Około ostatniej dekady X wieku na terenie Małopolski przyszło na świat słowiańskie dziecię. Dano mu na imię Świerad, inaczej Wszechrad, albo już po urodzeniu, albo później w nawiązaniu do cechy charakteru – Wszechrad, czyli wszystkim rad. W żywocie Świętego spisanym przez Maurusa, opata benedyktyńskiego klasztoru pod wezwaniem świętego Hipolita koło Nitry na Słowacji należącej wówczas do korony świętego Stefana, odnajdujemy informację, że Świerad, zwany też Żórawkiem, pochodził z chłopskiej rodziny zamieszkałej pod Krakowem. Pewne przesłanki, a wśród nich podanie o jego pielgrzymce do Ziemi Świętej, wskazywałyby wszakże, iż wywodził się on ze środowiska podległego już chrystianizacji, a więc raczej z wyższych sfer, ponieważ te w pierwszej kolejności były obejmowane zasięgiem oddziaływania katolicyzmu, podczas gdy zakorzenienie struktur kościelnych wśród ludu nastąpiło w państwie Piastów dopiero w XIII wieku.
W roku 998 wstąpił wraz z innym świętym, uczniem swoim Benedyktem, późniejszym męczennikiem, do wspomnianego opactwa mieszczącego się na górze Zabor i przyjął imię Andrzeja. Maurus wspomina, że przybył tam już zaprawiony w życiu ascetycznym. Jan Długosz wspomina, że w roku 998 Święty przebywał jeszcze w pustelni w Tropiu nad Dunajcem nieopodal Czchowa, gdzie rozwinął się i zachował do dziś najsilniejszy kult świętego Świerada. Zaś wstąpiwszy do zakonu, ćwiczył się przede wszystkim w cnocie posłuszeństwa i pokornego poddania się woli Bożej, spełniając wszystkie najniższe prace bez szemrania i porzucając upragnioną doskonałość samotnej drogi na rzecz życia we wspólnocie. Dopiero gdy doszedł czterdziestego roku życia zdecydował się za zgodą przełożonych oddalić od ludzi i zamieszkać wraz z jednym uczniem. Zgodnie z regułą mieli tylko raz w tygodniu w sobotę przybyć do klasztoru i pędzić w niedzielę żywot wspólny.
Święty zasłynął z niesłychanie surowych, a niepojętych dla dzisiejszego świata pokut, jakie sobie zadawał. Z miłości do Ukrzyżowanego Chrystusa Pana karał swoje ciało i podporządkowywał je bezwzględnie prymatowi ducha. Ze wspomnień Benedykta, towarzysza jego odosobnienia, dowiadujemy się między innymi, iż miał on w zwyczaju dla zdyscyplinowania swego ciała sypiać na siedząco. Siadał natomiast na pniu, wokół którego wbijał zaostrzone kawałki drewna i kiedy osuwał się w którąś stronę, budziły go ostre ukłucia. Na głowę zaś zakładał drewnianą obręcz z przymocowanymi czterema kamieniami, które budziły go uderzeniem, gdy opadła mu głowa. Pomimo ciągłego wysiłku fizycznego – na co dzień bowiem obaj eremici pracowali nad karczowaniem lasu – odmawiał sobie posiłku trzy razy w tygodniu, zaś w okresie Wielkiego Postu za całe pożywienie służyły mu orzechy włoskie w liczbie czterdziestu (na czterdzieści dni!), które otrzymywał od opata. Utrzymywał się wtenczas przy życiu dzięki obfitszym posiłkom spożywanym w soboty i niedziele w klasztorze.
Inne jeszcze umartwienie stało się przyczyną śmierci Świętego, mianowicie żelazny łańcuch pokutny, którym opasał swój brzuch i nie zdejmował go, aż wrósł on w ciało pokutnika, co stało się potem przyczyną zakażenia i gangreny. Odszedł do Pana najprawdopodobniej w pierwszej połowie lat trzydziestych XI wieku. Brat Andrzej słynął też z talentu lekarskiego i miał nawet leczyć samego cesarza Henryka II. Świerad został kanonizowany wraz z Benedyktem męczennikiem jako pierwszy spośród Polaków przez biskupów Węgier w 1064 roku. Kult został potwierdzony przez papieża świętego Grzegorza VII w dwadzieścia lat później.
Kościół wspomina św. Andrzeja Świerada 13 lipca.
FO