27 kwietnia 2012

Kolejne błędne orzeczenia „śmierci mózgu”

(fot. MICHAEL BUHOLZER / REUTERS / FORUM)

Jedynie dzięki uporowi ojca życie zachował młody Brytyjczyk, u którego czterech lekarzy stwierdziło „śmierć mózgu”. Medycy chcieli pobrać od pacjenta narządy do przeszczepu. O tego typu przypadkach słyszymy coraz częściej – i nie dotyczy to zacofanej prowincji ale najbardziej „cywilizowanych” krajów świata.


Siedemnastoletni Stephen Thorpe trafił do szpitala tuż po wypadku samochodowym, w którym zginął jego przyjaciel – kierowca. Nastolatek wprowadzony został w stan śpiączki farmakologicznej. Zespół złożony z czterech lekarzy przekonywał ojca, że jego syn znajduje się w stanie „śmierci mózgu” i nie ma szans na powrót do zdrowia. Prosili o wyrażenie zgody na pobranie narządów do przeszczepu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ojciec zwrócił się jednak o pomoc do lekarza pierwszego kontaktu i neurologa – ci udowodnili, iż jego syn wciąż żyje. Wskazali na aktywność fal mózgowych. Lekarze zgodzili się wybudzić chłopca ze śpiączki. Pięć tygodni później Stephen Thorpe opuścił szpital niemal całkowicie zdrowy.

 

Dzisiaj 21-latek z rzekomym „uszkodzeniem mózgu” studiuje rachunkowość na lokalnym uniwersytecie. – Mam wrażenie, że szpital nie był bardzo szczęśliwy z tego powodu, że ojciec poprosił o drugą niezależną opinię – przekonuje Thorpe.

 

Sprawa nastolatka z Wielkiej Brytanii jest podobna do dziesiątek innych tego typu przypadków upublicznionych w ostatnich latach, w których pacjentów znajdujących się w stanie śpiączki lub w innym stanie utraty świadomości, uznawano za martwych. Orzekano u nich tzw. śmierć mózgową, albo stwierdzano, że znajdowali się oni w stanie nierokującym nadziei na poprawę. W wielu przypadkach agresywni lekarze starali się szybko przekonać rodzinę do wyrażenia zgody na pobranie narządów.

 

W 2008 roku 45-letni Francuz nagle obudził się na stole operacyjnym, gdy lekarze przygotowywali go do „pobrania ” narządów. Pacjent trafił do szpitala wskutek zatrzymania akcji serca. Sprawę badała specjalna komisja etyczna. W trakcie postępowania lekarze przyznali, że takie przypadki nieraz miały miejsce.

 

W 2011 r. w szpitalu Sainte Croix de Drummondville w Quebecu, lekarze zabiegali o to, by pobrać oczy od  pacjenta, który zakrztusił się jedzeniem w szpitalu. Twierdzono, że pacjent znajduje się w stanie „śmierci mózgowej”. Rodzina zażądała od lekarzy dowodu na potwierdzenie ich tezy. Szybko jednak okazało się, że pacjent odzyskał przytomność a jego narządy wewnętrzne nie zostały uszkodzone. Rodzina zamierza pozwać szpital do sądu.

 

Krok od pobrania narządów był 21-letni Amerykanin, Zack Dunlap, u którego również stwierdzono „śmierć mózgu”. Jednak członkowie rodziny wykazali, że mężczyzna reagował na bodźce, gdy go szczypano lub drapano. Dunlop całkowicie wyzdrowiał. Później przyznał, że był przytomny i świadomy, kiedy lekarze omawiali sposób pobrania jego narządów.

 

Określenie „śmierć mózgu” zostało wprowadzone w 1968 r. , aby móc pobierać tzw. „organy szybko psujące się” jak najwcześniej od rzekomo „martwych” – chociaż wielu twierdzi, że jeszcze żywych –pacjentów. „Śmierć mózgu” nigdy nie została rygorystycznie określona i nie ma standardowych testów, które pozwalałaby jednoznacznie diagnozować ten stan.

 

Dr John Shea wskazuje, że mózg pacjentów u których stwierdzono „śmierć mózgową” często nadal wykazuje funkcje życiowe. Ekspert uważa, że w diagnostyce tego stanu bierze się pod uwagę jedynie kilka funkcji mózgu, pomijając inne.

 

Źródło: LSN, AS.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 871 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram