18 października 2012

Ksiądz Jan de Brébeuf należy do liczby ośmiu świętych Męczenników Kanadyjskich. Zasłynął jako misjonarz pomimo tego – a może raczej dzięki temu – że podczas dziesięciu lat apostolatu udało mu się ochrzcić zaledwie jedną osobę – umierające dziecko. Była to próba, którą Mądrość Boża nałożyła na świętego kapłana, a gdy okazał się godnym owoców swych prac – Bóg pobłogosławił wielką ich obfitością.

Święty żył w czasach, gdy Francja podbiła część terenów Ameryki Północnej, w tym Kanadę, zwaną wówczas Nową Francją (Nouvelle-France). Działania misyjne prowadzili tam jezuici, napotykając wielkie – i zrozumiałe – przeszkody ze strony tubylców, nierozumiejących religii kolonizatorów i przywiązanych do starodawnych bałwochwalczych kultów. Wiele jałowych początkowo trudów musiano włożyć, nim światło prawdziwej religii dotarło do serc miejscowych Indian.

Jean de Brébeuf pochodził z zacnej rodziny arystokratycznej posiadającej dobra ziemskie w Normandii. W wieku dwudziestu czterech lat wstąpił do zakonu jezuitów. Odradzano mu przyjęcie święceń kapłańskich ze względu na słabe zdrowie. On zaś nie tylko przekonał przełożonych, by pozwolili mu otrzymać przywilej działania in persona Christi, ale jeszcze postanowił zostać misjonarzem w odległej krainie za oceanem.

Wesprzyj nas już teraz!

Po odbyciu przewidzianej regułą formacji i praktyki pedagogicznej udał się do Nowej Francji w roku 1625. Ewangelizował naprzód plemię Algonchinów. Nauczył się ich języka, sporządził nawet słownik i opisał gramatykę narzecza. Zyskał szacunek Indian dzięki swojej życzliwości i cnotom, ale nie udało mu się nawrócić ani jednej duszy.

Wyruszył zatem do położonej nad Rzeką Świętego Wawrzyńca osady plemienia Huronów. Czekała go tam próba prawie taka sama, jak poprzednim razem. Prawie taka sama, ponieważ po trzech latach wyczerpujących prac w ciężkich warunkach udało mu się ochrzcić wspomniane umierające dziecko. Rozumiejąc, jak wielka jest wartość każdej duszy nieśmiertelnej w oczach Boga, radował się zapewne z tego jednego zwycięstwa, z tej jednej duszy wyrwanej diabłu.

W roku 1629 Anglia zdobyła prowincję Quebec, w której akurat przebywał Misjonarz. Był zmuszony powrócić do ojczyzny, lecz gdy trzy lata później ziemie powróciły we władanie francuskie – z nieumniejszonym zapałem podjął na powrót ewangelizacyjne wysiłki. Nastał czas trzeciej z kolei próby świętego misjonarza. Dopiero po kilku latach bezowocnego poświęcenia sytuacja odmieniła się. W roku 1636 wybuchła zaraza dziesiątkująca tubylczą ludność. Nieustraszeni ojcowie podjęli się opieki nad chorymi, pragnąc oczywiście przede wszystkim, aby ich dusze – uleczone z bałwochwalstwa – przyjęły przed śmiercią szatę godową łaski uświęcającej i mogły z ufnością przekroczyć granicę wieczności.

Moment przełomowy nastąpił, gdy święty Jan de Brébeuf uczynił ślub, iż gotów jest znieść wszystkie cierpienia i oddać życie w największych męczarniach dla zbawienia dusz Indian. Słowa o śmierci nie były bez znaczenia nie tylko ze względu na panującą zarazę, ale również z powodu zamieszkującego Nową Francję wyjątkowo okrutnego plemienia Irokezów, mordujących katolickich misjonarzy.

W roku 1649 napadli oni na osadę, w której przebywał Święty. Opatrzność Boża posłużyła się tym dzikim ludem, by po raz ostatni doświadczyć miłości i wierności sługi Bożego. Irokezi zabijali wszystkich chrześcijan, a ze szczególną brutalnością pastwili się nad duchownymi. Ojciec Jan do ostatnich chwil zagrzewał ducha swych wiernych słowami: „Dzieci moje, podnieście oczy wasze ku niebu. Bóg widzi nasze cierpienia i męki. Ma dla nas piękną nagrodę”.

Dzicy Indianie zadawali mu męki odpowiadające jego determinacji w trwaniu przy Chrystusie, a dodatkowo rozjuszył ich fakt, iż sługa prawdziwego Boga został obdarzony nadprzyrodzonym męstwem w znoszeniu cierpień, dzięki któremu nie wydał z siebie ani jednego jęku czy skargi. Oprawcy wyrywali mu paznokcie, ranili jego ciało, nabijali na pal, przypalali żywcem, a do tego zanurzali głowę w wodzie – wyśmiewając chrzest święty. Następnie miażdżyli mu twarz i całe ciało, a gdy i to nie wydarło z jego piersi okrzyku boleści – ich nieokiełznane okrucieństwo przeszło w stokrotnie bardziej dziki i barbarzyński podziw. Ogarnięci owym zabobonnym uczuciem wyrwali serce Męczennika i dokonali aktu kanibalizmu, pragnąc w ten sposób pozyskać cudowną moc, dzięki której tak mężnie zniósł on wszystkie męki.

Patron Kanady został beatyfikowany wraz z pozostałymi Męczennikami Kanadyjskimi w roku 1922 przez Piusa XI. Ten sam papież zaliczył ich w poczet świętych osiem lat później.

 

Kościół wspomina św. Jana de Brébeuf 19 października.

FO

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 251 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram