Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłosiła, że ma zamiar wyłonić wykonawcę, który dokończy pozostawiony samemu sobie 65-kilometrowy odcinek autostrady A1 z Torunia do Włocławka. Ponownie o wyborze zdecyduje jednak najniższa cena, a pozostałe warunki rodzą obawy, że powtórzy się sytuacja z innymi, porzuconymi przez wykonawców odcinkami.
Poszczególni wykonawcy kolejnych odcinków autostrad w całym kraju są niczym dezerterzy uciekający z pola bitwy. Chińska firma COVEC rozpoczęła prace przy autostradzie A2 i „uciekła”. Broń złożyło także polskie przedsiębiorstwo DSS. Kolejna polska firma – Poldim – zrezygnowała z budowy autostrady A4, irlandzka SRB – A1.
Wesprzyj nas już teraz!
Wszyscy wykonawcy oferowali ceny wykonania autostrad znacznie poniżej kosztorysów GDDKiA, ponieważ głównym kryterium wyboru zwycięzcy przetargu była najniższa cena. Z informacji, do których dotarł „Dziennik Gazeta Prawna” wynika, że już dziś może zapaść decyzja o wyborze wykonawcy, który dokończy budowę autostrady A1 z Włocławka do Torunia. Na chwilę obecną pod względem oferowanych cen największe szanse na zwycięstwo ma konsorcjum z włoską spółką Salini jako liderem. Zaproponowało ono za dwa odcinki autostrady A1 450 mln i 608 mln zł, czyli odpowiednio o 37 i 30 proc. poniżej kosztów oszacowanych przez GDDKiA. Rywalem Salini jest konsorcjum z firmami Budimeks i Strabag na czele, które oferują ceny odpowiednio 30 i 26 proc. niższe od wynikających z kosztorysu.
Co więcej, na zakończenie prac na 65 km niedokończonej autostrady A1 będzie tylko 11 miesięcy, wliczając zimę. Wykonawca musi dać gwarancję na roboty wykonane na A1 przez Irlandczyków, którzy nie sprostali zadaniu. Ponadto, włoskie konsorcjum nie posiada w Polsce doświadczenia i zaplecza, a oferuje cenę o jedną trzecią niższą, niż określił rządowy inwestor. – Cena na poziomie 63 proc. kosztorysu inwestorskiego nosi znamiona rażąco niskiej ceny – twierdzi Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego i były generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad.
Alarmujące powinno być również to, że do przetargu zgłosiły się dwa konsorcja, podczas, gdy zwykle jest ich około dziesięć razy więcej. To zapewne efekt kondycji polskiej branży budowlanej, ale i sygnał, że warunki przetargu są bardzo niekorzystne, co może również odstraszać inwestorów zagranicznych. Prezes Budimeksu, Dariusz Blocher przyznaje, że kontrakt jest bardzo trudny. Niewykluczone, że efektem błędnej polityki przetargowej, stosowanej przez GDDKiA będzie „powtórka z rozrywki” z uciekającymi wykonawcami.
Tomasz Tokarski