przepięknym miasteczku, dowiedziałam się, iż powstał tu instytut języka aramejskiego i w tym właśnie języku tutejsi ludzie mówią w swoich domach, choć znają również arabski. Dowiedziałam się, iż mieszkańcami są w większości chrześcijanie – katolicy obrządku melchickiego i schizmatycy należący do antiochijskiego prawosławnego kościoła. Obok nich żyją też muzułmanie, którzy nie zostali do końca zarabizowani, zachowali bowiem zwyczaje i kulturę osady.

 

Podczas rozmowy właściciel sklepu poczęstował mnie winem owocowym o oryginalnym figowym posmaku, które jest specjalnością tutejszych mnichów. Zaraz potem wyszłam ze sklepu, słońce już zachodziło i nagle rozbrzmiał potężny głos. Okazało się, że był to dźwięk kilkunastu dzwonów kościelnych. Spojrzałam w górę na wkomponowane w skały krzyże i kopuły kościołów, które w zachodzącym słońcu błyszczały niesamowitym złotem, wsłuchałam się w wiatr pustynny i zrozumiałam, jakim skarbem jest dla chrześcijan syryjska Maaloula.

 

Tekst i fotografie Emilia Górska-Obara

 

{galeria}

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 306 666 zł cel: 300 000 zł
102%
wybierz kwotę:
Wspieram