Republikański kandydat na wiceprezydenta Paul Ryan opowiedział się przeciwko powrotowi do zasady „nie pytaj nie mów”, która regulowała status homoseksualistów w amerykańskim wojsku. Oddał tym samym pole zboczeńcom, którzy zdobyli już jakiś czas temu kolejne przyczółki propagandowe.
Administracja prezydenta Baracka Obamy zrezygnowała z zasady „nie pytaj, nie mów”, która przez wiele lat regulowała status homoseksualistów w amerykańskim wojsku. Była to zdrowa reguła, zgodnie z którą nikt nie pytał żołnierzy o ich życie seksualne, a oni sami nie mieli pozwolenia by epatować swoją seksualnością.
Wesprzyj nas już teraz!
Decyzja o zmianie tej zasady przedstawiana była jako walka z dyskryminacją homoseksualizmu. Wielu żołnierzy publicznie zaczęło przyznawać się do tego, że są homoseksualistami, co było znakomitą pożywką dla organizacji zrzeszających zboczeńców i propagujących nienaturalne zachowania seksualne.
Dziwi więc, że Paul Ryan, który słynie z konserwatywnych poglądów, stwierdził, że „nie powinno się zmieniać prawa i wracać do zasady „nie pytaj, nie mów”. – Rozmawiałem z wieloma żołnierzami, którzy biorą udział w działaniach wojennych i zwrócili uwagę, że powrót do zasady „nie pytaj, nie mówi” może doprowadzić do chaosu w armii – tłumaczył Ryan.
Stanowisko republikańskiego kandydata na wiceprezydenta dziwi tym bardziej, że w 2011 roku, gdy administracja Obamy ulegała homoseksualnemu lobby i rezygnowała ze zdrowej zasady „nie pytaj, nie mówi”, Ryan głośno się temu sprzeciwiał.
– Ta decyzja Obamy już zapadła. Zasada została zmieniona. Teraz musimy iść do przodu – zakończył Ryan.
Czyżby republikański polityk słynący z odważnych, prawicowych poglądów przestraszył się negatywnej kampanii liberalnych mediów, które mocno krytykowały go za konserwatywne deklaracje? Jeśli nie jest to polityczna gra Ryan’a, tylko jego prawdziwe poglądy, to homoseksualne lobby może odnotować zwycięstwo w bitwie na wojennym froncie walki o „nowy, wspaniały świat”.
Źródło: cnsnews.com
ged