„Ks. Władysław Bukowiński (1904-1974) pozostaje w pamięci wielu, jako heroiczny świadek Chrystusa i pasterz tych, którzy doświadczali prześladowań z powodu wiary i pochodzenia. Nigdy ich nie opuścił. Dobrowolnie poszedł na zesłanie, aby dzielić ich los”. Rozmowa z ks. Janem Nowakiem, wicepostulatorem w procesie beatyfikacyjnym Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego.
Jak można przeczytać w komunikacie, jaki rozesłał Ksiądz do mediów, właśnie zakończył się proces o domniemanym cudzie za wstawiennictwem Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego. Może najpierw poprosimy o przybliżenie sylwetki tego kapłana…
Wesprzyj nas już teraz!
Sługa Boży ks. Władysław Bukowiński (1904-1974) pozostaje w pamięci wielu, jako heroiczny świadek Chrystusa i pasterz tych, którzy doświadczali prześladowań z powodu wiary i pochodzenia. Nigdy ich nie opuścił. Dobrowolnie poszedł na zesłanie, aby dzielić ich los. Prawie 20 lat duszpasterzował w Kazachstanie, zwłaszcza w Karagandzie. Przybył tam bowiem w 1954 roku i ofiarnie pracował, służył udzielając sakramentów. Nie oszczędzał siebie, swoich sił, tylko jako pierwszy kapłan na tych ziemiach, głosił Chrystusa. Dla niego nie miało znaczenia kim z pochodzenia był ten któremu służył – każdy kto potrzebował pomocy, kto chciał przystąpić do sakramentów, był dla niego bratem. Dla każdego miał czas. Niósł Chrystusa.
Kilka razy przebywał na ziemi ojczystej, ale zawsze tęsknił za wiernymi zesłańcami. Pod koniec życia wracał ze szpitala w Polsce do swoich w Kazachstanie, mimo że był poważnie chory. Czuł się potrzebny nawet jako chory ksiądz wśród zesłańców. Mówił często, że po śmierci kapłan też apostołuje. I tak jest naprawdę.
Ludzie bowiem go pamiętają?
Pamiętają i modlą się za jego wstawiennictwem. Kiedy zmarł, najpierw został pochowany na miejscowym cmentarzu. Potem jego doczesne szczątki zostały przeniesione pod kościół, a obecnie znajdują się w kościele pw. św. Józefa w Karagandzie. Sam znam wielu świadków, którzy dają świadectwo o świętości ks. Bukowińskiego oraz towarzyszących mu Bożych znakach. O tym mówi także przebadany przez nas cud, którym teraz zajmie się specjalna komisja w Watykanie.
Czy może nam Ksiądz zdradzić czego dotyczy to nadzwyczajne zdarzenie?
Domniemany cud wydarzył się w czerwcu w 2008 r. w Karagandzie. W tym dniu miał miejsce wypadek. Mężczyzna, który w nim ucierpiał, stracił przytomność. Jako że obrażenia były bardzo duże, lekarze nie dawali wielu szans na to, że będzie żył. Mówili, że jeśli nawet przeżyje, na pewno będzie niepełnosprawny. Tymczasem stało się rzecz niesłychana, a medycyna nie umiała jej wyjaśnić. Dwa dni później poszkodowany w wypadku całkowicie wyzdrowiał i wyszedł ze szpitala do domu. Wiemy, że cud jego uzdrowienia dokonał się za wstawiennictwem Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego, do którego zanoszone były modlitwy w tej intencji.
Jak zaawansowany jest proces beatyfikacyjny Sługi Bożego?
W 2006 roku na prośbę Kościoła rzymsko-katolickiego w Kazachstanie, rozpoczęło się w Krakowie dochodzenie kanonizacyjne w sprawie heroiczności jego cnót. W 2012 roku złożono w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie „Positio”, czyli księgę o życiu, działalności i heroiczności cnót oraz sławie świętości Sługi Bożego, opracowaną na podstawie relacji świadków, rękopisów autora i dokumentów zebranych z archiwów. Księga oczekuje na dyskusje teologów i kardynałów. Teraz do Watykanu zostaną przekazane także dokumenty dotyczące domniemanego cudu, o którym opowiedziałem.
Ks. Bukowiński to niezwykła postać, nietuzinkowa…
Ludzie pamiętają go tu w Karagandzie jako niezwykłego kapłana, świadka wiary, a wreszcie Polaka. Ks. Władysław Bukowiński byłby pierwszym błogosławionym Kościoła łacińskiego w Kazachstanie. Ufamy Bogu, że domniemany cud umożliwi w przyszłości upragnioną beatyfikację. Wszystko to na większą chwałę Boga i dla dobra Kościoła powszechnego a zwłaszcza w Karagandzie gdzie cierpiał i apostołował Sługa Boży. Proszę wszystkich o modlitwę w tej intencji.
Dziękuję za rozmowę
pam