Jeszcze długo będziemy świadkami przejmujących świadectw osób, którymi wstrząsnęła produkcja Tomasza Sekielskiego „Tylko nie mów nikomu”. Może jednak okazać się, że sam autor oraz ci, którzy używają tego obrazu do przeprowadzenia ataku na Kościół nie zdają sobie sprawy z wydźwięku jaki może wywołać wstrząsające dzieło. Film dobitnie ukazuje, że każda przedwczesna inicjacja seksualna pomiędzy dorosłym a dzieckiem odciska nieprawdopodobne piętno. Antyklerykałowie promujący edukację seksualną zachęcającą do przedwczesnych kontaktów (właściwie inicjacji) seksualnych, a w której tworzeniu brali udział promotorzy tzw. miękkiej pedofilii dostaną tym filmem jak rykoszetem.
Produkcja braci Sekielskich w niezwykle plastyczny sposób ukazuje okropność pedofilii oraz ogrom cierpienia z jakim przychodzi zmierzyć się jej ofiarom. Ukazane cierpienie ma jednak charakter uniwersalny, piętno odciska się bowiem w takim samym stopniu na osobach wykorzystanych przez duchownego, nauczyciela, osobę obcą czy członka rodziny. Miliony widzów zderzając się z obrazem pedofilii niektórych ludzi Kościoła, jednocześnie stają się świadkami destrukcji jaka jest następstwem WSZELKICH przedwczesnych kontaktów pomiędzy nieletnim a dorosłym. Film Sekielskiego – świadomie lub nie – staje się zatem ostrzem wymierzonym we wszystkie środowiska postulujące wprowadzenie edukacji seksualnej promującej przedwczesne kontakty seksualne, znacznie zwiększające ryzyko narażenia dzieci na kontakty z potencjalnymi pedofilami.
Wesprzyj nas już teraz!
Wykorzystanie seksualne nieletniego to nie tylko trauma w dzieciństwie. Zły dotyk oddziałuje przez całe życie odbijając się niemal na wszystkich sferach życia ofiary. – To przede wszystkim problemy z koncentracją, stany depresyjne, brak umiejętności socjalnych, zachowania aspołeczne, wycofanie ze społeczeństwa, brak pewności siebie. Problemy w relacjach, z nawiązywaniem więzi – na te bezpośrednie skutki wskazuje raport APA (American Pediatric Association) z 2007 roku – mówi Magdalena Trojanowska z inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci, organizacji monitorującej działania mające na celu deprawację najmłodszych.
– Bardzo często okazuje się, że te problemy przenoszą się na dorosłość. Objawiają się w problemach z nawiązywaniem relacji oraz z ich utrzymaniem. Bardzo często są to problemy nieuświadomione, ujawniające się dopiero po jakimś czasie. Dzieci potrafią zatrzeć w pamięci doznania związane z gwałtem czy wykorzystaniem, jednak przenoszą się one w dorosłość. Po latach zgłaszają się do psychologów osoby, których problemy mają podłoże w wypartych w dzieciństwie doświadczeniach. Dopiero po przepracowaniu pewnych kwestii z psychologiem okazuje się, że problemy zaczęły się wraz z molestowaniem i doznaniem tej przemocy seksualnej – dodaje.
Jedną z inicjatyw wprowadzających zachętę do przedwczesnej inicjacji seksualnej jest przyjęta w Warszawie Deklaracja LGBT+, zawierająca postulat wprowadzenia edukacji seksualnej w myśl standardów WHO. Zdaniem wielu ekspertów, europejskie standardy mają charakter pro-pedofilski. Wskazują na to zarówno zapisy niektórych wytycznych jak i działalność osób je współtworzących.
– To jest niedopuszczalne! Wystarczy przyjrzeć się osobom, które bezpośrednio uczestniczyły w stworzeniu standardów WHO, będące tak naprawdę kalką podręcznika edukacji seksualnej UNESCO. To właśnie tam są sformułowane ideologiczne wytyczne, do których współautorów zaliczają się ludzie będący pierwszymi postulantami miękkiej pedofilii. Uczestniczą w przepychaniu w nauce takich pojęć jak; seksualność dzieci, postulowanie wczesnej inicjacji seksualnej czy nawet nawiązywania relacji z dorosłymi. Przedstawiana w tych standardach koncepcja seksualności dzieci, którą trzeba rozwijać eksploatować czy wykorzystywać nie ma żadnego umocnienia w badaniach naukowych. Obecne badania prowadzone nad rozwoje dzieci wykluczają absolutnie, że dziecko przeżywa swoją seksualność w tak intensywnym stopniu jak przedstawiają autorzy tych standardów – komentuje sytuację Trojanowska.
Rzeczywiście, za opracowaniem standardów edukacji seksualnej WHO stoi także niemiecka organizacja Pro Familia, o której stało się głośno w 2013 roku, kiedy grupa naukowców odkryła, że w wydawanym przez to stowarzyszenie magazynie co najmniej kilkukrotnie pojawiały się artykuły broniące pedofilii. Jednym z ich autorów był Rudiger Lautmann, jeden z czołowych niemieckich ekspertów od LGBT. W swoich artykułach argumentował wprowadzenie rozgraniczenia na „nieszkodliwą pedofilię za obopólną zgodą”, relatywizację przestępstw seksualnych dokonywanych przez pedofilów czy ubolewał nad „antypedofilską krucjatą” jaka miała miejsce w Niemczech w latach ’90.
Co więcej, WHO jest częścią ONZ – Organizacji Narodów Zjednoczonych, która ma poważne problemy z pedofilią we własnych szeregach. „Wieloletni ekspert ONZ Peter Newell został skazany w zeszłym roku za wykorzystywanie seksualne dziecka. Wcześniej zajmował się… zwalczaniem przemocy wobec nieletnich. Był m.in. prezesem organizacji sprzeciwiającej się dawaniu dzieciom klapsów i współautorem dokumentu na temat wdrażania Konwencji Praw Dziecka. Jednak w jego własnym życiu Konwencja nie obowiązywała, gdyż pięć razy dokonał homoseksualnego gwałtu na 12 letnim chłopcu. Wydaje się jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej jeśli chodzi o pedofilię w ONZ: Andrew MacLeod, były szef Centrum Koordynacji ds. Kryzysu ONZ oszacował, że w ostatniej dekadzie pracownicy ONZ mogli dokonać nawet 60 tysięcy gwałtów – głównie na nieletnich z krajów trzeciego świata. Jego zdaniem w ONZ może pracować około 3300 pedofilów!” – czytamy na stronie Fundacji PRO-Prawo do Życia.
O edukacji seksualnej opartej na standardach międzynarodowej organizacji krytycznie wypowiada się także Kazimierz Przeszowski z Centrum Życia i Rodziny. – Edukacja seksualna nie stanowi żadnej obrony dla dzieci przed przestępstwami na tle seksualnym ze strony osób dorosłych. Obowiązująca narracja niezgodnie z prawdą ukazuje, że jest wręcz przeciwnie – mówi się o tym, że gdyby zastosowano odpowiednią edukację to nie doszłoby do takich haniebnych czynów. Trzeba powiedzieć, że jest to po prostu kłamstwo.
Zdaniem Przeszowskiego, do szkół próbuje się wprowadzić ideologię sprowadzającą ludzką seksualność jedynie do postrzegania jej w kategoriach przyjemności, bezpieczeństwa (antykoncepcji) i obopólnej zgody. Postrzeganie w ten sposób jednej z najbardziej wrażliwych sfer ludzkiego życia otwiera dzieci na niebezpieczeństwo eksperymentowania z własną seksualnością, a w niektórych przypadkach nawet do kontaktu z dorosłym. Dodatkowym zagrożeniem są tzw. sex-edukatorzy, którzy na podstawie zapisów karty mają prawo wejść do szkoły i przeprowadzić odpowiednie zajęcia. Wątpliwości mogą budzić nie tylko ich kwalifikacje, ale także niemożność weryfikacji działalności tych osób w przeszłości. Kto bowiem zapewni, że o seksualności nie będą opowiadać naszym dzieciom potencjalni pedofile?
Właśnie by rozwiać takie wątpliwości powstała obywatelska inicjatywa ustawodawcza „Stop pedofilii” mająca na uwadze nie tylko skuteczniejszą penalizację pedofilów, ale także każdego kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego. Proponowana zmiana zapewni prawną ochronę dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją, która rozwija się w niebezpiecznym tempie i dotyka tysięcy najmłodszych Polaków za pośrednictwem tzw. „edukacji” seksualnej.
I ty możesz wspomóc inicjatywę, składając podpis pod projektem i pokazując obecnej władzy, że troska o dobro dzieci powinno stać się jej obowiązkiem.
Piotr Relich