Przewodnicząca Partii Quebecka, która jeszcze kilka lat temu rządziła w prowincji Quebeck w Kanadzie, chce zakazać noszenia symboli religijnych urzędnikom państwowym, oraz eksponowania tych symboli na ścianach budynków państwowych. Wszystko oczywiście pod sztandarem obłudnego hasła wolności religijnej.
Lider Partii Quebecka Pauline Marois chce, by w jej regionie obowiązywało laickie prawo. Zgodnie z projektem ustawy, jaki proponuje jej partia, urzędnicy nie będą mogli nosić żadnych symboli religijnych. Eksponowanie takich symboli będzie także zakazane na ścianach państwowych budynków.
Wesprzyj nas już teraz!
Zgodnie z logiką rewolucji, która destrukcyjne cywilizacyjnie prawa wprowadza pod płaszczykiem szczytnych haseł, Marois zaznaczyła, że projekt ustawy będzie respektował wolność religii. W rzeczywistości jednak respektuje on wolność od religii.
– Zaprezentowany projekt ustawy poddamy oczywiście debacie. Chcemy by został on przyjęty. Czy regionalny parlament może zakwestionować naszą propozycję? To pytanie hipotetyczne. Będziemy walczyć o taką regulację, ponieważ naszym zdaniem będzie ona korzystna dla dobra wspólnego mieszkańców naszego regionu – powiedziała Marois na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Zapewniła przy tym, że jeśli ustawa wejdzie w życie, to nie należy się obawiać o krzyż, który znajduje się na ścianie regionalnego parlamentu w Quebecu. Nie zostanie on bowiem zdjęty.
Marois posługuje się retoryką charakterystyczną dla totalitarnych reżimów, gdzie partia zawsze wiedziała, co jest najlepsze dla dobra wspólnego, uchwalając ustawy głęboko ingerujące w życie obywateli. W takich systemach „dobro wspólne” miało być zaledwie wygodnym uzasadnieniem dla dokonywanej rewolucji.
Źródło: cbc.ca
ged