Biskup diecezji charkowsko-zaporoskiej, Paweł Honczaruk, oskarżył rosyjskie siły zbrojne o przeprowadzanie celowych ataków na pracowników organizacji humanitarnych podczas wojny na Ukrainie. Niemożliwe są też zgromadzenia wiernych. Stąd życie Kościoła toczy się w ukryciu.
– Rosjanie patrzą, gdzie są bazy z pomocą humanitarną i biorą je pod ostrzał – powiedział w wywiadzie dla niemieckiej Katolickiej Agencji Informacyjnej KNA. – Dlatego praca charytatywna w metropolii wschodniej Ukrainy jest niebezpieczna – zaznaczył.
Większe zgromadzenia, takie jak nabożeństwa, nie są możliwe. – Zamknęliśmy kościoły – powiedział biskup. Zamiast tego księża składają wizyty domowe, także w szpitalach. Próbują rozmawiać z ludźmi, pomagać im. – Przez sakramenty, przez spowiedź, Komunię, przez spotkania, rozmowy, przez wzmocnienie psychologiczne, ale także materialne – powiedział bp Honczaruk.
Sytuacja w Charkowie pozostaje niepewna. Nawet w nocy miasto jest ostrzeliwane. – Nie ma spokoju – zaznaczył biskup. W dach domu biskupa uderzyły niedawno odłamki bomby, ale „nikt dzięki Bogu nie został ranny”. Tysiące ludzi ukrywa się w podziemnych szybach lub piwnicach. Ludzie wychodzą na krótko tylko po to, aby załatwić ważne sprawy. – W tej chwili 150 tys. ludzi ukrywa się w piwnicach – powiedział bp Honczaruk.
On sam w żadnym wypadku nie będzie uciekał. – Zostaję. Mogłem wyjechać już dawno temu, ale jestem tu potrzebny, moja służba jest potrzebna i dlatego zostanę do końca – zapewnił ordynariusz diecezji charkowsko-zaporoskiej.
Źródło: KAI