Zaciskanie pasa i ograniczenie zabezpieczeń społecznych – to przejawy kryzysu, przed którym stoi amerykańskie społeczeństwo. Jego przyczyn należy szukać w problemach demograficznych wynikających z plagi aborcji.
Konserwatywny komentator Ben Wattenberg w artykule „What’s Really Behind the Entitlement Crisis” („Wall Street Journal”) wskazuje na prawdziwy problem czekający na społeczeństwo i amerykańską gospodarkę. „Nigdy nienarodzone dzieci są przyczyną „deficytu społecznego” dręczącego narody na całym świecie oraz narażającego na upadek wiele banków” – pisze komentator.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak argumentuje ekspert American Enterprise Institute, rachunek jest przerażająco prosty. Wskaźnik urodzeń spada tak szybko i tak znacznie, że młodzież w kolejnych krajach nie jest już w stanie wspierać rosnącej liczby emerytów. Nad demograficzną przepaścią mają się już znajdować Grecja i Hiszpania. Zdaniem Wattenberga rządy walczące z kryzysem poprzez przedłużanie wieku emerytalnego i podnoszenie podatków jedynie odsuwają nieuchronne. Już niedługo najzwyczajniej będzie… zbyt mało podatników. Liczna kohorta wiekowa osób z powojennego pokolenia „baby boomers” będzie uzależniona od transferów ze strony niezbyt dużej liczby osób w wieku produkcyjnym.
Przyczyny tego stanu są złożone. Wattenberg wskazuje tu na przeszuwanie się w czasie momentu zawierania małżeństwa, rosnącą średnią wieku kobiet rodzących pierwsze dziecko, uzależnienie gospodarstw domowych od dochodów matek, które muszą się koncentrować na aktywności zawodowej, rozpowszechnienie antykoncepcji i aborcji. Paradoksalnie, wraz ze spadkiem wskaźnika urodzeń i starzeniem się zachodnich społeczeństw, tym silniej upowszechnia się mitologię przeludnienia. Co z kolei wzmacnia antynatalistyczną politykę i mentalność, już dziś stanowiącą poważny problem dla Zachodu.
Jak dodaje, w pierwszej kolejności należy dostrzec i uznać problem. Społeczeństwa borykające się z problemami demograficznymi decydowały się w przeszłości na prowadzenie prorodzinnej polityki ludnościowej, co sprowadzało się do użycia odpowiednich instrumentów prawnych i podatkowych. Jak zauważa, w latach 70-tych poprzez oddziaływanie na opinię publiczną zmieniono w Stanach Zjednoczonych samo postrzeganie rodzicielstwa. Kampania strachu przed „bombą demograficzną” i brakiem surowców w latach 70-tych zbiegła się w czasie ze znacznym obniżeniem wskaźnika urodzin. Dziś, argumentuje Amerykanin, potencjalni rodzice powinni usłyszeć nowy prorodzinny przekaz. „Prawdziwym zagrożeniem dla naszej przyszłości jest zbyt mała liczba urodzin” – pisze Wattenberg.
Źródło: The Wall Street Journal
mat