Czy papież Franciszek, krytykujący karierowiczostwo wśród duchownych, „odkurzy” ideę nierozdzielnego związania biskupa ze swą diecezją? Obszerny materiał o „pladze rozwodów biskupów z diecezjami” ukazał się na stronie internetowej włoskiego tygodnika „L’Espresso”.
Świadectwem tej „plagi” są choćby życiorysy kardynałów. Wśród 112 purpuratów mających obecnie prawo wyboru papieża aż 28 było biskupami kolejno trzech diecezji, a dwóch (Sean Patrick O’Malley z USA i Raul Eduardo Vela Chiriboga z Ekwadoru) – aż czterech. Czterech kardynałów (Joachim Meissner z Niemiec, Dionigi Tettamanzi i Angelo Scola z Włoch oraz Francisco Robles Ortega z Meksyku) zmieniło diecezję już po swej nominacji kardynalskiej. Z kolei zaledwie 11 kardynałów-elektorów było w ciągu swego życia ordynariuszem tylko jednej diecezji.
Wesprzyj nas już teraz!
Praktykę przenoszenia biskupów z jednej diecezji do drugiej skrytykował ostatnio były generał zakonu dominikanów, o. Timothy Radcliffe. W wywiadzie dla blogu teologicznego wydawnictwa Queriniana z 24 maja zastanawiał się on, czy takie przenosiny są dobre dla samych biskupów. – Noszą oni pierścień, będący znakiem „zaślubin” ze swą diecezją, ale dość często odchodzą od swej pierwszej diecezji i poślubiają inne. Gdyby wiedzieli, że są przeznaczeni do pozostania w swej diecezji, mogliby wówczas poświęcić jej całą swą uwagę. To naprawdę dziwne, że wolno biskupom rozwodzić się ze swą diecezją, ale nie osobom połączonym małżeństwem! – mówił o. Radcliffe.
Idea powrotu do przypisania biskupa na całe życie do jednej diecezji nie jest nowa. Rzuciło ją 14 lat temu dwóch kardynałów: były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Interpretacji Tekstów Prawnych, kard. Vincenzo Fagiolo i długoletni (1984-1998) prefekt Kongregacji ds. Biskupów, kard. Bernardin Gantin.
Ten pierwszy 27 marca 1999 r. opublikował w watykańskim dzienniku „L’Osservatore Romano” artykuł, w którym zacytował list abp. Angelo Roncallego (późniejszego papieża Jana XXIII) z 1928 r. do ks. Alfonso De Sanctisa, właśnie mianowanego biskupem Segni. Krytykował w nim krążące po Rzymie komentarze nt. tej nominacji typu: „Biedny ks. De Sanctis! Został wysłany jako biskup do Segni. Mógł trafić gorzej!”, albo „Wysyła się tam tylko na krótko, z perspektywą lepszej diecezji”. Komentując te słowa kard. Fagiolo napisał, że „godność episkopatu” bierze się z pełnionego urzędu (munus), który ze swej istoty „wyklucza wszelką możliwość promocji czy przeniesienia”. Dlatego powinny być one „jeśli nie wyeliminowane, to przynajmniej rzadkie”. Biskup bowiem „nie jest funkcjonariuszem, pracownikiem na czas określony, przechodnim biurokratą, który przygotowuje się do innych, bardziej prestiżowych funkcji”.
Te słowa stały się z kolei dla kard. Gantina punktem wyjścia dla inicjatywy zakazu transferów biskupów z jednej diecezji do drugiej i powrócenia tym samym do praktyki z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Miało to w jego przekonaniu zapobiec kościelnemu karierowiczostwu. W wywiadzie dla miesięcznika „Trenta giorni”, beniński purpurat wyjaśnił, że wraz ze swą nominacją biskup staje się „ojcem i pasterzem ludu Bożego”. – A ojcem jest się na zawsze. Dlatego biskup mianowany dla konkretnej diecezji z zasady powinien w niej zostać na zawsze – mówił hierarcha, który był wówczas dziekanem kolegium kardynalskiego.
Tłumaczył, że „związek między biskupem i diecezją jest też przedstawiany jako małżeństwo”, a zgodnie duchem Ewangelii małżeństwo jest nierozwiązywalne. Nowo mianowany biskup nie powinien więc mieć „innych osobistych planów”. Mogą zaistnieć „bardzo poważne” powody, dla których władza kościelna zdecyduje o przejściu biskupa „z jednej rodziny do drugiej”, ale wśród czynników branych wtedy pod uwagę nie może być „ewentualnego pragnienia zmiany diecezji” przez samego biskupa.
Kard. Gantin skrytykował też wówczas koncepcję „stolic kardynalskich”, które tradycyjnie są poszukiwanym celem transferów. Podkreślił, że „kardynalat jest służbą, o którą prosi się biskupa lub księdza, biorąc pod uwagę bardzo liczne okoliczności”. Dodał, że „kardynalskich diecezji” nie ma w Azji i Afryce, gdzie purpurę otrzymuje osoba. – Tak samo powinno wszędzie, również na Zachodzie – stwierdził.
Zaproponował by wrócić do starożytnej praktyki i zredukować niemal do zera przeniesienia biskupów z jednej diecezji do innej, uznawanej za bardziej prestiżową. Uważał bowiem, że taka potrzeba może zachodzić tam, gdzie wzrasta liczba diecezji, a więc nie w krajach o ustabilizowanej hierarchii kościelnej, a jedynie na terenach misyjnych. Jednak nawet tam transfery te powinny się dokonywać do diecezji bardziej trudnych, a nie bardziej wygodnych i prestiżowych.
Zmarły w 2008 r. kardynał chciał, by zakaz przenosin został usankcjonowany w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Mogłyby istnieć wyjątki, określone przez poważne motywy, jednak „regułą powinna być stabilność” związku biskupa z diecezją, aby „uniknąć karierowiczostwa”.
Wywiad ten odbił się szerokim echem w Watykanie i mediach. W czerwcu 1999 r., znów na łamach „Trenta giorni”, swą „całkowitą zgodę” z jego tezami wyraził ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Joseph Ratzinger. Dodał od siebie, że w Kościele nie może być „ducha karierowiczostwa”, zaś biskupstwo nie może być uważane za karierę, mającą wiele etapów w różnych diecezjach lecz jako „bardzo pokorna służba”. Nawet skromna diecezja, z niewielką liczbą wiernych, jest bowiem „ważną posługą w Kościele Bożym”. Mogłyby oczywiście zdarzać się „nadzwyczajne przypadki” przenosin biskupa, np. do „ogromnej diecezji, w której konieczne jest duże doświadczenie posługi biskupiej”. Nie powinno to jednak stać się „normalną praktyką”.
Niemiecki purpurat był jednak sceptyczny co do możliwości natychmiastowej kodyfikacji zasady uniemożliwiającej przenosiny biskupa z jednej diecezji do innej, gdyż nowy Kodeks Prawa Kanonicznego został ogłoszony zaledwie 16 lat wcześniej.
Przenosiny biskupów były formalnie zakazane do IV w. Zezwolono na nie w epoce karolińskiej i zaczęto szeroko praktykować od czasów średniowiecza.
KAI
mat