Edmund Wojciech Stanisław Bojanowski herbu Junosza urodził się w rodzinnym dworku w wielkopolskiej miejscowości Grabonóg. Wychowywał się w rodzinie katolickiej i już w dzieciństwie zaskarbił sobie szczególne łaski Bogurodzicy, która uzdrowiła go cudownie – za sprawą nabożeństwa do Jej wizerunku znajdującego się na Świętej Górze w pobliskim Gostyniu. Podjął studia filozoficzne na uniwersytetach we Wrocławiu i Berlinie, ale był zmuszony przerwać edukację z powodu poważnym problemów zdrowotnych. Podobnie stało się z kapłaństwem, do którego przymierzał się kilkakrotnie wstępując do seminarium. Pan Bóg widocznie chciał doświadczyć miłość swego sługi, który marzenia o stanie duchownym nigdy nie spełnił, lecz bynajmniej nie pomniejszyło to żaru miłości Boga, Kościoła i Ojczyzny, który wypełnił jego ofiarne życie.
Ojciec Święty Jan Paweł II ogłaszając beatyfikację Edmunda Bojanowskiego chciał wystawić w świetle chwały błogosławionych jego cnoty, wypracowane na przekór przyrodzonym przeciwnościom. Nie mógł on zostać księdzem, ale został prawdziwym Dobrodziejem dla swych bliźnich, korzystając z talentów i majątku, jaki był udziałem jego ziemiańskiego stanu. Był jak dawni panowie feudalni (w najlepszym tego słowa znaczeniu), którzy rozciągali ojcowską opiekę nad powierzonym ich władzy ludem. Prowadził szeroką działalność kulturalną i dobroczynną, a jego polskie serce i zakładane placówki oświatowe były ostoją narodowości dla poddanej presji germanizacyjnej ludności polskiej zaboru pruskiego.
Dbał przede wszystkim o formację religijną i moralną kondycję ludu. Założył wiele ochronek dla dzieci i młodzieży wiejskiej. Mawiał: „Instytucja ochronek mieści w sobie zaród odrodzenia społecznego i nosi widocznie charakter jednego z wielkich owych środków, których Bóg w pewnych epokach używa ku udoskonaleniu rodzaju ludzkiego”. Zdawał sobie sprawę, o ile więcej dla odrodzenia katolickiej Polski znaczy dobre wychowanie młodych obywateli niż inne zabiegi, którym brakuje głębszych podstaw.
Wesprzyj nas już teraz!
Podczas epidemii cholery w 1849 roku osobiście zajmował się chorymi, roznosząc po domach lekarstwa i słowo pociechy, zachęcając do godzenia się z Bogiem przed śmiercią i sprowadzając do umierających kapłanów z Panem Jezusem. W intencji zatwardziałych grzeszników, zagrożonych nieszczęśliwą wiecznością, modlił się i przyjmował Komunię Świętą.
Wśród poświęcenia dla bliźnich, doprowadzając cnoty prawdziwego ziemianina do niesłychanej doskonałości, zrozumiał w końcu, iż jest wolą Bożą, aby pozostał człowiekiem świeckim. Do takiej też drogi zachęcił go późniejszy prymas, a wówczas arcybiskup gnieźnieński i poznański Mieczysław Ledóchowski. Choć pozostał człowiekiem świeckim, założył w roku 1850 Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej i aż do śmierci osobiście podejmował na rozmowach wstępnych kandydatki do przyjęcia habitu.
Charyzmatem rozrastającej się rodziny zakonnej była praca apostolska i dobroczynna, w tym wychowanie dziewcząt do pełnienia ról społecznych i rodzinnych w duchu katolickim. W tworzeniu reguły zgromadzenia uczestniczyli najbardziej zasłużeni kapłani tamtych czasów – ojcowie zmartwychwstańcy Hieronim Kajsiewicz, zwany drugim Skargą i Piotr Semenenko, a także Jan Koźmian (wtenczas jeszcze człowiek świecki). W roku śmierci Błogosławionego istniały już dwadzieścia dwa domy Sióstr Służebniczek.
Błogosławiony Edmund był człowiekiem głębokiego umartwienia, które wyrażało się w pokornym poddaniu się woli Bożej, z zapomnieniem własnej. Był on obdarzony również talentem literackim, ale obowiązki miłosierdzia pochłonęły go do tego stopnia, iż zdolności w tej dziedzinie spożytkował jedynie na potrzeby działalności społecznej, publikując wiersze i piosenki dla młodzieży z zakładanych przez siebie placówek funkcjonujących w ramach Bractwa Ochronek.
Kiedy „Ewangeliczny Ziemianin” odszedł do Pana w roku 1871 otaczała go opinia świątobliwości. Pozostawił po sobie przykład jak wiele może zdziałać dla odrodzenia religijności i katolickiego porządku społeczeństwa apostolstwo wiernych.
FO